poniedziałek, 3 listopada 2014
Nowe opowiadanie!
Ps, nowy rozdział na tym blogu pojawi się w czwartek, lub piątek ;)
czwartek, 9 października 2014
25.
Ps, może wrócę, ale wtedy się zemszczę na WSZYSTKICH, którzy mnie skrzywdzili" . Położyłam kartkę obok jego łóżka i cicho opuściłam pokój. Nie robiąc najmniejszego hałasu zeszłam na dół. Co dziwne w kuchni napotkałam Harrego.
-Gdzie się wybierasz tak wcześnie?-spytał.
- Odchodzę- odpowiedziałam, ubierając buty na stopy.
- Dokąd? - zdziwił. Nie chciało mi się teraz z nim kłócić. Przygryzłam wargę, spoglądając zdenerwowana.
- Nie wiem- przyznałam. Po co miałam kłamać? I tak by mi to nic nie dało. Chłopak westchnął.
- Słuchaj, bo nie powtórzę. Chociaż nigdy nie okazałem ci sympatii, to nie oznacza, że mam coś do ciebie- uniósł brwi. Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana. - Nie pochwalam, że chcesz od tak uciec, ale nie mogę cię zatrzymać. Mój dobry znajomy dzisiaj wieczorem jedzie do Los Angeles. Proponował mi, żebym z nim jechał, ale mnie nie chce się nigdzie ruszać- wywrócił oczami. Miałam ochotę zaśmiać się z jego miny, ale opanowałam się. Cieszyłam się, że jednak Harry mnie lubi- Dlatego ty pojedziesz. Z Lucasem będziesz bezpieczna. Uwierz, to na prawdę świetny kumpel.- przytaknęłam. Miałam ochotę całować go po stopach. Nie musiał tego robić, a i tak mi pomógł.
- Dziękuję- podeszłam do niego i wtuliłam w jego ciało. Harry był wyższy od Jasona, więc przy nim wyglądała jak małe dziecko.
-Dość rozczulania- dopiero w tamtym momencie poczułam, że stoi całkowicie sztywny. Zaśmiałam się bez krzty radości i odsunęłam się.- Zjedz coś, a ja idę się przebrać.
- Nie denerwuj się- posłał mi ledwo zauważalny uśmiech, a jednak dla mnie znaczący tak wiele. Przytaknęłam, biorąc głęboki wdech. Ruszyłam za brunetem, wysypanym drobnymi kamyczkami podjazdem. Harry zadzwonił dzwonkiem, a kilka sekund później drzwi otworzył brunet, niższy os niego.
- Hazz, co cię... kto to?- wskazał na mnie. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok.
- To jest Be- przedstawił mnie. Dziękowałam mu w duchu, że nie musiałam tego robić ja. - Zabierasz ją ze sobą.
-Zabieram? - spytał zdezorientowany.
- Tak. Zaopiekuj się nią, bo jak nie, to nie będziesz tobą dobrze- syknął w jego kierunku. Byłam pod wrażeniem. Harry gdy chciał, potrafił być miły i troskliwy.-Załatw jej lewe papiery.- dopowiedział jeszcze. Odważyłam się spojrzeć na tego całego Lucasa. Cóż był przystojny, to muszę przyznać.
- Dobra stary- poklepał go po ramieniu.
- Cieszę się, że się rozumiemy. - odwrócił się do mnie przodem. Położył swoje duże dłonie na moich ramionach.- Obiecaj mi, że będziesz silna. Chłopaki mi opowiedzieli, co się stało, zanim z nimi zamieszkałaś. -przytaknęłam, nie mogąc nic wymówić. Poczułam jak moje oczy zaczynają piec.
- Dziękuję, za wszystko- szepnęłam, wycierając łzy z policzków. Harry wyciągnął z kieszeni kawałek papieru, podając mi go. Spojrzałam na kartkę, dostrzegając kilka cyferek. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzwoń- pogroził mi palcem. Zaśmiałam się przez łzy.- Nie martw się, nie powiem nic nikomu- mrugnął do mnie.- Niestety muszę już iść, bo zaczną coś podejrzewać.-przytaknęłam i przytuliłam go ostatni raz. Chłopak o dziwo odwzajemnił gest. Odsunęłam się od niego i westchnęłam. Harry jeszcze chwilę na mnie patrzył, zanim odwrócił się i ruszył do samochodu. Wsiadł do niego i odpalił silnik. Nacisnął jeszcze klakson, zanim odjechał.
*********************************************************
O boże! Beczę, serio. To już koniec 1 część. Pamiętam jak publikowałam prolog, pamiętam pierwsze komentarze i wejścia <szczerzę się>. Dziękuję wszystkim, który to przeczytali. Żegnam się z wami na około 2 tygodnie, muszę uporządkować sobie wszystko w głowie i przemyśleć co chcę napisać w następnych rozdziałach.
Zapraszam do ankiet po prawej stronie ;*.
niedziela, 5 października 2014
24.
-Jason, kochanie, co ona tutaj robi?- powiedziała swoim piskliwym głosikiem wywróciłam oczami, zirytowana jej osobą.
-Emm... Śpię- powiedziałam kpiąco.
- Wypierdzielaj stąd- syknęła. Możecie sobie wyobrazić jak bardzo byłam wściekła?
-Nigdzie się nie ruszam- stwierdziłam, pewna siebie.
- Jason, kochanie każ jej wyjść- myślałam, że jej przywalę. Suka myślała, że kim jest?!.
-Be, wyjdź- usłyszałam głos Jasona. Otworzyłam zszokowana buzię. Możecie sobie wyobrazić jak się wtedy czułam? Jak nic nie warta. -Be, idź- poczułam jak moje oczy zaczynają piec.
-Jesteś chujem- syknęłam, zanim wstałam. Zabrałam swoje rzeczy i gdy miałam wychodzić zatrzymałam się i powiedziałam- Jesteś nic nie wartą dziwką, która pieprzy się ze wszystkimi- trzasnęłam drzwiami i bez wahania udałam się do pokoju Ryana. Zapukałam, a gdy usłyszał jego zaspany głos, otworzyłam drzwi- Ry, mogę z tobą spać? - spytałam niewinnie- Jason i jego dziwka mają sprawy do załatwienia.
- Jasne, kwiatuszku- odpowiedział. Podeszłam do jego łóżka i rzuciłam poduszkę, którą trzymałam na drugą stronę łóżka.
- On się zmienił- szepnęłam po chwili- Boli mnie, gdy tak się zachowuje i mnie traktuje- przyznałam i pociągnęłam nosem.
- On jest głupi. -szepnął mi do ucha bardzo spokojnym i cichym głosem.
-Nie, to wina Seleny- nim się zorientowałam moje policzki były już mokre od łez.
- No, już nie płacz - pogłaskał mnie po włosach.
- To już nie jest mój Jasi-szepnęłam - To już nie ten chłopak, którego kocham- kurwa, ja to powiedziałam na głos?!
- Kochasz? - spytał zszokowany. Chwilę nic nie mówiłam, nie wiedziałam, czy mam mu przytaknąć, czy zrobić głupiego.
- Nie chciałam tego powiedzieć- w końcu przyznałam- Chciałam to zachować dla siebie, ale powiedziałam za dużo.
- Musisz mu to powiedzieć...
-Nie!- powiedziałam ciut głośniej, niż zamierzałam- Ani ja, ani ty mu nic nie powiesz- syknęłam.- Przepraszam, jestem zdenerwowana i wyżywam się na kimś, co nic nie zawinił.
- Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć.
- Jestem zmęczona, dobranoc- wolałam iść już spać, bo znowu powiem coś, czego nie chcę.
-Dobranoc- pocałował mnie w głowę. Zamknęłam oczy i szybko zasnęłam.
-Cześć- powiedział Jason wchodząc do kuchni. Nie odpowiedziałam, ani nie miałam takiego zamiaru. -Jestem niewidzialny, czy co?- spytał zirytowany. Niech lepiej się nie odzywa. On ma czelność to robić?- Be, do kurwa cholery- warknął, uderzając pięścią w stolik.
-Co?- spytałam niewzruszona. Chciałam pokazać mu, że jego wybuchy agresji mnie nie ruszają.
-Czemu, kurwa mnie ignorujesz?
- Bo mam, cholerne prawo- zmrużyłam oczy na niego- Myślisz, że możesz mną pomiatać?-warknęłam- Mylisz się. Nie dam się. - dopowiedziałam, zanim usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Totalnie ignorując jego towarzystwo, odebrałam- Hej Perr- powiedziałam w miarę spokojnie
- Jasne-zaśmiałam się- i tak nie mam nic do roboty.
-Ok, to za 15 minut będę- oznajmiła szybko, zanim się rozłączyła.
- Dobrze wiesz, że nie robię tego specjalnie- mruknął mi do ucha, tym samym strasząc mnie. Nie miałam pojęcia, że stoi za mną.
- Nie? Wczoraj odniosłam inne wrażenie. Wiesz jak się poczułam?
- Dramatyzujesz- machnął ręką.
-Ah tak?- spytałam ironicznie.- wyrzuciłeś mnie z pokoju! Musiała iść do Ryana i się tłumaczyć.
- Przecież to mój pokój...
-Teraz twój? Nie pamiętasz? Zanim ta suka się pojawiła był nasz.
- O ci chodzi?!- krzyknął. Jego oczy były wręcz czarne. Nie powiem, bo przeraziłam się go. Nigdy nie lubiłam, gdy się denerwował. Bałam się go wtedy- Ok, zrozumiałbym, gdybyśmy byli razem, ale nie jesteśmy! Opanuj się dziewczyno-nie kontrolowałam tego, gdy uniosłam dłoń i tak po prostu go uderzyłam. Nie żałowałam. Może wreszcie otworzy oczy. Nic nie powiedziałam, tylko wyszłam z domu. Wolałam poczekać na Perrie na dworze. Byłam tak strasznie na niego wściekła, ale też smutna. Zawiodłam się na nim...
-Cześć- przytuliła mnie. Niepewnie odwzajemniłam gest.- To jak, popołudnie nasze?
-Jasne- przytaknęłam. Nie chciało mi się nic więcej mówić. Przez wydarzenie z przed chwili chciało mi się wręcz wymiotować.
-Coś ty taka cicha?-zaśmiała się.
-Głowa mnie i, wiesz kac i te sprawy- skłamałam. Nie chciałam jej mówić co się dzieje między mną a Jasonem. Tylko Ryan wiedział wszystko, ale i tak przypadkiem. Nawet jemu nigdy bym nie powiedziała, ale wymsknęło mi się.
-Rozumiem. To, najpierw kawa na wzmocnienie?
-Piłam przed chwilą, ale chętnie wypije herbatę- mrugnęłam do niej. Szybko doszłyśmy do Starbucksa. Od razu gdy weszłyśmy do środka uderzył we mnie piękny zapach kawy i cynamonu. Mój humor jakby od razu uległ poprawie. Usiadłyśmy przy stoliku, na razie nic nie zamawiając.
-Dobra, bo nie wytrzymam już-pisnęła. Spojrzałam na nią zdezorientowana. –Zayn mi się oświadczył- otworzyłam zdziwiona szeroko oczy i buzię.
-Gratuluję- uśmiechnęłam się mimowolnie. Cieszyłam się, że chociaż ona ma szczęście w miłości.
-Dzięki. Ale wiesz, ślub planujemy dopiero co najmniej za 2 lata.- przytaknęłam, lekko się uśmiechając. – Nie chcemy się śpieszyć.- przygryzłam zdenerwowana wargę, zauważając Selenę za szybą.
-Zaraz wracam- szybko powiedziałam i jak burza wyszłam z lokalu. Stanęłam przed brunetka z założonymi rękami. – Co chcesz osiągnąć przez to co robisz?-spytałam, mrużąc na nią oczy. Zaśmiała się, a ja miałam ochotę wydłubać jej gały. Miałam dość tej suki, a znam ją ile? 2 dni?
-To proste. Pokazuję Jasonowi, że taka smarkula jak ty nic mu nie da- mrugnęła do mnie.- Dam ci radę, zostaw go w spokoju, gdy jeszcze możesz.
-A co ty mu dasz?-syknęłam. Postanowiłam dalej z nią rozmawiać, chociaż nie należało to do fajnych rzeczy.
-Seks- uśmiechnęła się przebiegle- A ty cnotko? Jason nie potrzebuje miłości, czy innego gówna. Jemu chodzi o przyjemność- słuchałam jej, a czułam jakby moje serce łamało się na miliony kawałków. Bałam się przyznać, że miała rację. Co mogłam mu dać? Przecież i tak miał mnie gdzieś. Nie byłam mu potrzebna, byłam jedynie ciężarem. Moje życie było do dupy- Dam ci radę, chociaż nie powinnam, usuń się teraz, żeby nie cierpieć bardziej- odeszła, zostawiając mnie osłupiałą.
*************************************************************
Nie mogę uwierzyć, że do końca dzieli nas tylko jeden rozdział ;/. Pamiętam jak opublikowałam tu pierwszy rozdział. Pamiętam pierwsze komentarze i uśmiech na twarzy, to było coś. ;)
sobota, 4 października 2014
23.
