niedziela, 31 sierpnia 2014

8.

Kiedy się obudziłam moja głowa bolała. Zamrugałam kilkakrotnie i podniosłam się do pozycji siedzącej. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc gdzie jestem. Rozejrzałam się i dopiero wtedy do mnie dotarły wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Westchnęłam i spuściłam głowę. Łzy po raz kolejny napłynęły do moich oczu. Przetarłam je i wstałam z łóżka. Nie chciałam dać jej tej satysfakcji. Nie będę płakać. Muszę iść do szkoły- ta myśl zrodziła się w mojej głowie. Szybko podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby, która była obok łóżka. Wygrzebałam jakieś jeansy i różową koszulę. Szybko zamieniłam rzeczy z poprzedniego wieczoru  na te nowe. Postanowiłam wziąć prysznic po powrocie ze szkoły. Wzięłam komórkę do rąk i zaczęłam przed nią stylizować swoje włosy. Drzwi cicho się otworzyły, a Jason wsunął głowę do pokoju.
-Cześć-szepnęłam, nabierając sporą ilość powietrza do płuc.
-Hej, gdzie idziesz?-zapytał ciekawy, wchodząc całkowicie do pokoju.
-Jason ja wciąż muszę chodzić do szkoły- westchnęłam.
-To dzisiaj sobie odpuść- jęknął niezadowolony. Uśmiechnęłam się lekko z jego miny. W sumie… Może przyda mi się jedno, czy dwu dniowa przerwa, dzisiaj i tak czwartek.
-Co mi szkodzi- zaczęłam, uśmiechając się.
-Wiedziałem- wyszczerzył się. – Chcesz pogadać?-spytał. Wzięłam głęboki wdech. Chciałam? Tak, chciałam. Wiedziałam, że będzie mi lżej, gdy się wygadam. Westchnęłam i pokiwałam ledwo zauważalnie głową. Brunet usiadł na środku łóżka i poklepał swoje kolana. Przygryzłam wargę i niepewnie ruszyłam w jego stronę. Wspięłam się na materac i usiadłam obok. – Nie wygłupiaj się- pokazał mi swoje śnieżnobiałe zęby i złapał mnie w talii. Jednym ruchem przeniósł na swoje kolana. – Możesz zaczynać- szepnął mi na ucho. Przełknęłam nerwowo ślinę.
-Wczoraj wróciłam jak zawsze do domu  i rzuciłam tą głupią torbą w korytarzu. Mama zaczęła się na mnie wydzierać, że nie wie po kim jestem tak głupia. Może gdybym jej nie odpowiedziała chamsko, to by nie było tego całego cyrku- nawet się nie zorientowałam, gdy wtuliłam się w niego, a on opiekuńczo objął moje ciało- Powiedziałam, że po niej. Myślałam, że po tym jak mnie uderzyła wyjdzie, ale ona wykrzyczała mi, że żałuje, że nie usunęła mnie gdy miała okazję. – zacisnęłam mocno powieki i mocniej się w niego wtuliłam.- dlatego to zrobiłam.- szepnęłam.-  chciałam zrobić jej przysługę i zniknąć.
-Nawet tak nie mów, aniołku- pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się blado.
-Dziękuję ci Jasi-zaśmiałam się-Mogę tak do ciebie mówić?-spytałam z oczami kota. Zaśmiał się cicho.
-Tylko ty dostajesz ten przywilej- poczochrał mnie po głowie. Zmarszczyłam nos, niezadowolona .
-Ej- pisnęłam, gdy pstryknął mnie w nos. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem, gdy zaczął mnie łaskotać. Opadłam na łóżko, a on znalazł się nade mną. Nagle przestał mnie łaskotać i spojrzał w mojego oczy.
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem- szepnął. Czułam jego oddech na całej twarzy. Z każdą sekundą był coraz bliżej. Nie opierałam mu się, bo sama tego chciałam. Kiedy jego usta dotknęły moich poczułam jak robi mi się niesamowicie gorąco.  Delikatnie kilka razy musnął moje wargi, zanim trochę odsunął się ode mnie. Czułam jak moje policzki płoną. To było coś niesamowitego.
*******************************************
Na samym początku chciałabym podziękować za aż tyle wyświetleń i komentarzy, oraz nominację ;). Miłego czytania ;* ( taki krótki)

sobota, 30 sierpnia 2014

7.