-Gotowa?-spytał. Westchnęłam i przytaknęłam. Złapałam jeszcze za torebkę, która leżała na łóżku. Będąc jeszcze na górze, słyszałam piskliwy głos tej dziwki. Zacisnęłam szczękę, ale pomyślałam, że nie dam jej tej satysfakcji. Tego wieczoru miałam wyglądać lepiej, niż ona. Z gracją, przynajmniej próbowałam, zeszłam ze schodów. Wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie.
-Ona nigdzie nie idzie-zaprzeczył Jason. Z kamienna twarzą podeszłam do niego, stając kilka centymetrów od niego.
-A mnie chuj obchodzi, czy ty mi pozwolisz, czy nie.- przechyliłam głowę w bok, unosząc brwi. Starałam się wyglądać na pewna siebie i chyba mi się udało. Jason patrzył na mnie zaszokowany, gdy go wymijałam. – Ryan, idziemy?-spytałam, przygryzając wargę. Wiedziałam, że tym go wkurzę, ale o to mi chodziło. Blondyn przytaknął i podszedł do mnie. Wszyscy wyszliśmy z domu i zapakowaliśmy się do dwóch aut. Ja jechałam z Ryanem, Liamem i Harrym.
-Be, wyjaśnisz co się stało między tobą, a Jasonem?- spytał wyczekująco Liam. Uśmiechnęłam się tajemniczo. Robiłam to specjalnie. W środku czułam się jednak jak mała dziewczynka, która na przed sobą pierwszy dzień szkoły. Zeszłym razem wypad na imprezę nie skończył się dobrze , ale wtedy z pomocą przyszedł mi Jason. Cieszyłam się, że chociaż Ryan zaproponował swoje towarzystwo na ten wieczór.
-Ehhh... Sama już nie wiem - westchnęłam.- On raz zachowuje się jak ideał, a raz jak totalny dupek- przyznałam, spuszczając wzrok na swoje dłonie, które w tamtym momencie były niezwykle ciekawe. To prawda, potrafiłam grać niewzruszoną, ale tylko przez jakiś czas. Mój właśnie się skończył, gdy Liam zapytał o bruneta.
-Nie przejmuj się, Selena tak ma. Poznaliśmy ją już dawno. Wcześniej też już sypiała z Jasonem.
-Czekaj!- krzyknęłam. Moje podejrzenia w tamtym momencie się sprawdziły. Ta cała Selena była tą dziewczyną, do której Jason wcześniej coś czuł- Chcesz powiedzieć, że oni byli wcześniej razem?-spytałam, wciąż w to nie dowierzając.
-Razem bym nie powiedział...- jakby się zamyślił. Uff... przynajmniej to. - Tu chodziło jedynie o sypianie, nic więcej, ale wydaję mi się, że Jason coś do niej, chyba czuł. Nie mam pewności, ale tak to wyglądało- cóż mogłam powiedzieć? Byłam w totalnym szoku! On coś do niej czuł?! To mogę się już pożegnać, że mam jakiekolwiek szanse.
-Be, wszystko ok? - spytał Harry. On się o mnie martwił?! Coś nowego...
- Chyba tak... -powiedziałam powoli, jakbym chciała sama siebie tym przekonać. Nie! Nic nie było okay! Ta dziwka kradła mi Jasona, a ja próbuję przekonać sama siebie, że mi to mnie przeszkadza.
-Idziesz, czy będziesz tutaj siedzieć? - zapytał złośliwie Harry. Czyli znowu był dupkiem...Westchnęłam zrezygnowana i wygrzebałam się niezgrabnie z samochodu. – Mogłaś w to włożyć więcej gracji-zakpił. Przysięgam, że jeszcze jedna taka uwaga z jego strony i nie będzie tak fajnie.
- Dupek- mruknęłam pod nosem. Na szczęście tego nie usłyszał. Chciał zobaczyć więcej gracji? Okay, użyję go, aby Jason był zazdrosny. Chociaż jak myślę, to czemu miałby być zazdrosny? Jestem tylko jego przyjaciółką...
Przed klubem była spora kolejka i dwóch wielkich ochroniarzy przy wejściu.
- Ryan, oni mnie nie wpuszczą- mruknęłam mu do ucha.
-Dramatyzujesz- machnął ręką.- Jesteś ze mną, kwiatuszku- pocałował mnie w policzek, w zamian obdarzyłam go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było mnie stać. Podeszliśmy do ochoniarzy, a oni zmierzyli mnie długim spojrzeniem.
-Gary ona jest ze mną- mrugnął do niego Ryan. Moje serce biło o wiele szybciej, niż zazwyczaj, od nadmiaru stresu. Przełknęłam ślinę.
-Stary, bierzesz się za coraz młodsze laski- zaśmiał się. Odetchnęłam z ulgą.- Miłej zabawy- przepuścił nas, a ja wreszcie mogłam odetchnąć. Zostawiłam w tyle chłopców i podeszłam do baru. Usiadłam na wysokim krześle, przekładając nogę na nogę. Spojrzałam na barmana, który się do mnie uśmiecha.
-Cześć- odwzajemniłam gest.
-Hej- odpowiedziałam.
-Pierwszy raz tutaj?- starał się przekrzyczeć muzykę. Przytaknęłam.- W takim razie, co dla pięknej pani?- przygryzłam wargę, czując jak moje policzki robią się czerwone. Chłopak był naprawdę przystojny.
- Coś bezalkoholowego.- wywrócił oczami i przytaknął. Odwróciłam się przodem do parkietu, obserwując wszystkich. Ich taniec mnie przerażał. Zdawałam sobie sprawę, że jeżeli chciałam zwrócić uwagę Jasona, to musiałam się popisać.
-Zatańczysz?-usłyszałam obok swojego ucha. Odwróciłam głowę w bok i spotkałam mocno zielone tęczówki. Uśmiechnęłam się szeroko i przytaknęłam. Harry lekko złapał moją dłoń i zaczął prowadzić, na środek parkietu. To wszystko zdawało się być jeszcze prostsze. Niedaleko nas spostrzegłam Selenę i Jasona. Harry odwrócił mnie do siebie tyłem, zaczynając tańczyć do muzyki. Raz się żyje- pomyślałam i zaczęłam się poruszać jak dziewczyny wokół mnie. Myślałam, że będzie to trudne, ale pomyliłam się. Szło mi, moim zdaniem, całkiem nieźle.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
***********************************************
Hej! Co myślicie o rozdziale. Zapomniałam napisać pod ostatnim rozdziałem, że jeżeli ktoś lubi Selenę, to niech podstawi sobie inne imię. Ja w każdym bądź razie jej nie lubię i wybrałam ją do takiej,a nie innej roli.
Dzięki za tyle komentarzy! Jesteście najlepsi;** Zachęcam do glosowania w ankiecie ;))
piątek, 3 października 2014
22.
Tydzień później
-Jason, co to za przybłęda?-spytała bruneta. Zacisnęłam mocno dłonie w pięści. Co ta dziwka sobie myślała?! Jedyną przybłędą była ona.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to twoja buźka nie będzie tak ładna, wywłoko.- syknęłam w jej kierunku, podchodząc o krok. Byłam pewna, że gdyby nie interwencja Jasona, to przywaliłabym jej. Cóż, odkąd zamieszkałam z Jasonem dość często zdarzy mi się sprzeczki…
-Dobra, Be idź do salonu- nakazał Jason. Szczerze mówiąc miałam w dupie, co mi kazał. Chwilę patrzyłam na nią morderczo, aż postanowiłam być mądrzejsza i poszłam do głównego pokoju. Wytężyłam słuch, aby zorientować się o czym będą rozmawiać.
-Co ty tutaj po tyle latach robisz?-syknął. A masz suko!
-Jason, przestań! Nie pamiętasz jak kiedyś było nam dobrze?
-Ale tutaj nie chodzi o to. Bawiłaś się mną- chwilę myślałam o co mu chodziło, aż wpadłam na pewien pomysł. Czyżby to była ta dziewczyna, o której opowiadał mi Jason?! Cóż, dziwka jest bezczelna. Nie miałabym odwagi po takim czymś pojawić się przed nim, jak gdyby nigdy nic.
-To było dawno. Jason, przyszłam tutaj, aby zaproponować ci układ sprzed lat. On był genialny, sama przyjemność. – pojebana… O nie! Jason nic nie mówił, co znaczy, że się zastanawiał. Miałam ochotę tam iść i przywalić mu w ten pusty łeb, na spamiętanie.
-Dobra- poczułam się, jakbym dostała w twarz- Wychodzę dzisiaj z kumplami do klubu, idziesz?- brunetka pisnęła.
-Jasne, będę o 19- nic nie usłyszałam. – Pa misiu!- drzwi zamknęły się. Naburmuszona podniosłam się jak poparzona z kanapy i wparowałam do korytarza.
-Co to kurwa było?!- krzyknęłam, wymachując rękami. Byłam tak cholernie zła. Normalnie myślałam, ze coś rozwalę.
-Nic- westchnął.
-Nic?! Chyba powinnam otrzymać wyjaśnienia, po tym jak nazwała mnie przybłędą- syknęłam.
-Boże, Be! Sprawa nie dotyczy ciebie, więc odpieprz się. – zacisnęłam mocno pięści. Miałam ochotę mu przyłożyć. Może się powtarzam, ale to prawda.
-Dobra! – odwróciłam się na pięcie i poszłam na górę. Zamiast do sypialni poszłam prosto do Ryana. Zapukałam, a gdy usłyszałam proszę, weszłam. – Cześć Ry- posłałam mu wymuszony uśmiech.
-Witaj, kwiatuszku- zaśmiał się. Podeszłam do jego łóżka i usiadłam na jego skraju.
-Słyszałam, że idziecie dzisiaj na imprezę, weźmiesz mnie ze sobą?- zamrugałam, żeby wyglądać słodko.
-Czemu nie zapytasz się Jasona? – uniósł brwi.
-Bo on załatwił sobie jakąś dziwkę- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Serio?! Myślałem, że jesteście razem…- pokręciłam przecząco głową. – dobra, możesz iść ze mną- mrugnął do mnie. Na mojej twarzy pojawił się olbrzymi uśmiech. Rzuciłam mu się na szyję
-Dziękuję!
-Masz sukienkę? –spytał. Zamurowało mnie… Gdzie chciałam iść, jeżeli nie miałam sukienki…?! Pokręciłam zawstydzona głową. – W takim razie zabieram cię na zakupy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ta będzie świetna- blondyn pokazał mi czarną sukienkę z cekinami. Była dość krótka, ale wzięłam ją od niego i powędrowałam do przymierzalni.
Wygładziłam materiał, oglądając się z każdej strony. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i niepewnie opuściłam przymierzalnię. – Wszyscy tam padną- mrugnął do mnie. Moje policzki oblał rumieniec.
-Chyba jest za krótka- przyznałam, łapiąc za koniec sukienki i spuszczając ja jeszcze niżej.
-Żartujesz?! Jest idealna. Jeżeli ją nie weźmiesz, to się obrazę- skrzyżował ramiona na piersiach. Zaśmiałam się i przytaknęłam.
-Jak zgwałci mnie jakiś zboczeniec, to będzie twoja wina- odparłam do żartów, chociaż wiedziałam, że nie było to na miejscu, bo już kiedyś coś podobnego się wydarzyło.
-Nie odstąpię cię na krok- przyłożył dłoń na serca. Wywróciłam oczami. Uwielbiałam Ryana. On z nich wszystkich miał największe poczucie humoru. Liam to był ten opiekuńczy, Niall głodny, Harry irytujący, a Zayn … nie wiem co o nim powiedzieć. Zayn jest specyficzny, ma swoje dobre i złe dni, zależy jak trafisz. Potrafi być super kumplem, ale na następny dzień jest jak wrzód na dupie, ale i tak go lubię. A Jason? Był jedyna osobą, którą kochałam, a on mnie tak ranił. Chciałam mu powiedzieć co do niego czuję, ale bałam się. Bałam się, że mnie wyśmieje. Mam dopiero 15 lat, niedługo 16. A ta kobieta? Mogła być spokojnie po 20. To jasne, że gdyby miał decydować ,to wybrałby ją. Ona może mu dać, to o co Jasonowi chodziło zawsze- seks. Ja nie, bo nie chcę na razie. Nie ukrywam, że byłabym stanie to z nim zrobić. – Be?-spytał Ryan. Zamrugałam kilkakrotnie, wracając do żywych.
-Tak?-spytałam, oblizując usta.
-Jeszcze te buty- wręczył mi szpilki. Były piękne i przede wszystkim wysokie. Uśmiechnęłam się i ubrałam je na stopy. Przeszłam parę razy po sklepie, demonstrując mu. Kiedy byłam mniejsza uwielbiałam chodzić po domu, w masakrycznie wysokich szpilach mamy.- będziesz gwiazdą wieczoru, a Jason porzuci tą swoją dziwkę- mrugnął do mnie.
-Dziękuje, jesteś wspaniałym przyjacielem- podeszłam do niego i objęłam. Już nie byłam tak niska w porównaniu do niego.