Zaraz po szybkim numerku z Eleną opuściłem pokój, aby zejść na dół. Rozejrzałem się za Be, ale nigdzie jej nie zauważyłem. W kącie zobaczyłem Perrie, tylko ona zawsze zachowuje trzeźwy umysł. Podszedłem do blondynki i wyrwałem ją z zawziętej dyskusji z Eleanor.
-Blondi, nie widziałaś tu takiej niskiej brunetki, młoda, bardzo. – zacząłem opisywać Beyonce.
-Be?- spytała. Przytaknąłem- Wyszła jakieś 10 minut temu.
-Co?! Czemu?!- uniosłem się. Nie miała, kurwa, pieprzonego, prawa tego robić.
-Bo jest mądrzejsza niż twoje poprzednie suki- syknęła dziewczyna. Moja złość stale rosła. Zacisnąłem pięści, mając ochotę coś rozwalić.
-Blondi, uważaj na słowa.- syknąłem.
-Dobrze znasz moje imię- zaczęła ostro. –Ah, mam wiadomość od tej małej-zaśmiała się. Miałem ochotę przywalić jej w pysk. – Pieprz się- powiedziała  z fałszywym uśmiechem.
-Kurwa!- krzyknąłem, rzucając butelką piwa o ścianę. Znowu to zrobiła! Znowu doprowadza mnie do białej gorączki. Głupia dziwka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Było po 14, a ja mogłam w  końcu opuścić teren szkoły. Szłam chodnikiem, patrząc na swoje stopy, dopóki się z kimś nie zderzyłam.
-Uważaj, pokrako, jak chodzisz- wysyczała dziewczyna. Podniosłam wzrok na dziewczynę i okazało się, że to ta wczorajsza dziewczyna z imprezy. Zacisnęłam mocno szczękę.
-To ty uważaj, kurwo- wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Nie miałam dobrego dnia, więc po prostu idź sobie. – dodałam.
-Bo boję się smarkuli-zaśmiała się. Nie wiem jak to się stało, ale były to sekundy, jak podniosłam dłoń i przywaliłam jej prosto w nos. Blondynka zachwiała się na swoich bardzo wysokich szpilkach i runęła na ziemię
-Zapamiętaj, ze mną się nie zadziera- syknęłam jeszcze, zanim poszłam dalej.
Otworzyłam drzwi i zamknęłam je za sobą od razu, gdy weszłam. Rzuciłam torbą w korytarzu i udałam się do kuchni.
-Kurwa, Beyonce!- krzyknęła moja mama- Ile pieprzonych razy mam ci powtarzać, żebyś nie rzucała tą torbą!- weszła do kuchni. – Do ciebie chyba nic nie dociera!-dalej się darła- Nie wiem po kim jesteś tak głupia!- chociaż słyszałam to już nie raz, to dalej to bolało. Moje oczy zaczęły piec, ale nie chciałam dać jej tej satysfakcji.
-Cóż, myślę, że po tobie- posłałam jej fałszywy uśmiech. Nie lubiłam jej obrażać, ale nie będę słychać jak ktoś mnie obraża i nic z tym nie zrobię. Jej twarz zrobiła się czerwona. Podeszła do mnie i nim się zorientowałam, to jej dłoń spotkała się z moim policzkiem. Rozchyliłam usta.
-Żałuję, że nie usunęłam  ciąży kiedy miałam okazję, teraz tylko problemy- wysyczała. Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziała- dla mnie od zawsze byłaś jedynie wpadką.
-Dobra- powiedziałam, z całej siły powstrzymując łzy- W takim razie zrobię ci przysługę i już mnie nie zobaczysz- oblizałam wargi i przeszłam obok niej. Pobiegłam na górę, gdzie od razu do torby wpakowałam przypadkowe rzeczy. Już postanowiłam. Musiałam stąd zniknąć. Otworzyłam okno i wyszłam przez nie. Zlazłam na sam dół i wolnym krokiem zaczęłam podążać, z resztą sama nie miałam pojęcia gdzie.
Sekundy, minuty, godziny mijały, a moje nogi zaprowadziły mnie na most. Wokół mnie panowała już ciemność. Usiadłam przy barierce i otworzyłam torbę, poszukując swojego, małego skarba. Otworzyłam kosmetyczkę i wzięłam do rąk błyszczący przedmiot. Moje oczy wypełniły się łzami. Tym razem ich nie zatrzymywałam. Pozwoliłam im spływać po moich policzkach. Gorzkie łzy spadały na moje dłonie.
-Za to, że nie jestem idealna – szepnęłam i przyłożyłam przedmiot do skóry, powodując pierwszą ranę- Za to, że mnie nie kochasz- powtórzyłam czynność-Za to, że mnie nie chcesz- kolejna kreska- Za to, że jestem dla ciebie nikim- kolejna- Za to, że w ogóle miało mnie nie być .- krztusiłam się wręcz swoimi łzami- Za śmierć- szepnęłam i mocno przycisnęłam żyletkę do skóry, powodując najgłębszą ranę. Rzuciłam przedmiot na ziemię i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. W ciszy obserwowałam jak z ran wypływa coraz więcej czerwonej cieczy.
-Be?-spytał ktoś.
-Odejdź, Jason- spojrzałam na niego pustym wzrokiem.
-Co ty robisz?!- krzyknął, spoglądając na mnie.
-To co powinnam już dawno- spuściłam wzrok. Poczułam szarpnięcie. Chłopak podniósł mnie do pionu. Szybko zdjął swoją koszulkę i zawiązał ją na moim przedramieniu, spróbują zatamować krwotok. Nie interesowało mnie, czy mu się to uda czy nie. Wziął mnie na ręce, tak samo jak moją torbę. Moja głowa opadła na jego gołą klatkę piersiową. Skóra chłopaka były ciepła, co grzało moje zmarznięte policzki.
-Wytrzymaj, jesteśmy niedaleko- pocałował mnie w czubek głowy. Moje powieki były ciężkie i powoli się zamykały- Nie zasypiaj- szepnął – Jeżeli postarasz się tego nie zrobić, obiecuję, że już zawsze będę obok- przytulił moje ciało mocniej do swojego.
-Obiecujesz?- spytałam tak cicho, że tylko on mógł mnie usłyszeć.
-Obiecuję- oplotłam zdrową ręką jego szyję, wtulając w jego ciało.

Otworzył drzwi z wielkim hukiem. Wszyscy w domu spojrzeli w jego stronę. Od razu zerwali się z miejsc, podchodząc do chłopaka.
-Zorganizujcie coś do zatamowania krwawienia i bardzo zimnego.- powiedział brunet- Będę w swoim pokoju. – dodał i zaczął wchodzić po schodach. Wszedł do jednych z dwóch drzwi na piętrze i zamknął za sobą drzwi. Podszedł do łóżka i położył mnie na nim. Pościel była bardzo miękka i pięknie pachniała. – Już jest dobrze- usiadł na skraju mebla i pogłaskał mnie  po głowie.  Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł jeden z jego kolegów. – dzięki Liam- wziął od niego rzeczy. Położył je obok siebie. Wziął moją rękę i rozwiązał swoją koszulkę z mojej kończyny. Z pomocą Liama zawiązał na niej bandaż elastyczny, mocno go uciskając. Przyłożył coś bardzo zimnego do moich zranień.
-Stary, jakby coś się działo, to wołaj- powiedział chłopak i wyszedł.
-Be, jak się czujesz?-spytał cicho.
-Dobrze-szepnęłam. Oblizałam spierzchnięte wargi.
-Co się stało?-zadał po chwili kolejne pytanie.
-Powiem ci kiedy indziej- dopowiedziałam, zanim odwróciłam się do niego plecami.
****************************************
Hej miśki! Tak jak obiecałam teraz Be a Jasonem będą się już jako tako dogadywać. Cieszycie się? rozdział do komentowania pozostawiam wam, a ja tylko powiem, że może nie jest najlepszy, ale jestem z niego dumna ^^.
Ps, jeżeli nie zdążę jutro dodać rozdziału, to ten pojawi się w poniedziałek, a później w piątek, bądź sobotę ;)

piątek, 29 sierpnia 2014

6.