-Staram się- mruknął.
***********************************
No i 22 już za nami. Omg, nie mogę uwierzyć, że jeszcze 3 rozdziały. Płaczę ;(
niedziela, 28 września 2014
21.
Zatrzymaliśmy się przed centrum handlowym, co mnie zdziwiło. Brunet wysiadł z auta, co także zrobiłam ja. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął się. Na sam ten widok, sama powtórzyłam gest. Wyciągnął swoją dłoń w moi kierunku, która bez wahania uścisnęłam. W moim brzuchu wybuchło tysiące motyli.
-Powiesz mi gdzie idziemy?-spytałam, przygryzając wargę.
-Dowiesz się w moi czasie- szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. Przytaknęłam, nie wiedząc jak mu odpowiedzieć. W milczeniu szliśmy przez galerię, ściągając wzrok wszystkich napotkanych nastolatków. Dziwnie się czułam, czując na sobie wzrok wszystkich. Postanowiłam jednak nie zwracać na nie uwagi i iść z podniesioną głową. Mogłam przecież czuć się wyjątkowo, że jestem z Jasonem tak blisko. – O czym myślisz, aniołku?- uwielbiałam, gdy tak do mnie mówił. Czułam wtedy, że nie jestem mu obojętna.
-O niczym konkretnym. Po prostu dziwnie czuję się, gdy wszyscy, na nas się tak patrzą- wyznałam, czerwieniąc się.
-Zazdroszczą mi i tyle- mrugnął do mnie. Boże co on ze mną robił? Miałam ochotę skakać, albo zacząć krzyczeć z radości. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spostrzegłam, że Jason ciągnie mnie do sklepu z biżuterią.- Pomożesz mi wybrać coś?-spytał. Przytaknęłam żwawo i stanęłam przez gablotkami, wypełnionymi drogą biżuterią.- Potrzebuję czegoś ładnego dla kogoś wyjątkowego- uśmiechnął się, gdy to mówił. Miał kogoś i mi nic nie powiedział? Moja mina od razu zrzedła. Po co mnie tutaj ciągnął? Dobra, nie wiedział, że coś do niego czuję, ale i tak poczułam ukłucie w dole brzucha i jakby ktoś dał mi w twarz.
Chwilę beznamiętnie oglądałam różne dodatki, aż mój wzrok zatrzymał się na pięknej bransoletce ze złota. Uśmiechnęłam się blado.
-Ta jest piękna- szepnęłam, ale on to usłyszał, ponieważ stał obok mnie.
-Jesteś pewna?
-Na 100%- sztucznie się uśmiechnęłam, aby wyglądało to wiarygodnie.
-Dzięki, jesteś najlepsza- cmoknął mnie w policzek. W moim brzuchu znowu wybuchło stado motyli. Spuściłam wzrok, rumieniąc się. – Zaczekasz tutaj?- przytaknęłam i zajęłam się oglądaniem reszty biżuterii. Była piękna, jeżeli kogoś na to stać. Ciekawa jestem dla kogo Jason kupił tą bransoletkę. – Idziemy?-potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości. Nie odzywałam się, bo byłam zbyt zajęta myślami. Ciekawość i zazdrość zżerała mnie od środka.
Wróciliśmy do samochodu. Podczas drogi zamieniliśmy ze sobą tylko kilka słów.
-Pomożesz mi jeszcze w jednej sprawie? – przytaknęłam, chociaż nie chciałam tego robić. – Bądź gotowa na 19- mrugnął do mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wsunęłam do kieszeni jeansów telefon i zeszłam na dół. Jason już na mnie czekał. Posłałam mu lekki uśmiech i ubrałam buty. Opuściliśmy dom i wsiedliśmy do jego samochodu. Nie wiedziałam gdzie jechaliśmy, ale to mnie jakos nie obchodziło. Chciałam jedynie zaszyć się pod kołdrą i wypłakać się. Czułam się jakby przegrana, kimkolwiek była ta dziewczyna.
Jason prowadził mnie przez las. Szedł jako pierwszy, torując mi drogę i uprzedzając o przeszkodach. Z jego pomocą cała i zdrowa dotarłam na niewielka polanę, na środku której coś się paliło. Podeszliśmy bliżej i dopiero później zobaczyłam, że palące się przedmioty to świeczki. Świetnie oświetlały koc, na którym był koszyk. Odgłosy, które dochodziły z lasu, robiły jakiś romantyczny nastrój.
-Co o tym myślisz?-spytał po chwili, gdy już wszystkiemu się przyjrzałam.
-Nie wiedziałam, że masz duszę romantyka. –zaśmiałam się bez humoru, ale on tego na szczęście nie zauważył.
-Szczerze? Ja też nie. To jak? Ujdzie? –w jego głosie słyszałam wahanie.
-Ujdzie? To jest cudowne- przyznałam szczerze. Odetchnął z ulgą.
-To dobrze, bo twoja opinia jest dla mnie ważna. Usiądziesz?-wskazał na koc. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i usiadłam, tak aby niczego nie zniszczyć. Zajął miejsce obok mnie, sięgając po coś do koszyka. Moim oczom ukazał się bukiet z … - zaczęłam liczyć. Ukazał się bukiet z piętnastu białych róż. –To dla ciebie- szepnął, podając mi kwiaty. Otworzyłam buzie i zatkałam ją ręką. Byłam w szoku.
-Naprawdę?-moja ręka drżała, gdy sięgałam po piękne rośliny.
-Oczywiście- przytaknął- To wszystko jest dla ciebie.- kiedy usłyszałam to zdanie w moich oczach momentalnie zebrały się łzy, a niektóre z nich spłynęły po moich policzkach.
-Dziękuję, to wszystko jest jak spełnienie snów. Nigdy nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego. –zaśmiałam się i wytarłam nos.
-Muszę wynagrodzić ci to, co zrobiłem źle. Mam dla ciebie jeszcze jedną rzecz. – sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął małe pudełeczko. Otworzył go i wyciągnął coś z niego. Zorientowałam się, że to bransoletka, którą dzisiaj wybrałam. – Jesteś moim aniołkiem- szepnął, zanim zapiął ją na moim nadgarstku. Wtedy totalnie się rozpłakałam. Rzuciłam mu się na szyję, mocno tuląc. Brunet obwinął ramiona wokół mojej talii. Łzy wciąż płynęły po moich policzkach, a ja czułam się jakbym przeniosła górę. Miałam nadzieję, że to co się stało między nami rozwinie się. Mogę czekać, jeżeli się to stanie.
Nie wiem ile tak wisiałam na nim, ale mogłabym to robić już zawsze. Niechętnie odsunęłam się od niego, ale Jason przyciągnął mnie do siebie i umieścił między swoimi nogami. Oparłam plecy o jego klatkę piersiową. Brunet oparł brodę o moje ramię, sprawiając, że jego włosy łaskotały mój policzek. Wpatrywałam się w ciemność, uśmiechając do siebie jak głupia do sera. Chciałam tam zostać już zawsze, z dala od problemów i rzeczywistości…
******************************************
21! Nie migę uwierzyć, że zostały jeszcze 4 rozdziały ;(. Myślę, że w środę pojawi się następny ;). Do zobaczenia
Ps, dzięki za komentarze i wyświetlenia ;*
piątek, 26 września 2014
20.
-Nie masz pojęcia jak się martwiłem- usłyszałam dobrze znany mi głos. Zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę. Postanowiłam się do niego nie odzywać. Przez to co zrobił nie umiałam. Bolał mnie fakt, że on to zrobił. – Be?-spytał. Poczułam jak łzy po raz kolejny uniemożliwiają mi normalne widzenie.
-Co?-spytała, sama słysząc jak mój głos się łamał.
-Nie wiem co wydarzyło się wczoraj , ale jestem pewien, że po raz kolejny nawaliłem.
-Masz rację, nawaliłeś- wciąż się do niego nie odwróciłam.
-Be, proszę cię spójrz na mnie- wzięłam głęboki wdech, zanim powoli się odwróciłam. Uniosłam głowę, spoglądając na niego, załzawionymi oczami. Znów to robiłam i nie byłam z tego powodu zadowolona. Nie chciałam płakać.- Ja ci to zrobiłem?-jego głos drżał i jakby się łamał. – Boże, jestem potworem –szepnął jakby do siebie. –Be, tak mi przykro.
-Słyszałam to już- przełknęłam ślinę. Patrzyłam wszędzie, tylko nie na niego.
-Wiem, ale tak cholernie mi przykro- szepnął. Zrobił krok w moją stronę, ale ja cofnęłam się. Zdecydowałam się, spojrzeć mu w oczy. Widziałam w nich wielką skruchę. Zamknęłam oczy, przygryzając wargę. Przełknęłam ślinę i otworzyłam oczy. Zobaczyłam jak brunet pada na kolana i obwija ramiona wokół moich nóg. Nie rozumiałam co się dzieje. –Pewnie mnie nienawidzisz. Uwierz ja siebie też. Zawsze coś spieprzę. Jestem do bani- normalnie, gdy tak mamrotał pod nosem zrobiło mi się go żal. Gdy widziałam go takiego coś jakby we mnie pękło. Nie czułam już złości, tylko smutek, ale nie za to co zrobił. Po raz kolejny widziałam w nim skrzywdzone dziecko. Nie chciałam ulec i od tak mu wybaczyć. Jednak coś sprawiało, że to zrobiłam. Jason był osobą, na którą nie mogłam się gniewać długo.
-Czemu to zrobiłeś?-spytałam cicho, nie będąc pewna swoich słów.
-Nie mam pojęcia. Nie pamiętam nic z wczoraj- wyznał. – Upiłem się.
-Wiem-westchnęłam.
-Co mam zrobić, abyś mi wybaczyła?-spytał, sięgając po moja dłoń i łącząc nasze palce.
-Nie wiem.
-Mam po prostu ciężki czas i przerasta mnie to czasami- usłyszałam jak mówi cicho.
-Co się dzieje?-czemu się martwiłam? To on powinien się martwić.
-Problemy w interesach.- przygryzłam wargę.
-Puścisz mnie? Chciałabym pójść do łazienki- wymamrotałam. Chwilkę jeszcze czułam jego ramiona, ale później ustąpił i pozwolił mi iść na górę. Wspięłam się po schodach i poszłam do łazienki. Szybko rozebrałam się i weszłam pod prysznic, dokładnie myjąc ciało.
Opuściłam kabinę i obwinęłam swoje ciało ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem, nie dowierzając w to co zobaczyłam. Mój policzek przybrał fioletowy kolor. Westchnęłam i sięgnęłam po kosmetyki. Nałożyłam sporą warstwę „ tapety”, aby zakryć to. Kiedy dziesięć razy sprawdziłam, czy aby nic nie widać, opuściłam łazienkę. Spodziewałam się Jasona w sypialni, ale jego tam nie było. Ubrałam na siebie bieliznę, oraz spodenki i top na ramiączkach. Włosy spięłam w kucyka na czubku głowy i wyszłam. Na dole w kuchni zrobiłam sobie śniadanie, składające się z kanapki z serem, oraz herbaty.
-Be?-zawołał Jason. Westchnęłam.
-W kuchni- odpowiedziałam, nie będąc pewna, czy mnie usłyszał. Kiedy wszedł na moje usta wkradł się ledwo zauważalny uśmiech. Miał ze sobą misia. Był taki śliczny.
-To dla ciebie- niepewnie podał mi pluszaka. Złapałam go do rąk i po obejrzeniu z każdej strony, przytuliłam. Nie wiem jakim cudem, ale tak pięknie pachniał nim. Mogłam bez problemu wyczuć jego perfumy, pomieszane z czymś, czego nie mogłam zidentyfikować. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie
-Dziękuję, jest śliczny- przygryzłam wargę.
-Proszę cię, wybacz mi- kucnął przede mną. Położył swoje dłonie na moich udach. Moje ciało przeszedł dreszcz. Czułam jakby moja skóra paliła tam, gdzie mnie dotknął.
Chwilę patrzyłam na niego, aż przytaknęłam. To co zobaczyłam było najpiękniejszą rzeczą w moim życiu- jego uśmiech. W moim brzuchu wybuchło tysiące motyli. Co się ze mną działo? Czy to właśnie jest to oklepane zakochanie? Sama nie wiem jak określić, uczucie, którym go darzę. Kiedy dotykał mnie, wręcz rozpływałam się pod jego dotykiem. Kiedy patrzył na mnie moje policzki przybierały czerwony kolor. Kiedy uśmiechał się do mnie, czułam niewyobrażalne ciepło. Był jedyną osobą, którą coś obchodziłam. Mogłabym oddać mu wszystko, chociaż i tak nie miałam nic. Bałam się pomyśleć, że go kochałam. Przecież nie mogłam. Nie chciałam cierpieć, chociaż było to nie nieuniknione. Teraz, kiedy miałam go dla siebie było ok, ale co będzie jak będzie pieprzył przypadkowe panny? Przecież moje serce rozleci się na tysiące kawałków. Czy to była miłość? Jest po to, aby cierpieć? W takim razie nie chcę jej. Jason nigdy nie zechce takiej małolaty jak ja. Co mogłam mu dać? Nic, właśnie. Nie byłam żadną boginią, czy nie wiadomo kim, żebym mogła zatrzymać go dla siebie.