Leżałam na łóżku w swoim pokoju, z twarzą przyciśniętą do poduszki. Nie wiem czy byłam zła, czy smutna. Moje uczucia mieszały się ze sobą. Drzwi balkonowe zaskrzypiały, sygnalizując, że ktoś wszedł do środka. Moje serce zaczęło szybciej bić. Chciałam się podnieść i zobaczyć kto to był, ale byłam zbyt przerażona. W mojej głowie rodziły się najczarniejsze scenariusze. A co jeśli zaraz zostanę zabita? Nie pożegnałam się nawet z rodzicami, Evą i innymi. Z sekundy na sekundę zaczęłam coraz bardziej panikować. Łóżko się ugięło, a owa osoba usiadła na nim. Poczułam dużą zimną dłoń na plecach. Podniosłam głowę i chciałam zacząć krzyczeć, ale zobaczyłam znaną mi twarz.
-Co ty, kurwa tu robisz?-wysyczałam przez zęby. Jednak byłam na niego wściekła.
-Uspokój się
-Ja mam się uspokoić? To nie ja zrobiłam wielką awanturę w samochodzie o błahostkę. Nie dałeś mi nawet powiedzieć wszystkiego co chciałam, tylko od razu na mnie nawrzeszczałeś- wyrzuciłam ręce w powietrze. Brunet wpatrywał się we mnie, nawet nie mrugając. Delikatnie złapał moje nadgarstki i opuścił ręce. Zbliżył się do mnie. Moje serce zaczęło bić jak szalone, znowu. Nie mam pojęcia, jak on to robił. Byłam na niego wściekła, ale jak tylko był taki uroczy, to moja złość znikała.
-Tak piękne dziewczyny nie powinny się denerwować-wymamrotał kilka milimetrów od moich ust. Zbliżył się jeszcze bardziej, tak że nasze usta się połączyły. Obwinął ramię wokół mojej talii, przyciągając mnie do siebie. W moim brzuchu ponownie pojawiło się stado motyli. Nie podobało mi się to. Powinnam być na niego zła, ale jakoś teraz już nie mogłam. Przez samą jego obecność w pokoju wymiękłam. Odsunął się ode mnie, opierając swoje czoło o moje. – Jesteś piękna, wiesz  o tym?-szepnął. Moje policzki przykrył rumieniec.
-Dziękuję- odpowiedziałam tylko.
-Ubierz kurtkę, chcę cię zabrać gdzieś- w jego oczach odbijało się jedynie światło księżyca.
-Ale ja wyglądam okropnie- westchnęłam, odsuwając się od niego. Spojrzałam na swoją błękitną bluzkę i czarne spodnie.
-Nie wygaduj głupot, jest dobrze- posłał mi jeden ze swoich flirciarskich uśmiechów. Moje policzki ponownie pokrył rumieniec. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Szybko pomalowałam mocniej rzęsy i usta błyszczykiem. Kiedy opuściłam łazienkę złapałam za komórkę i wsadziłam ja do kieszeni jeansów. Na ramiona ubrałam skórzaną kurtkę. Podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam na okno. Jako pierwszy przeskoczył przez parapet, a ja za nim. Złapał mnie, gdy skakałam, co moim zdaniem było słodkie. Splótł nasze palce razem i poprowadził do swoje samochodu, który był na drugim końcu ulicy. Zajęłam miejsce pasażera, a on kierowcy. Odpalił auto i ruszył z piskiem opon.
-Gdzie jedziemy?-spytałam, przekładając włosy na jedno ramię.
-Na imprezę- wzruszył ramionami.
-Wiesz, że nikt mnie nie wpuści do żadnego klubu, czy tym podobnego?
-A niby czemu?-  wywróciłam sama do siebie oczami, nie chcąc, aby mnie zauważył, że to robię.
-Bo nie mam 18 lat- odparłam bez zająknięcia.
-Jesteś ze mną, więc gdybyśmy nawet jechali w takie miejsce to i tak cię wpuszczą. A tak z czystej ciekawości to ile masz tych lat? – westchnęłam. Pierwszy raz wstydziłam się, że jestem tak młoda.