-Jesteś moim aniołkiem – szepnął, zanim przytulił mnie. Chciałam zostać już na zawsze. Tylko to chciałam. Chciałam go…- Chciałbym gdzieś cię zabrać- dodał, zanim odsunął się ode mnie. Uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam. Złapał mnie za rękę i podniósł. Wstałam na własne nogi i za nim poszłam. Wsiedliśmy do jego samochodu, a Jason gdzieś pojechał. W czasie drogi ukradkiem zerkałam na niego, nie mogąc się napatrzeć. Był taki idealny. Zdałam sobie sprawę, że mogłam mu wybaczyć wszystko.
*****************************************
No i mamy 20. JUŻ! Jak to leci.
Przyznam szczerze, że jestem zdziwiona, tym co się stało pod zeszłym rozdziałem. Mimo, że komentowała to ( prawdopodobnie) jedna osoba, to i tak jestem zdziwiona, że jej się chciało. Dobra, nie zanudzam już ;)
środa, 24 września 2014
19.
Była sobota, a wreszcie mogłam powiedzieć, że zaczyna się słodkie lenistwo i zabawa.
Przewróciłam się na drugi bok i z wciąż zamkniętymi oczami zaczęłam szukać ręką ciała bruneta. Kiedy go nie zastałam otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi. Gdzie on do cholery był? Zeszłego wieczoru obiecał mi, że dzisiejszy dzień spędzimy tylko we dwójkę, nic nie robiąc. A teraz co? Znowu gdzieś zniknął. Naburmuszona podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju. Jęknęłam niezadowolona i wstałam z łóżka. Ubrałam na stopy skarpetki , a następnie opuściłam pokój. Miałam jeszcze nadzieję, że będzie na dole.
-Cześć- posłałam Ryanowi uśmiech.- Nie wiesz gdzie jest Jason?
-Hej. Nie wiem, wyszedł jakąś godzinę temu i powiedział, że będzie wieczorem.- moja mina od razu zrzedła. Wystawił mnie!- Co się stało, kwiatuszku?-spytał, wstając z kanapy i podchodząc do mnie.
-Nic- westchnęłam.- Po prostu obiecał mi, że spędzimy jeden dzień razem. – wyjaśniałam, spoglądając na swoje palce. Szczerze? Naprawdę było mi przykro. Mógł mnie przynajmniej obudzić i powiedzieć, że musimy przełożyć nasz „specjalny” dzień.
-Nie martw się- pogłaskał mnie po włosach i przytulił. Ryan naprawdę był dla mnie jak starszy brat, chociaż mało rozmawialiśmy. – Jeżeli chcesz ja mogę cię zabrać gdzieś na cały dzień-zaproponował. Od razu się rozchmurzyłam. Fajnie byłoby spędzić dzień z Ry.
-Naprawdę? Wiesz, że nie musisz tracić na mnie czasu...
-Oj, kwiatuszku, to będzie dla mnie przyjemność- uśmiechnął się. Zaczęłam skakać jak głupia. No, co ? Mam dopiero piętnaście lat i mogę być jeszcze dziecinna.
-Jejku, dziękuję- podeszłam do niego i pocałowałam jego policzek.
-Idź się przygotować- mrugnął do mnie. Żwawo przytaknęłam i poleciałam do sypialni Jasona. Tam zmieniłam starą, luźną koszulkę na białą bokserkę i różowe spodenki, oraz beżowe sandałki. W łazience zrobiłam lekki jak co dzień makijaż i rozczesałam włosy. Wyszczotkowałam jeszcze ząbki i byłam gotowa. Wsadziłam do kieszeni portfel, oraz telefon. Zbiegłam na dół, gdzie Ryan już na mnie czekał. – Pięknie wyglądasz- skomplementował mnie. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważałam się za brzydką, ale też nie byłam piękna. Dlatego zawsze na takie komplementy reagowałam rumieńcami.
-Dziękuję- szepnęłam i wyszłam z domu, zaraz za nim. Blondyn zamknął drzwi i wrzucił klucz do kieszeni swoich szortów. – Gdzie jedziemy?-spytałam.
-To niespodzianka- poruszył brwiami- Rozerwiesz się- postanowiłam się już nie odzywać.
-Może być?-spytał, jakby niepewnie. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek po raz kolejny.
-Dziękuję- ciepło się uśmiechnęłam i pobiegłam w stronę wejścia.
-Spokojni, mamy cały dzień-zaśmiał się- Najpierw chodź coś zjeść. – wywróciłam oczami, ale nic nie powiedziałam. Zaraz przy wejściu była mała restauracja, gdzie weszliśmy. Zamówiłam sobie talerz naleśników z czekoladą i truskawkami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień tak szybko jak się zaczął, tak szybko się skończył. Ryan po zmroku, czyli około 9 pm. zaparkował na podjeździe domu.
-Dziękuję ci, świetnie się bawiłam. – pocałowałam jego policzek.
-Nie ma za co, mała. Też bawiłem się niczego sobie. Nie musiałem przynajmniej cały dzień siedzieć i się nudzić.-posłałam mu jeszcze uśmiech, zanim opuściłam samochód i poszłam do domu. Od razu po wejściu spotkałam się ze zdenerwowanym Jasonem. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a zaraz po tym ogarnął mnie strach.
-Gdzie byłaś cały dzień-złapał mnie za przedramiona. Co było z nim nie tak? A no tak, było czuć od niego alkohol.
-To boli- jęknęłam, krzywiąc się.
-Odpowiedz!- krzyknął. Odwróciłam głowę, czując jak łzy rozmazują mi widok.
-Ryan zabrał mnie do wesołego miasteczka-odparłam cicho.
-Pozwoliłem ci?- może był pijany, ale nie pozwolę się tak traktować. Zamrugałam kilkakrotnie i zacisnęłam zęby, czując jak narasta we mnie złość. Szarpnęłam mocno, wyrywając mu się.
-Nie muszę ci się spowiadać ze wszystkiego- na samym początku mówiłam spokojnie, ale zaczęłam podnosić głos.- Przypomnę ci, że to ty wolałeś iść się nachlać i wystawiłeś mnie- syknęłam. W jednym momencie poczułam mocne pieczenie na policzku. Rozchyliłam usta, nie dowierzając, że to zrobił. Jason mnie uderzył. Mój Jason, który jest taki troskliwy, mnie uderzył.
-Nigdy nie podnoś na mnie głosu- syknął. Nie słuchałam go jednak. Byłam zbyt oszołomiona. On nie mógł tego zrobić. Ale zrobił, uwierz w to- powiedziała moja podświadomość.
Oblizałam wargę, a na języku poczułam krew. Uderzenie było tak mocne?
-Nie wierzę, że to zrobiłeś- szepnęłam, zanim łzy zaczęły płynąć po moich rozpalonych policzkach. Pokręciłam jedynie głową i odwróciłam się. Nie zastanawiając się, wybiegłam z domu, taranując po drodze Ryana. Nie zwracałam uwagi na to, że mnie wołał. Biegłam jedynie przed siebie, prawie potykając się o własne stopy. Zatrzymałam się dopiero przed parkiem. Tam chciałam zostać. Z dala od wszystkich i wszystkiego co złe i przykre.
Usiadłam na ławce i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. Oparłam policzek, który mnie nie bolał o kolano i spojrzałam w ciemność. Zamknęłam oczy, rozkoszując się ciszą i spokojem. Zastanawiałam się, co takiego zrobiłam, że Bóg tak mnie ukarał. Miałam dopiero piętnaście lat. Potrzebowałam rodziców. Potrzebowałam kogoś, kto by mnie kochał. Niestety o tym mogłam pomarzyć. Byłam jedynie zbędną istotą na tym świecie. No, bo komu byłam potrzebna? Wiele osób traktuje mnie jak najgorsze gówno. Chciałam wrócić do czasów, gdy moim jedynym zmartwieniem było w jaką sukienkę mam ubrać lakę, czy jakiego smaku kupić żelki.
Westchnęłam i otarłam łzy. Miałam dość, że byłam tak słaba. Nie chciałam płakać, ale jednak to robiłam. Jestem do bani.
****************************************
Nie ukrywam, że jestem zawiedziona ;(. Nawet bardzo. 2 komentarze? Pytałam się, czy to kontynuować, a że chcieliście, ok dodaję nowy. nie jestem jednak pewna tej decyzji...
niedziela, 21 września 2014
18.
-Z tej młodej robiła dziwkę, a sama jest nią jest!- ktoś krzyknął. Na moich ustach unormował się uśmieszek.
Stało się tak jak chciałam, więc niepotrzebnie tam siedziałam. Spakowałam telefon do torby, która przewiesiłam na ramię. Wstałam i tak po prostu wyszłam. Szłam przez korytarz, nie oglądając się za siebie.
-Zabiję cię, suko!-krzyknęła z drugiego końca korytarza. Dobrze, że zdążyłam już dojść do wyjścia.- Będziesz skończona!- krzyknęła. Widziałam, że zaczęła biec na swoich obcasach w moim kierunku. Nie chciałam mieć konfrontacji z nią, więc szybko opuściłam szkołę. Nie obejrzałam się za siebie, tylko zaczęłam biec w stronę domu Jasona. Na całe szczęście moja kondycja nie była tak strasznie zła i zdążyłam ją zgubić. Oparłam się na udach i zaczęłam głęboko oddychać. Moje serce biło bardzo szybko i nierówno. Jeżeli mam być szczera, to bałam się jej. Eva była nieprzewidywalna. Nie mam bladego pojęcia jak mogłam się z nią przyjaźnić przez 9 miesięcy.
Poczułam słoń na ramieniu, więc szybko się odwróciłam.
-Niespodzianka- zaśmiał się kpiąco Louis. Nie wiem co we mnie znowu wstąpiło, ale jednym ruchem strzepnęłam jego dłoń i rzuciłam się w ucieczkę. Biegłam najszybciej jak umiałam. Czułam jak nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa, ale wiedziałam, że muszę biec dalej. Drogę, którą pokonywałam w 10 minut, teraz trwała nieco ponad 3. Nie fatygowałam się otworzyć furtki, tylko, nie pytajcie jak, ale przeskoczyłam nad ogrodzeniem i podleciałam do drzwi. Nacisnęłam klamkę, ale ta nie chciała ustąpić. Moje ciało obleciał dreszcz. Zaczęłam walić w drzwi, ale odpowiadała mi jedynie cisza. Kurwa, gdzie jesteś Jason?!
-Nie jesteś tak mądra jak myślisz. To co zrobiłaś było olbrzymim błędem. A teraz za niego zapłacisz, niekoniecznie w sposób jaki ci się spodoba- zaśmiał się. Nie myślałam, tylko znowu rzuciłam się w ucieczkę. Obiegłam dom i znalazłam się w starej szopie. Bałam, tak straszliwie się bałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale na pierwszy rzut oka nie znalazłam nic czym mogłabym się obronić. Właśnie, na pierwszy. Dopiero kilka sekund później na starej szafce zobaczyłam pistolet. Nie myślałam trzeźwo. Chciałam jedynie się obronić. Nie myślałam, że kiedykolwiek przyda mi się wiedza, którą przekazał mi tata. Gdy miałam 12 lat uwielbiałam z nim chodzić na strzelnicę i na polowania. Złapałam za broń i sprawdziłam, czy była naładowana. Okazało się, że do pełna. Złapałam ją tak jak należało i schowałam za plecy, opuszczając szopę.
-Zdecydowałaś się zrobić to po dobroci?-zakpił i zaczął stawiać małe kroki w moim kierunku. Wyciągnęłam rękę zza pleców, wyciągając ją przed siebie.
-Nie zbliżaj się, bo nie zawaham się strzelić- syknęłam. Kiedy trzymałam w dłoni to cudeńko, czułam się silna. Usłyszałam jego śmiech.
-Co możesz mi zrobić? Odłóż to, zanim złamiesz paznokcia. Ta zabawka dla twardzieli- podniosłam dłoń i strzeliłam w niebo. Zrobiłam to na oślep, ale wyszło mi, bo niedaleko mnie spadł ptak, którego zestrzeliłam. Przepraszam ptaszku... Nie chciałam.
-Nadal uważasz, że nie potrafię się posługiwać bronią? Nie zbliżaj się, bo nie zawaham się strzelić do ciebie- powtórzyłam.
-Be! Odłóż to, zanim zrobisz sobie krzywdę!-krzyknął Jason. Spojrzałam w jego kierunku. Obok niego stali wszyscy. Teraz się pojawili?
Jason zaczął kierować się do mnie. Wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy, ale wciąż uporczywie trzymałam broń przed sobą.
-Nikt się nie rusza, bo źle się to skończy- syknęłam. Co się ze mną działo? To nie byłam ja! Przecież nigdy nie zachowywałam się tak. Chciałam rzucić tym pistoletem na ziemię, ale nie mogłam. Coś mi na to nie pozwalało. Moja dłoń się trzęsła. Walczyłam ze sobą, ale wreszcie opuściłam rękę.