- Jedynie 15- przygryzłam wargę.
-Serio?-zdziwił się. Zaczyna się…- Ale fajnie- zaśmiał się. A może jednak nie …
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Brunet zatrzymał się obok domu, co totalnie zbiło mnie z tropu. Wysiadł z samochodu i zanim ja zdążyłam to zrobić obszedł pojazd i otworzył mi drzwi. Posłałam mu nieśmiały uśmiech i wygrzebałam się z auta. Poprawiłam bluzkę i włosy. Złapał mnie za rękę i pociągnął lekko w stronę drzwi. Czym bliżej byliśmy słyszałam głośniejszą muzykę. Gdy otworzył drzwi uderzyła we mnie głośna muzyka. Chciałam zdjąć w korytarzu swoje vansy, ale zaprzeczył, ciągnąc mnie w głąb domu. W salonie było już sporo gości. Chociaż ja mogę powiedzieć sporo, a  dla kogoś będzie to mała grupka. Mniejsza o to było tam 6 chłopaków 3 normalnie ubrane dziewczyny, a trzy jak totalne dziwki. Spojrzałam przerażona na Jasona, który uśmiechał się. Może jestem nudna, ale nigdy nie byłam na takiej imprezie. Pociągnął mnie na środek pokoju, zaczynając  tańczyć do muzyki. Rozejrzałam się, aby zobaczyć jak inni to robią.
-Daj się ponieść, nie patrz na nich- krzyknął mi obok ucha. Przytaknęłam i zaczęłam ruszać ciałem w rytm muzyki. Odwróciłam się do niego tyłem i zamknęłam oczy. Poczułam jego ręce na swoich biodrach jak przyciąga mnie bliżej, tak że dotykałam tyłkiem jego krocza. Czułam się straszliwie nieswojo. Nigdy nie robiłam czegoś takiego. Czułam jego gorący oddech na karku, który powodował u mnie dreszcze.
-Jason!- usłyszeliśmy pisk. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam blondynkę na około 20 cm szpilkach jak „biegnie” w naszym kierunku. Odsunęłam się od chłopaka, nie chcąc być staranowaną. Dziewczyna rzuciła się na niego.- Jak ja cię dawno nie widziałam, tygrysku- specjalnie powiedziała to tak głośno, żebym usłyszała, wiedziałam to na 100%.Swoim ohydnie długim paznokciem dotknęła jego torsu, a mnie wręcz zachciało się rzygać. Złapała go za rękę i zaczęła go gdzieś prowadzić. Jak się okazało poszli na górę. Mogłam się domyć co będą robić. Byłam tak cholernie zła.
-Cześć!- krzyknęła dziewczyna obok mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę z różowymi końcówkami.
-Hej- odkrzyknęłam się.
-Jestem Perrie- podała mi dłoń.
-Mów mi Be. – uśmiechnęłam się ciepło.
-Widziałam, że byłaś z Jasonem.-zaczęła. Westchnęłam i zrezygnowana przytaiknęłam.- To Elena. Dziewczyna jest w nim za zabój zakochana – wyjaśniła. – A sam Jason to typowy kobieciarz- wzruszyła ramionami. Nie wątpiłam w to.
-Dzięki na info- uśmiechnęłam się- Będę się już zbierać.
-Już? Impreza dopiero się zaczyna- jęknęła dziewczyna
-Tak, jutro muszę wstać szybko- wyjaśniłam. Przytaknęła.
-Zadzwoń do mnie kiedyś- podała mi karteczkę. Pokiwałam głową na znak, że sie zgadzam i wsadziłam ją do kieszeni.
-Na pewno to zrobię- zapewniłam ją- Przekaż Jasonowi, że ma się pieprzyć.
-Spoko- zaśmiała się- Masz charakter . Nigdy nie słyszałam aby dziewczyna tak powiedziała w jego kierunku.
-Zapamiętam. Nie dam sobą pomiatać- odparłam. –To pa- blondynka uściskała mnie i odeszła.
****************************************
Przepraszam za błęd.