-Jesteś szalona!- krzyknął Louis, zanim zaczął uciekać. Spuściłam wzrok, a broń wypadła mi z ręki. Przykucnęłam i objęłam głowę rękami.
-Be, aniołku, co się dzieje?-szepnął Jason, gdy obok mnie przykucnął.
-Nie wiem. Nie zachowuje się jak ja- wyjąkałam.
-Jason?-spytał Zayn.
-Co?-warknął.
-Mała załatwiła nam obiad- pokazał palcem na zestrzelonego ptaka i zaśmiał się. Mimo, że nie było mi do śmiechu, to jego żart rozśmieszył mnie.
-Nie chciałam skrzywdzić tej istocie- wymamrotałam. Zamrugałam kilkakrotnie, pozbywając się łez.
-A Louisowi chciałaś?-spytał Niall. Wszyscy jak na zawołanie na niego spojrzeli i zmrozili spojrzeniem.
-Może to dziwacznie zabrzmi, ale tak. Chciałam zrobić mu krzywdę. – wszyscy spojrzeli na siebie znacząco, ale nic nie powiedzieli. Nie czułam się winna, że tak powiedziałam, bo to była prawda.
******************************************
No i mamy już 18. Jak to leci ... ;<. Zostało mam 7 rozdziałów do końca. Na szczęście już mam pomysł na początek następnej część.
Następnego rozdziału można się spodziewać, myślę że w środę, ale nie obiecuję. bo znowu dużo się szykuje i nie wiem jak się wyrobię. Do zobaczonka *_*.
piątek, 19 września 2014
17.
-Mówiłam ci, że te zdjęcia nie działają-mruknęła mało zrozumiale blondynka.
-Ale wyglądają na autentyczne.
-Może tak, ale matole ona nie ma tak wielkich cycków!- zmrużyła na niego oczy.
-Oj tam, to co proponujesz?
-Znałam dobrze Beyonce i wiem, że na nią głupie, przerobione zdjęcia nie zadziałają. A jakby dać jej dragi, a McCanna upić? On nie przepuści takiej okazji
-To już było- Louis spojrzał na nią wymownie- Myśl tą główką.- puknął ja lekko w czoło.
-Po co, jeżeli możemy się pieprzyć- pisnęła.
-Nie mogę- skrzywiła się.- Muszę pobyć trochę z Jamesem. Nie może się dowiedzieć, że pieprzymy się od samego początku.
-Dobra, ale jesteś mi za to winna striptiz.
-Dla ciebie wszystko. – po tym zaczęła się rozbierać. Wolałam dalej nie oglądać. Położyłam laptopa na szafce i zeszłam z łóżka. Postanowiłam iść na dół i wrócić później, gdy skończą tą schadzkę.
Stanęłam w salonie i posłałam wielki uśmiech chłopakom.
-Udało się?-zapytał Jason.
-Nie uwierzysz- pisnęłam podekscytowana i zaczęłam skakać. – Udało się! Mam na nich haka. Wszystko powiedzieli.
-To wspaniale- uśmiechnął się. Szybko po szłam do kuchni i wzięłam do rąk 6 butelek piwa. Kiedy pojawiłam się z powrotem w salonie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Podałam im alkohol i usiadłam obok mojego przyjaciela. Zapach jego perfum wypełnił moje nozdrza. Serce od razu zaczęło szybciej mi bić. Czemu on musiał być aż tak cudowny? Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Jego włosy jak zawsze były starannie ułożone. – Nie powinnaś iść spać? –spytał. Wywróciłam sekretnie oczami.
-Nie jestem małą dziewczynką- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jesteś- pokazał mi język.
-Nie.-zrobiłam to samo.
-Chodź- złapał mnie za rękę- Chyba sam muszę cię ułożyć do łóżeczka- chciałam zaprotestować, ale o już ciągnął mnie za schody.
-Robisz to specjalnie- powiedziałam z wyrzutem.
-Wcale nie- odpowiedział jakby urażony. Wywróciłam oczami.- Muszę zadbać o ciebie- z chwilą, kiedy wypowiedział to zdanie myślałam, że nie wytrzymam i zacznę się śmiać.
Kiedy weszliśmy do sypialni od razu podeszłam do laptopa i zatrzymałam nagrywanie. Tyle w szczególności mi wystarczyło. Zgrałam to wszystko na PenDrive i schowałam do torby. – Dobra, jeżeli zrobiłaś co miałaś zrobić, to teraz do łazienki, kąpać się.
-A jeśli cię nie posłucham?- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Sam się tobą zajmę. –wzruszył ramionami. Zaśmiałam się.
-Nie odważyłbyś się- pokazałam mu język i odwróciłam się do niego tyłem.
-Dobrze wiesz, że tak. A teraz zwyczajnie mnie podpuszczasz- nie odezwałam się. Dwoje silnych ramion oplotło mnie w pasie. – Dobra jak chcesz. – mruknął mi do ucha. Moje ciało przeszedł dreszcz, a serce zaczęło łomotać jak oszalałe. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Ostatnio zaczęłam tak reagować na jego dotyk. Zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę. Jego rozgrzane palce dotknęły skóry na moim brzuchu, gdy zaczął powoli unosić top.- Nadal jesteś pewna, że się nie odważę?-spytał.
-Nie odważysz się- szepnęłam. Uczucie jego gorącego oddechu za uchem i gorącym rąk na skórze doprowadzało mnie do szaleństwa.
Jego dłonie powoli przesuwały mój top do góry, aż zatrzymał się pod piersiami. Nie trwało to jednak długo, ponieważ ponownie zaczął go unosić. Uniósł moje ręce, ściągając go ze mnie.
Jason
Dotknąłem jej gorącej skóry.
-Jason, chyba sama sobie poradzę-szepnęła niewyraźnie, że ledwo to zrozumiałem.
-Oh, wiem to. Jesteś po prostu leniwa. – zaśmiałem się cicho i puściłem ją. Be szybko złapała za bluzkę i zakryła się nią.
-Ja?
-Chyba nie ja-wywróciłem oczami.
-Posprzeczałabym się- posłała mi uśmiech i mocniej przycisnęła materiał do klatki piersiowej.
-Wiesz, że widziałem nie raz dziewczynę i to nie tylko bez bluzki.
-Może ty widziałeś, ale dla mnie to krępujące –oblizała usta. Nie wiem, czy zrobiła to nieświadomie, czy specjalnie, ale wyglądała jak milion dolarów. Dosłownie. Zaczęła stawiać kroki na przód, ale zagrodziłem jej drogę, rozbawiony. Ciekaw byłem co zrobi.
-Przesuniesz się, bo chcę przejść. – szepnęła, patrząc na podłogę.
-A magiczne słowo?-spytałem. Szkoda, że tego nie nagrywałem. Ta dziewczyna była obłędna.
-Proszę?-podniosła wzrok i spojrzała na mnie wyczekująco.
-Nie, liczyłem na coś w stylu : Proszę, mógłbyś przesunąć swój seksowny tyłek, za który można zabić?
-Chyba poprzewracało ci się w tym, cytuje „ seksownym tyłku” – położyła jedną dłoń na biodro, a drugą wciąż podtrzymywała top przy ciele- Twoje niedoczekanie McCann- popchnęła mnie lekko i przeszła obok. Kręciło mnie to, ze raz była tak strasznie nieśmiała, a za chwilę robiła się pewna siebie i sarkastyczna, plus zerkając na odkryty, w niektórych miejscach, stanik nie pomagało. Kochałem fiolet, a ona właśnie takiego koloru nosiła.
-Nie tak szybko, skarbie- złapałem ją w talii i rzuciłem na łóżko. Brunetka zaczęła się śmiać. Uwielbiałem tego słuchać, dlatego zacząłem ją łaskotać. Czułem się dziwnie fajnie, gdy tak bezwstydnie dotykałem ją w talii i na brzuchu.
-Przestań- wyjąkała lekko łapiąc oddech.
-A co dostanę w zamian?-na chwilę przestałem, ale zaraz znowu zacząłem.
-Cokolwiek chcesz- krzyknęła.
-Nie kuś, aniołku- oblizałem dolną wargę. Robiłem to specjalnie. Wiedziałem, że zawsze ją peszy, albo zawstydza, chociaż nie wiem czemu. –Mogę wybrać co chcę?-spytałem
-Tak!-krzyknęła. Po jej twarzy zaczęły spływać łzy od nadmiaru śmiechu. To tak uroczo wyglądało. Chwila, czy ja pomyślałem uroczo? Serio, źle się ze mną dzieje. Na całe szczęście tylko ona wie jaki jestem.
-Wyjdź gdzieś ze mną- szepnąłem, nachylając się nad nią i przestając łaskotać.
-Dobra- szepnęła, kiedy unormowało trochę oddech. Uśmiechnąłem się tryumfalnie. Dzieliło nas kilka centymetrów, ale nie chciałem jej teraz całować. Nie wiem czemu, ale nie chciałem. Musnąłem jedynie jej nos i podniosłem się.
-Marsz do łazienki, już po północy a ty jeszcze nie w łóżku- pogroziłem jej na żarty.
-Dobra, ale mam jeszcze jedną prośbę.
-Dla ciebie wszystko, księżniczko-zaśmiałem się.
-Mógłbyś się włamać do systemu, który operuje telewizorami na stołówce i równo o 12:30 włączyć ten film, który nagrałam?
-Jasne, a teraz zmykaj- mrugnąłem do niej. Dziewczyna podleciała do mnie i cmoknęła mnie w policzek.
-Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła- po tych słowach wyszła. Jeżeli kto inny poprosiłby mnie o pomoc nawet bym nie rozważył tego, ale tej istotce nie mogłem odmówić. Była jedynym źródłem szczęścia, które było blisko mnie.
***********************************
Kolejny rozdział za nami. Co o nim myślicie? dzieje się w nim coś, bardziej odważnego pomiędzy Jasonem, a Be, cieszycie się ;D?
środa, 17 września 2014
16.
-Jason, już dobrze. Dosyć tego bandaża- odparłam stanowczo, szarpiąc się. Brunet jednak dalej obwijał moją dłoń elastycznym bandażem. Kiedy skończył wyglądałam jak pokraka.
-Skończyłem-wyszczerzył się.
-Ta, dzięki. Teraz lecę- mruknęłam i zdrową ręką złapałam za torbę.
-Podwiozę cię-wziął kluczyki i wyszliśmy na dwór. Zajęłam miejsce pasażera w jego czarnym Land Roverze. Droga minęła szybko, ale w totalnej ciszy.
-Emm… dzięki- odezwałam się, kiedy stanął na parkingu. Na prawdę nie chciałam tam iść, ale musiałam.
-Spoko, do zobaczenia- cmoknął mnie w policzek.
-Pa- odparłam i opuściłam samochód. Poprawiłam torbę na ramieniu i niepewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je i ponownie wzrok wszystkich padł na mnie. Duża część uczniów wybuchła śmiechem. Zmarszczyłam brwi i skierowałam się w stronę tablicy ogłoszeń. Kiedy spojrzałam na ścianę o mało nie dostałam zawału. Zobaczyłam jakieś przerobione zdjęcie, gdzie jestem ja z Jasonem. NAGO! Otworzyłam ust ze zdumienia i sięgnęłam po kartkę. Zgniotłam ją i schowałam do kieszeni. Suka przegięła. Co ja jej zrobiłam?! Oj, popamięta mnie. Jeszcze nie wiem co zrobię, ale gorzko tego pożałuje. Zacisnęłam mocno zęby i tak po prostu skierowałam się do wyjścia. Nie chciałam tam dłużej być. Trąciłam każdego, kto wchodziło mi w drogę i wcale się tym nie przejmowałam.
-Harry! Nie trzaskaj tymi drzwiami- mruknął Jason z salonu. Wywróciłam oczami i udałam się tam- Be? Co ty tutaj robisz? Przecież godzinę temu odwiozłem cię.
-Nic- mruknęłam i runęłam na kanapę bok. –Patrz- wyciągnęłam z kieszeni pognieciony kawałek papieru.
-Skąd to masz?-mruknął chłopak- Przecież nie było czegoś takiego.
-Właśnie wiem!- krzyknęłam. – Tym samym zyskałam miano dziwki- dodałam cicho.
-Czego?!- krzyknął. Skrzywiłam się i pomasowałam ucho na znak, że zbyt podniósł głos.
-Dziwki-szepnęłam- Między innymi dlatego moja ręka wygląda jak wygląda- wywróciłam oczami.
-Boję się spytać co zrobiłaś- stwierdził rozbawiony brunet.
-Chyba złamałam nos takiej jednej dziewczynie- skrzywiłam się i spuściłam głowę. Dopiero teraz zaczęłam się tego wstydzić. – No co miałam zrobić? Byłam wściekła, a ona mnie zaczęła wyzywać, to dostała suka- mruknęłam. Co się ze mną działo?! – Zbyt dużo z tobą czasu spędzam- stwierdziłam i pokręciłam głową załamana.- Przez ciebie zaczęłam klnąc – spojrzałam na niego z udawanym wyrzutem.
-Mnie to nie przeszkadza- stwierdził i wzruszył ramionami.
-A co tobie przeszkadza?-uniosłam brwi, lekko się uśmiechając.
-Nienawidzę, gdy ktoś wywraca oczami- stwierdził.
-Pamiętam!-krzyknęłam, rozbawiona.
-Przyznaj się, robiłaś to specjalnie-pokiwałam głową w boki i udałam, że myślę.
-Tak, żeby cię tylko wkurzyć-zaśmiałam się i usiadłam po turecku, przodem do niego.
-I ci się udało. Chciałem cię udusić.
-Oj, nie przesadzaj- walnęłam go w ramię.
-No wiesz co- udał, że go to zabolało i zaczął masować to miejsce- A tak na serio jak na taka dziewczynę to jesteś silna- stwierdził.
-Jaką?-spytałam ciekawa.
-Bądźmy szczerzy, wyglądasz na niewinną dziewczynkę, która nie mogłaby zabić komara- otworzyłam buzię, robiąc urażoną minę.
-Jesteś wredny- odwróciłam się do niego tyłem, udając obrażoną.
-Ale za to mnie lubisz- zaśmiał się. Czułam jak jego ciało jest bardzo blisko mojego. Zaraz po tym pocałował mój policzek.
-Jesteś niemożliwy-wywróciłam dyskretnie oczami.
-Za to też mnie lubisz-miałam mu ochotę przyłożyć. Zaśmiałam się jednak i odwróciłam głowę. Moja twarz była może z 4 cm od jego. Popatrzyłam w jego oczy, które wydawały mi się tak głębokie. Uwielbiałam jego oczy. Uśmiechnęłam się lekko. Zaczął się zbliżać. Myślałam, że pocałuje mnie, ale on zamiast tego musnął mój nos. Zrobił to specjalnie! Westchnęłam i odwróciłam głowę.
-Potrafisz speszyć każdego- mruknęłam. Nic nie odpowiedział, tylko przytulił mnie do siebie. Objął ramionami moją talię. Czułam jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone ze wstydu. On robił to specjalnie.- teraz to ty robisz to specjalnie.
-Wcale nie- mruknął mi do ucha. Czułam jak zaczyna robić mi się gorąco. Zamorduję go kiedyś.
-Jay, daj dziewczynie odetchnąć- zaśmiał się Zayn. Dziękuję ci!
-Potrafisz zepsuć każdą zabawę- Jason wywrócił oczami. A on może to robić!
-Dobra, idziesz z nami wieczorem do klubu?-spytał mnie.
-O nie! Ona zostaje w domu!- uniósł się brunet. Zaśmiałam się cicho.
-Proszę, chociaż raz- zrobiłam oczy kota. Miejmy nadzieję, że zadziała na niego.
-I tak cię nie wpuszczą- stwierdził.
-Z tobą, wpuszczą- mrugnęłam do niego.
-To nie jest dobry pomysł.- zacisnęłam mocno zęby.
-Dobra! – krzyknęłam- Powiedz lepiej, że wolisz iść beze mnie. Nie jestem idiotką i zrozumiem- mruknęłam. Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Nie wiem co się ze mną działo. Byłam taka nerwowa. To przez tą sukę Evę. Miałam ochotę wydłubać jej oczy. To jej wina. Obiecałam sobie, że mnie popamięta i dotrzymam słowa. Nawet już wiem jak. Tyle, że moje nagranie będzie autentyczne, a nie, głupie przerobione zdjęcie. Idiotka znała mnie i doskonale wiedziała, że ze mną nie zadziera się. Byłam człowiekiem mściwym. Mało komu uchodziło coś na sucho.
Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Jason. Uniosłam wzrok i zaraz zawstydzona go opuściłam.
-Przepraszam- zaczęłam- Przez to, co dzieje się w szkole zrobiłam się jakaś nerwowa. Żałuję, że na ciebie naskoczyłam.- odważyłam się spojrzeć na niego. Jego twarz nie wyrażała nic. Podszedł do łóżka i usiadł na nim. Poczułam dwoje silnych ramion, które oplotły mnie. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Uwielbiałam, gdy to robił.
-Rozumiem- powiedział tylko. Dla mnie Jason stał się przyjacielem. Takim prawdziwym, a nie jak Eva. Schlebiał mi fakt, że brunet tylko mi pokazuje tą stronę swojego charakteru...
***************************************
No to, mamy 16. Co o niej myślicie?
Nie jestem pewna, czy aby ma sens pisania tego dalej... co wy myślicie?
sobota, 13 września 2014
15.
Trzasnęłam mocno drzwiami i agresywnie zdjęłam buty. Słyszałam śmiechy, głosy, oraz muzykę z salonu. Wychyliłam głowę i o mało nie dostałam zawału. Na podłodze walało się pełno puszek i butelek po piwach i innych alkoholach, kilka kartonów po pizzach, oraz opakowania po słodyczach. Nic tylko płakać nad wyglądem salonu. Byli co najmniej jak dzieci. Weszłam do pokoju, ale gdy podeszłam bliżej widok totalnie zwalił mnie z nóg. Oni byli naćpani i upici w trzy dupy. Śmiali się jak idioci i mamrotali jakieś rzeczy.
-Kurwa!- krzyknęłam i rzuciłam jedną z butelek o ziemię, rozbijając ją. Nic tutaj po mnie nie było. Nawet nie chciałam tam być. Kopnęłam kilka puszek i opuściłam dom. Musiałam jakoś odreagować. Złość roznosiła mnie. Szłam chodnikiem, ale nie wiem gdzie.
-Dziewczyny patrzcie, to dziwka McCanna- dobra, było tego zbyt wiele. Przeszłam przez ulice, stając przed brunetką i dwoma blondynkami.
-Jakiś problem-syknęłam. Jakbym spojrzeniem mogła zabić, to one były by martwe kilka razy. Nie wiem kiedy byłam tak wściekła
-Nie, dziwko- zaśmiała się. Byłam tak strasznie zła. Co zrobiłam? Tylko uniosłam rękę i przywaliłam jej.
-Nie jestem żadną dziwką, szmato-mój ton był przesiąknięty jadem. Drugi raz uniosłam rękę i poprawiłam. Jej nos na bank był złamany, ale mój wskazujący palec chyba też. Silny ból wypełnił moją dłoń, ale się nim nie przejmowałam.-Ze mną się nie zadziera!- krzyknęłam, ale one już odeszły. Bały się i dobrze. Zacisnęłam zęby, starając się zignorować ból. Spojrzałam na swoją rękę. Był ona niej sporo krwi, a także moja jasna koszulka była poplamiona trochę. Będę miała pamiątkę. Postanowiłam ponownie pójść do parku. Zostałam w nim do późna.
Ruszyłam w drogę powrotną, dopiero grubo po 20. Szłam powoli, nigdzie się nie śpiesząc. Chociaż powinnam, bo ból był wręcz nie do zniesienia. Moja dłoń spuchła i przybrała sinawy kolor. Świetnie! Wprost wspaniale- ale sarkazm. Otworzyłam drzwi, a przy nich od razu pojawił się Jasona. O już wytrzeźwiał?!
-Co narkotyki już wyparowały? Idź po kolejną działkę- syknęłam.
-Przepraszam, że zapomniałem przyjechać- wywrócił oczami.
-No tak, byłeś zbyt zajęty ćpaniem i piciem- moje usta dziwnie się wykrzywiały jakbym chciała obnażyć zęby. Co ze mną kurde, nie tak było?!
-Boże, Be masz okres czy co?- jęknął.
-Nie- zadrwiłam. Wiem, ze źle go traktowałam, ale miałam dość. Potrzebowałam wytchnienia. To o wiele za dużo jak na piętnastolatkę. Chciałam się odwrócić i pójść do sypialni, ale mnie zatrzymał.
-Coś ty zrobiła z ręką!-krzyknął. Uniosłam ja i spojrzałam, a następnie lekceważąco wzruszyłam ramionami.
-Be, przysięgam na boga, że skopie ci tyłek
-Dalej- rozłożyłam ramiona jakbym chciała go zachęcić.
-Laska, odpuść- powiedział bardzo niski głos. Spojrzałam w jego kierunku.
-Nie laskuj mnie- syknęłam – Wracaj do salonu, to sprawa między nami.
-Lubię się wtrącać- zaśmiał się. Nie znałam go, ale jego głupie odzywki działały na mnie jak dolanie benzyny do ognia. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Nagle poczułam się źle. To nie byłam ja. Co ja robiłam? Zbyt dużo się wydarzyło. Znowu powróciła do mnie słabość. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Jasona. Przyglądał mi się z zaciekawieniem.
-Przepraszam- szepnęłam, zanim pędem rzuciłam się schodami na górę. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżku. Nie chciałam płakać i z całych sił próbowałam powstrzymać łzy. Byłam taka żałosna. Głupia, naiwna, żałosna i przede wszystkim słaba. Chciałam nie czuć nic. W jakiś magiczny sposób wyłączyć uczucia.
-Be? Aniołku, co się dzieje?- usłyszałam cichy głos Jasona. Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nie usłyszałam jak wszedł.
-Nic- wyjąkałam.
-Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć?- szepnął, całując mnie we włosy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego. Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Chłopak widząc to, przytulił mnie mocno do siebie. Byłam mu bardzo wdzięczna za całe wsparcie. Mimo, że robił złe rzeczy, to był dobrym człowiekiem.
-Wiem, ale nic się nie dzieje. Mam porostu zły dzień- skłamałam. Nie chciałam mu mówić, że w szkole miałam miano dziwki. Miałam nadzieję, że ta plotka niedługo zniknie i wszyscy o niej zapomną. Nie wiem ile tak siedziałam w jego objęciach, ale po chwili zasnęłam.
Jasona
Oddech dziewczyny się uspokoił, co mogło oznaczać, że po prostu zasnęła. Spojrzałam na jej twarzy i mogłam powiedzieć, że rzeczywiście odpłynęła. Ułożyłem ją delikatnie na poduszce i pocałowałem lekko w czoło. Nie mogłem się powstrzymać. Tylko przy niej mogłem pokazać jaki byłam naprawdę. Nawet ja mam uczucia i umiem się troszczyć o kogoś.
Spojrzałem na jej dłoń i pokręciłem głową. Byłem naprawdę ciekawy, co zrobiła. Uniosłem ją i spróbowałem ocenić szkody. Nie była chyba złamana, ale porządnie strzaskana. Wstałem i po cichu opuściłem pokój. Nie chciałem jej obudzić. Zszedłem po schodach i wszedłem do salonu, gdzie czekali chłopcy.
-I co?-spytał Liam.
-Nie wiem, nic się nie dowiedziałem.
-Musiała mieć powód, bo ona taka nie jest.
-Trzeba naszykować coś przeciwbólowego i opatrunek.
-Co znowu zrobiła?- Zayn uniósł brwi.
-Coś z ręką.
-Same kłopoty- Niall pokręcił głową i wziął łyk piwa.
- Mogłeś się domyślić jak przygarnialiśmy ją, że z tak młodą dziewczyną będą kłopoty.- dodałem. Chłopak jedynie westchnął i nic nie powiedział.
czwartek, 11 września 2014
14.
-Czemu wy zawsze, kurwa, robicie wszystko bez mojej wiedzy!- ah, władczy Jason wciąż jego w środku. Przełknęłam ślinę na dźwięk jego głosu, który był przerażający.
-Bo byś się nie zgodził- syknął Liam. To on umie urzywać takiego tonu?!
-I masz rację! - dalej krzyczał, chociaż nie mam pojęcia czemu. Przecież mogli usiąść i to obgadać... prawda?
-Nie rozumiesz, że Harry jest nam potrzebny?! Foreign może zaatakować w każdym, pieprzonym, momencie. Dasz radę obronić dziewczynę? Właśnie! Nie dasz. Dobrze wiesz, że Harremu można zaufać, dodatkowo jest najlepszy w swoim fachu- krzyknął Zayn. Spojrzałam na Perrie, która siedziała w kącie i patrzyła w ekran komórki. Ona już widocznie była przyzwyczajona do takich krzyków.
-Nie mówiłem, że nie można mu ufać, albo robi coś źle w swojej robocie! Tylko, kurwa, irytuje mnie, że robicie wszystko bez mojej wiedzy!
-Jason- Niall kiwnął głową na mnie. Brunet odwrócił się. Kiedy go zobaczyłam miałam ochotę schować się pod stołem.Jego oczy były czarne! Stało się coś, co mnie zaskoczyło. Myślałam, że będzie kazać mi wyjść, czy coś, ale stalo się coś zupełnie innego. Rysy twarzy Jasona się rozluźniły, a na ustach pojawił się lekki uśmiech. Przygryzłam wargę i popatrzyłam na swoje bose stopy. Ups, musiałam pomalować paznokcie...
-Dobra, my idziemy, porozmawiajcie sobie- powiedziała znacząco Perrie. I dobrze, nie chciałam mieć widowni. Wszyscy się rozeszli, a ja wreszcie poczułam się bardziej komfortowo.
-Jak się spało?-szepnął, przyciągając mnie do swojego ciała.
-Dobrze, a tobie?
-Też- pocałował mój policzek, który zaczął płonąć. Zachichotałam jak głupia i przygryzłam wargę. To niesamowite jak Jason na mnie działał. Potrafił zawstydzieć mnie najgłupszymi rzeczami.
-Mogę zapytać, o co się kłóciliście?- podniosłam na niego swój wzrok.
-Nie powinienem ci mówić, ale niech stracę- westchnął. Nie spuszczałam wzroku z jego przystojnej twarzy. Nie chciałam nawet.- Chłopaki przyjęli do grupy nowego członka. Wkurwia mnie, że robią wszystko bez mojej wiedzy- warknął. Pokiwałam głową, że rozumiem, bo co innego miałam zrobić? Wolałam się nie sprzeciwiać Jasonowi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poniedziałek
-Tak?-spytałam, znikomo się uśmiechając.
-Ja też mogę?-powiedział to z głupim uśmieszkiem. Serio? Spyta się czy też może i ja mam wiedzieć o co mu, do cholery chodzi?!
-Co?-odpowiedziałam zirytowana.
-No umówić się na noc- otwarłam szeroko oczy, nie dowierzająca.
-Jak umówić się na noc? Nie rozumiem cię- uniosłam brwi. Byłan serio ciekawa co wywołało tyle kontrowersji...
-Boże, dziewczyno i tak wszyscy to wiedzą- wywrócił oczami. Chciał odejść, ale tym razem to ja go zatrzymałam.
-Co wiedzą?- spytałam.
-No, że puszczasz się z McCannem – gdy to usłyszałam wręcz zachłysnęłam się powietrzem. Ktoś powiedział, że sypiam z Jasonem? Dobrze usłyszałam? Nie, chyba się przesłyszałam
-Kto puścił tą plotkę?-spytałam, będąc już wręcz zdesperowana.
-Nie wiem skąd się wzięła. A co nieprawda to?
-Jasne, że nie! Jason, to tylko dobry kolega. – wyrzuciłam ręce w powietrze, starając się go przekonać. Chłopak roześmiał się.
-Wybacz, ale jakoś ci nie wierze. McCann przeleciał już chyba wszystkie panny w mieście.- wzruszył ramionami, a następnie podał mi karteczkę.-Dzwoń jak coś- mrugnął do mnie i po prostu sobie poszedł. Usłyszałam stłumiony śmiechy. Zmarszczyłam brwi i poszłam w tym kierunku. Wychyliłam głowę zza rogu i zobaczyłam jak Louis i Eva obściskują się. Co jest grane?... przecież oni się nie lubili.
-Ale ją załatwiliśmy- zaśmiała się dziewczyna. Miałam ochotę pójść tam i jej po prostu wpierdzielić, ale powstrzymałam się. Zacisnęłam zęby i odwróciłam się na pięcie. Nie chciałam tam dłużej zostać. Niezauważona przemknęłam do wyjścia. Nic mnie nie obchodziło. Chciałam iść gdziekolwiek, byle najdalej od tych wszystkich ludzi. Postanowiłam pójść do parku. Usiadłam na ławce pod rozłożystym dębem i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Patrzyłam pusto w stronę wielkiej fontanny. Kiedy byłam mała uwielbiałam tutaj przychodzić. Zawsze mama się tutaj ze mną bawiła. A teraz? Wszystko się waliło. Tak naprawdę nie miałam normalnego domu. Nie miałam już przyjaciółki, nie miałam rodziny. Jedyne, kogo obchodziłam, to chłopaki, Jason i oczywiście Perrie. Byłam dziewczynie ogromnie wdzięczna, że tak mi pomagała. Mogła przecież mnie olać. Mogła? Mogła, a tego nie zrobiłam. Zayn znalazł naprawdę wspaniałą dziewczynę i niech się jej trzyma jak najdłużej.
Zastanawiałam się, co ja im takiego zrobiłam, że mnie tak nienawidzą? Przeszkadzało im, ze oddycham? Nie wiem, co Evie da, że będzie mnie tak upokarzać. Jednak coś przeczuwałam, że to dopiero początek. Na zwykłej, małej plotce się skończy? Nie! To nie w stylu Evy. Ona zawsze doprowadza sprawy do końca.
-Przepraszam za spóźnienie. – zrobiłam minę niewiniątka. Nauczyciele często traktowali mnie ulgowo, bo byłam młodsza- ekstra.
-A co, pieprzyłaś się z McCannem?-ktoś zawołał. Zacisnęłam mocno zęby. Mogę mu wpieprzyć? Bo mam taką ochotę
-Nie- przykleiłam na twarz jeszcze większy sztuczny uśmiech. A macie suki. Przejechałam wzrokiem po wszystkich, a następnie ruszyłam do swojej ławki. Zajęłam miejsce i spojrzałam na tablicę. Nie zwracałam większej uwagi na to co mówił nauczyciel. Byłam zbyt zajęta zabijaniem, w kółko i w kółko, Evy w mojej głowie. Suka tego pożałuje. Ja się zemszczę, zawsze to robię...
wtorek, 9 września 2014
13.
Przewróciłam się na prawy bok i przykryłam się kołdrą, pod sam nos. Mimo, że spałam w tym łóżku już tydzień, to pościel i tak pachniała Jasonem. Jego perfum, połączone z zapachem ciała tworzyła, była obłędną mieszankę. Zacisnęłam powieki, starając się nie myśleć o nim wciąż i wciąż, ale to nic nie dało. Przewróciłam sie na drugi bok, ale także nie mogłam się skupić. Jęknęłam niezadowolona i jak poparzona podniosłam się do pozycji siedzącej. Odgarnęłam włosy, które opadły mi na twarz, do tyłu i przerzuciłam nogi na ziemię. Bezszelestnie przeszłam przez pokój i otworzyłam drzwi, wyglądając na ciemny korytarz. Nie byłam pewna swoich czynów, więc nie chciałam aby ktoś mnie zauważył. Wydostałam się z pokoju i na palcach przedostałam się do schodów. Zeszłam z nich, stając na ostatnim schodku . Westchnęłam cicho.
-Jasi?-spytałam. W ciemnościach nic nie wiedziałam.
-Tak, księżniczko?- uśmiechnęłam się lekko i niepewnie stanęłam na podłodze. Uważając na rozkład mebli, podeszłam do kanapy. Zajęłam miejsce na jej końcu i spojrzałam na chłopaka. Chwilę walczyłam z sobą, czy aby dobrze robię. On próbował mnie zgwałcić, ale, nie wiem czemu nie miałam mu tego już tak bardzo za złe.
-Wrócisz ze mną na górę?-spytałam zawstydzona. Naprawdę nie chciałam dzisiaj spać sama.
-Jeżeli tego chcesz, to oczywiście. – podniósł się z siedzenia i wyciągnął do mnie dłoń. Podałam mu swoją drżącą rękę, a on zaczął uważnie kierować się na schody.
-Nie wiesz jak mi przykro, przez to co się stało- szepnął. Przygryzłam wewnętrzną część policzka.
-Wiem-westchnęłam- Właśnie dlatego ci wybaczam- dodałam. Nic nie powiedział, ale przytulił mnie. Nie żałowałam tej decyzji. Z chwilą wypowiedzenia tamtego zdania, z mojego ciała odeszła niepewność.
-Jesteś moim aniołkiem- szepnął po chwili- Możesz mi nie uwierzyć, ale jesteś pierwszą dziewczyną, która ŚPI w moim łóżku.
-Nie miałeś nigdy dziewczyny?-spytałam.
-Nie wiem- westchnął- Nie wiem, czy mogłem ją tak nazwać. Na samym początku ją tylko pieprzyłem. Wtedy byłem młody i bardzo głupi. – zaśmiał się bez krzty radości- Zacząłem coś czuć, jakby takie zauroczenie. Ale tak szybko jak się zaczęło jak szybko się skończyło.
-Chcesz pogadać?-spytałam, będąc w szoku to co usłyszałam.
-Nie, bo wyjdę na mięczaka- fuknął.
-Nie, wręcz przeciwnie. To co przeszedłeś do tej pory nigdy nie pozwoli zrobić z ciebie mięczaka- szepnęłam. Nic przez chwilę nie mówił, tylko splótł nasze palce razem. W żołądku poczułam uścisk, ale to było dość przyjemne i powodowało uśmiech na mojej buzi.
-Moja mama ma imię Pattie, a ojciec miał Jeremy.
-Nie żyje?- niepewnie zapytałam. Nie wiedziałam, czy miałam mu zadawać jakieś pytania, czy po prostu siedzieć cicho. I tak byłam wygrana, bo zdecydował się coś mi powiedzieć.
-Zginął gdy miałem 17 lat- jego głos nie wyrażał nic.- Mam jeszcze 3 rodzeństwa. 2 siostry i brata. Demi ma 16 lat, Jazmyn 6, a Jaxon 5. Możesz nie uwierzyć, ale do 15 roku życie byłem zwykłym frajerem. Dopiero, gdy ojciec odebrał mnie mamie zmieniłem się. Początkowo chodziłem do szkoły, ale kiedy mój ojciec umarł olałem to. – zatrzymał się. Siedziałam cicho, Musiałam przyswoić sobie wiadomości, które mi przekazał. Byłam w szoku, jeżeli mam być szczera. Kim był ojciec Jasona, że odebrał go jego mamie. Cóż, on chociaż go chciał… Nie, to co moi rodzice. – na dzisiaj koniec. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia- mruknął. Chciał odwrócić się do mnie plecami, ale do zatrzymałam, wtulając się w jego ciało.
-Dziękuję, że mi zaufałeś- powiedziałam jeszcze. Dopiero, gdy Jason był obok mnie mogłam normalnie zasnąć, z uśmiechem, że znów jest tak blisko.
******************************************"
Nie pytajcie, bo nie wiem jak zdążyłam go napisać taks szybko xD. Z resztą, gdybym dzisiaj tego nie zrobiła, to nowy byłby dopiero w piątek. Niestety nie ma zbytnich szans, że będzie wcześniej ( mam na prawdę sporo nauki- muszę wykuć ponad 100 słówek na angielski, na polski na sprawdzian i geografię, więc...). Znowu taki dość krótki, ale dowiedzieliście się nieco o Jasonie ;). Mam już pomysł na następny, ale brak czasu ;/ , Zdradzę, że Be znowu spotkają problemy, tym razem w szkole ;). Do następnegooo ;*
Ps, przepraszam za błędy, znów pisany w szkole, na telefonie ;)
niedziela, 7 września 2014
12.
-Cześć- powiedziałam, gdy stanęłam obok niego.
-Hej, Be- posłał mi zalotny uśmiech. – to jest Eleanor i Cameron– pokazał na swoich towarzyszy.
-Miło mi poznać- wystawiłam im dłoń, którą po kolei uścisnęli.- Mam na imię Beyonce, ale lubię, gdy mówi się Be- posłałam im ciepły uśmiech.
-Be, Cameron nie ma dzisiaj nikogo na wieczór, potowarzyszysz mu?-spytał. Co?! Przecież miałam iść z Louisem … Nie wspomnę nawet jak zabrzmiało, to co powiedział.
-Jasne, czemu nie- wymusiłam uśmiech. Brunet złapał mnie za rękę, a ja poczułam jak zaczynam się stresować. Po incydencie z Jasonem, dotknąć pozwoliłam się jedynie Perrie. Chciałam mu powiedzieć, żeby mnie puścił, ale kiedyś musiałam się przyzwyczaić do zwykłego dotknięcia ręki. Razem ruszyliśmy w stronę domu Ashley. Na szczęście od lokalu do jej domu było może 300 m. Szybko pokonaliśmy dystans. Kiedy znaleźliśmy się w środku ogarnęła mnie większa panika. Nie chciałam tam być. Byłam głupia, godząc się na takie coś. Powinnam zostać w domu.
-Chodź potańczyć- mruknął mi do ucha Cameron. Czułam jak moje ciało sztywnieje. Spojrzałam na niego przerażona, ale on jedynie pociągnął mnie na parkiet. Dotykał mnie tam gdzie nie chciałam. Próbowałam to przerwać, ale chłopak był za silny. Myślałam, że się rozpłaczę.
-Idź sobie po drinka, a ja muszę iść zadzwonić, bo wcześniej o tym zapomniałam- mój głos drżał. Chłopak z uśmieszkiem przytaknął. Szybko od niego odeszłam, po drodze wyciągając telefon z torebki. Kiedy znalazłam się na zewnątrz od razu, nie wiem czemu, ale wybrałam numer Jasona. Zaskoczył mnie, gdy odebrał niemal od razu.
-Be? Stało się coś?-spytał przejęty.
-Tak, przyjedziesz po mnie? Nie chcę tutaj być dłużej.- mówiłam takim głosem jakbym miała zaraz się rozpłakać.
-Gdzie jesteś?-spytałam szmery, co oznaczało, że ubierał się.
-Dom Ashley Doorson…
-Wiem, gdzie to. – mruknął- Skarbie, będę za kilka minut- powiedział, zanim się rozłączył. Nie chciałam wracać do środka. Stałam na dworze dobre 4 minuty, zanim usłyszałam głos Camerona.
-Czemu nie jesteś w środku- mówił ostro. Nie lubiłam go. Jason, proszę cię…
-Musiałam się przewietrzyć- skłamałam. Chcę tylko być daleko od ciebie.
-Chodź- agresywnie złapał mnie za łokieć.
-Zostaw- zaczęłam się szarpać, ale mało to dawało, bo był zbyt silny. W oddali zobaczyłam światła. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Samochód zatrzymał się obok nas, a z niego wysiadł mój wybawca.
- Radzę ci po dobroci, puść ją-warknął, z zaciśniętą szczęką.
-Ani mi się śni- zakpił. Wiedziałam, że tym porządnie wkurzy Jasona. Cameron szarpnął moim ciałem. Jason pokonał odległość między nami i nim się zorientowałam, jego pięść spotkała się z twarzą Camerona. Upadłam na ziemię, popchnięta przez tego idioty. Nie miałam pojęcie co się wokół mnie dzieje. Długo bezczynnie oglądałam jak Jason okłada pięściami bruneta. Wreszcie podniosłam się i niepewnie złapałam za koszulkę bruneta, ciągnąc go w swoją stronę. Początkowo nie chciał odpuścić, ale potem zwróciłam jego uwagę.
-Nic ci nie jest?-spytał, niepewnie podchodząc do mnie. W moich oczach zebrały się łzy. Byłam taka głupia. Podeszłam do niego i bez wahania wtuliłam w jego ciało. Zamiast strachu, jaki czułam nawet przy dotknięciu ręki, poczułam coś dziwnego, ale przyjemnego.
-Nie, dziękuję
-Na pewno?-chyba chciał się upewnić.
-Naprawdę- posłałam mu znikomy uśmiech. Dotknął mojej ręki i pomógł wsiąść do jego samochodu. Sam zajął miejsce kierowcy i pojechał do domu. ****************************************
Heh, pogodzeni. Nie chciałam długo ich tak torturować ;d.Znowu krótki, ale tłumaczyłam czemu tak jest w zeszłym rozdziale. Przepraszam za błędy. Nie wiem jak skomentować ten rozdział. Chciałam w nim pokazać Be jako jeszcze nierozsądne dziecko, które musi uczyć się na swoich błędach. Nie wiem, czy mi to wyszło... Rozdział miał być dopiero w środę, ale nie mogłam spokojnie usiedzieć ;D. Przez was zarobie pałę z angla <ugh>. Żartuję. Do piątku ( zdarzy się cud, jeżeli dodam koło środy) ;*
sobota, 6 września 2014
11.
-Be- odezwał się cicho. Przełknęłam ślinę i zamknęłam oczy. Poczułam jak jego palce dotykają mojego ciała.
-Nie dotykaj mnie-szepnęłam. Mój głos nie wyrażał żadnej złości, tylko smutek. Czysty smutek… Mimo to w środku byłam zła.
-Nie wiesz jak mi przykro- usiadł na łóżku i spojrzał mi głęboko w oczy. Mogłam z nich wyczytać to co powiedział. – Nie wiem co we mnie wstąpiło- mówił. Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Zauważyłam, że oba nadgarstki miały już lekko fioletowy kolor.
-Czemu to zrobiłeś?-szepnęłam, nie patrząc na niego.
-Ja…-zawahał się. – Mój ojciec robił tak samo- wreszcie dodał bardzo cicho, że nawet ja go ledwo słyszałam. Niepewnie uniosłam wzrok. Jego oczy dziwnie się świeciły. Czyżby on płakał?!
-Jak?- jego ciało było napięte.
-To on wciągnął mnie do tego świata, gdy miałem tyle lat co ty. Widziałem jak po każdej akcji, czy morderstwie pieprzy nową laskę- byłam na niego zła, ale gdy mi to powiedział, moja złość jakby wyparowała. W moich oczach stał się skrzywdzonym chłopcem- Stałem się taki jak on- uniósł głos, ale od razu spuścił wzrok. Walczyłam ze sobą. Miałam ochotę mu wybaczyć, chociaż rozum mi podpowiadał, aby od niego uciekała. Dla osoby z zewnątrz mógł wyglądać jak psychopata, ale ja już trochę go poznałam. Przekonałam się, że potrafi być troskliwy, sympatyczny i przesłodki. Nie wiem czy kiedykolwiek przestanę być mu wdzięczna za to, że zajął się mną, gdy zwątpiłam w życie.
-Muszę to przemyśleć- szepnęłam. – Daj mi czas- zrezygnowany przytaknął
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Piątek*
-Be!- usłyszałam krzyk mojego imienia. Zatrzymałam się i spojrzałam na ową osobę. Stanął przede mną Louis.
-Hej- powiedziałam niepewnie.
-Cześć- pokazał swoje śnieżnobiałe zęby-Tak się zastanawiałem, czy nie poszłabyś dzisiaj na imprezę? Ashley urządza domówkę, a ja chciałbym pójść – zgodzić się, czy nie? Może nie być źle. Może w końcu odstresuję się…
-Jasne- posłałam mu lekki, wymuszony uśmiech.
-Fajnie. Przyjadę po ciebie...
-Nie! Spotkamy się obok Starbucksa, o 19- przytaknął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Wybierasz się gdzieś?-spytał Liam, unosząc brwi. Wywróciłam oczami.
-Nie ubrałam się tak, aby siedzieć cały wieczór przed telewizorem.
-Gdzie idziesz?-wtrącił się Niall.
-Wychodzę na małą imprezę – kącik moich ust uniósł się do góry.
-O której będziesz?- tym razem to Zayn zabrał głos. Serio powinni przestać.
-Nie wiem, może przed północą- wzruszyłam ramionami.
-Dobra, jakby coś to dzwoń- przytaknęłam na to co powiedział Liam i przelotnie zerknęłam na Jasona. Mój żołądek się ścisnął, kiedy zobaczyłam jego przygnębione oczy.
*********************************
Taki na szybko ;/, dodatkowo strasznie krótki. Niektórzy narzekają, że są krótkie, ale ja mam już rozplanowane, gdzie mają się kończyć. Następne będą krótkie, dlatego postaram się dodać także w tygodniu ( koło środy , o ile będę mieć możliwość napisania go.). Nie bójcie się jednak, bo nie zostawię tego bloga ( stał się moim oczkiem w głowie ;D). miłego czytania ;*
Ps, przepraszam za błędy ;d.
piątek, 5 września 2014
10.
-Hej, chłopaki- posłałam im uśmiech . Gdy się tam znalazłam o mało nie wybuchłam śmiechem na widok ich robiących, chyba obiad…
-Hej, Be sprawdzisz, czy to ciasto ma dobrą konsystencję?-spytał Niall, uparcie mieszając „ ciasto” w misce. Podeszłam do niego i gdy zobaczyłam skorupki jajek w misce byłam, mało mówiąc załamana.
-Niall- położyłam dłoń na jego ramieniu- wyrzuć to ciasto, zrobimy nowe- powiedziałam, starając się go nie urazić.
-Co? Czemu?- spytał zdziwiony.
-Chcesz jeść z skorupkami?-uniosłam brwi. Pokręcił przecząco głową
-Byłem zdzwiony, gdy chłopaki mi powiedzieli, że mam je dodać-zmarszczył brwi. Przybiłam tzw. face palma.
-Który to był?-położyłam ręce na biodrach.
-Chyba się nie gniewasz?-Jason szepnął mi na ucho, gdy podszedł do mnie. Swoją posturą zasłonił mnie całą. Położyła ręce po obu stronach moje ciała, uśmiechając się do mnie zalotnie. A to cwaniak! Moje policzki oblał rumieniec, więc spuściłam głowę.
-Ni…e- zająkałam się. Usłyszałam jego śmiech.
-Jason, nie stresuj tak dziewczyny, bo ucieknie od ciebie-zaśmiał Zayn. Mogłam się domyślić, że brunet wywraca oczami. Zaraz po tym poczułam, że mogę już normalnie oddychać. Może oddychać, ale moje ręce wciąż się trzęsły.
-Gdzie te składniki, musimy zrobić ciasto. Chcecie go, co nie? Gdzie jajka? Miska –zaczęłam mówić jak najęta. Nie wiem co się ze mną działo. Jason pierwszy raz tak na mnie zadziałał. Odwróciłam się i od razu na kogoś wpadłam. Poczułam jak owa osoba łapie mnie za przedramiona. Uniosłam wzrok napotykając piękne czekoladowe tęczówki. Tylko jedna osoba miała je tak piękne- Jason.
-Be, uspokój się, bo zejdziesz na zawał- uniósł brwi do góry.
-Ja? Przecież ja jestem spokojna- chciałam się uśmiechnąć, ale powstał z tego grymas.
-Ona potrzebuje chyba snu- wtrącił Ryan.
-Nic mi nie jest- warknęłam zirytowana.
-Czyżby?- spytał Niall.
-To wszystko jego wina- tupnęłam nogą, wydęłam wargę i skrzyżowałam ręce na piesiach jak małe dziecko.
-Czyja?-dopytywał Zayn. Jedną ręką pokazałam na Jasona, a druga opuściłam.
-Znowu wszystko na mnie- stwierdził rozbawiony brunet. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się w stronę blatu, łapiąc miskę i wsypują tam należną ilość mąki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O 18 przyszła Perrie. Do godziny 9 wieczorem gadałyśmy o pierdołach. Dziewczyna głównie opowiadała mi o Zaynie i innych chłopakach. Co dziwne o Jasonie wiedziała najmniej. Tylko tyle, że ma 21 lat, oraz że od urodzenia mieszka w Stratford. Nic więcej! Tłumaczyła mi, że nie zbyt za sobą przepadają. Zwierzyłam się jej się też z zakończenia przyjaźni z Evą. Perr naprawdę pocieszyła mnie i podniosła na duchu z czego byłam jej bardzo wdzięczna. Po całej rozmowie ona poszła do pokoju Zayna, a ja do Jasona. Zmieniłam ubrania na jego koszulkę, oraz krótkie spodenki. Ułożyłam się na jego łóżku i leżałam tam tak długo, aż drzwi do sypialni się nie otworzyły. Nie słyszałam kiedy weszli do domu. Uniosłam głowę i spojrzałam na bruneta. Moje serce jakby się zatrzymało, gdy zobaczyłam, że jego biała jego poplamiona czymś czerwonym, tak samo jak dłonie. Ślady były świeże bo te na jego bluzce nie wyschły jeszcze. Wolałam się nawet nie odzywać. Bałam się usłyszeć co to jest, chociaż dobrze wiedziałam, że to krew. Zręcznie złapał koszulkę i pozbył się jej. Spojrzałam z obawą w jego oczy. To co zobaczyłam przerosło mnie. Były one całkowicie puste. Nie mogłam wyczytać z nich żadnych emocji. Wczołgał się na łóżko i znalazł się nade mną. Patrzyłam wciąż na jego twarz, którą przybliżył i złączył nasze usta razem. Dziwiłam się, że nie był to delikatny pocałunek jak zawsze. Tym razem całował mnie zachłannie i bez emocji. Podparł się na jednej ręce, a drugą zaczął wkładać pod moja koszulkę. Tego było za wiele. Nie chciałam tego. Zaczęłam się szarpać i chciałam krzyczeć, ale skutecznie mi to uniemożliwiał. Bałam się. Bałam się… jego. To nie był mój Jasi, tylko jakiś potwór. Moje oczy wypełniły się łzami, które popłynęły po policzkach. Czułam się bezsilna. Chciałam cokolwiek zrobić, ale był zbyt silny. Kiedy oderwał się od moich ust i przeniósł swoje wargi na moja szyję, uznałam, że to moja szansa.
-Pomocy! Pomocy!- zdążyłam zrobić to jedynie dwa razy, bo chłopak złapał mocno moje nadgarstki i ponownie przyłożył usta do moich. Miałam tą głupia nadzieję, że ktoś jednak mnie usłyszał. Czułam, że dłonie zaczynają mi drętwieć od jego uścisku. Jakby czytał mi w myślach i puścił je, ale zaraz po tym usłyszałam dźwięk rozrywanego materiału. Głośny huk wypełnił pokój. Ktoś otworzył drzwi. Nagle przestałam czuć jego ciężar na sobie. Spojrzałam kto był w pokoju- wszyscy. Ja mimo to leżałam tam jakby skamieniała. Bałam się ruszyć. Słyszałam jego krzyki. Krzyczał głośno, ale ja zaczęłam słyszeć go jakby go tutaj nie było. Później nastała jedynie ciemność…
****************************************
Krótki ;/. Nie wychodzi mi pisanie długich. z góry przepraszam za błędy. Pisałam go na telefonie, w szkole i to jeszcze na lekcji. To cud, że nie zostałam złapana, ale mniejsza o to. Co o nim sądzicie? Średnio jestem z niego zadowolona ...