czwartek, 28 sierpnia 2014

5.

-Słyszałyście, że The Kingston wróciło do miasta?-spojrzałam na niego zdziwiona
-Kto to jest?
-To gang. W jego skład wchodzą bardzo niebezpieczni ludzie- odparł z poważną miną- Ich przywódcą jest Jason McCan-dodał po chwili- moje oczy szeroko się otworzyły, a sałatka, którą akurat połykałam utknęła mi w gardle. Zaczęłam kaszleć.
-Masz- Honey podała mi szklankę wody. Upiłam duży łyk i odstawiłam ją na stół. Wiedziałam, że Jason nie należał do tych najgrzeczniejszych, ale żeby był w gangu?!

-Jak on wygląda?-spytałam go
-Emm… wysoki brunet, ma około 20 lat, może więcej. Przepraszam, ale nie znam go i widziałem tylko raz- przytaknęłam. W mojej głowie roiło się od różnych myśli. Co powinnam zrobić? Tak po prostu zerwać tą znajomość? Myślę, że to by było dobrym rozwiązaniem, ale jakoś nie mogłam. Jason miał coś w sobie, coś co sprawiało, że miałam go cały czas w głowie. Gdy tylko zamknęłam oczy widziałam jego przystojną twarz i te piękne tęczówki, które mnie hipnotyzowały . Było by o wiele prościej, gdyby sytuacja z wczorajszego wieczoru nie wydarzyła się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Schowałam ostatnie książki do szafki i wyszłam ze szkoły.  Dość chłodny, majowy wiatr uderzył w moją skórę, powodując ciarki. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam już znany czarny mi samochód i bruneta. Ręce miał wsadzone w kieszenie, a czapka z daszkiem zakrywała jego twarz. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Posłał mi lekki uśmiech i rozłożył swoje ramiona. Zaśmiałam się i podeszłam do niego, a następnie wtuliłam w jego ciało. Poczułam mocny zapach dezodorantu Axe
-Hej piękna- wymamrotał.
-Cześć- odpowiedziałam. Czułam, jak moje policzki pokrywa jeden wielki rumieniec.
-Chcę cię gdzieś zabrać- mruknął i otworzył drzwi  od auta. Wsiadłam do środka, a on niedługo po tym zajął miejsce obok mnie. Odpalił samochód i wjechał na jezdnię. Między nami zapadła cisza. Moje myśli wciąż wracały do słów Jamesa.
-Emm… Jason?
-Co?-odpowiedział od razu.
-Czy… -westchnęłam- Czy to prawda, że jesteś w gangu?-spojrzałam na niego
-Tak-odpowiedział, jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie
-Czemu mi nie powiedziałeś?-spytałam o wiele ciszej
-Sądziłem, że wiesz- wzruszył ramionami.
-Nie wiedziałam, koleżanka mi dzisiaj nieco powiedziała
-I co, wierzysz w te rzeczy?-spojrzał na mnie na moment. Nabrałam powietrze w płuca, aby coś powiedzieć, ale słowa nie chciały opuścić moje gardło. Wreszcie po chwili się odezwałam
-Ja…- spojrzał na mnie po raz kolejny- Nie wierzę w to- westchnęłam.
-A co sprawia, że nie wierzysz w to?
-Znam cię…- chciałam skończyć, ale brutalnie mi przerwał.
-Gówno, a nie znasz- warknął. Jego dłonie ciasno zacisnęły się wokół kierownicy.
-Znowu zaczynasz?-westchnęłam
-Nie, ale wkurwiają mnie ludzie, którzy gadają pierdoły. –warknął. Nie mam pojęcia, czemu jego nastrój zmienił się tak bardzo.
-Nie dałeś mi skończyć. –westchnęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty się z nim kłócić.
-Gówno mnie obchodzi co chciałaś jeszcze powiedzieć- spojrzał na mnie. Jego oczy były ciemne. Poczułam dziwne ukłucie w żołądku. Bałam się go. Chciałam wydostać się z tego samochodu.
-Jeżeli masz zamiar dalej mnie tak traktować, to zatrzymaj się.- samochód zahamował na szlag, a ja poleciałam do przodu
-Droga wolna, idź w cholerę-warknął. Moje oczy zaczęły piec. Zacisnęłam mocno szczękę i chwyciłam swoją torbę, a następnie wyszłam
-Pieprz się Mccan-wysyczałam i trzasnęłam drzwiami. Zawiesiłam niezdanie torbę na ramię i poszłam w kierunku domu. Całe szczęście, że miejsce, gdzie mnie chciał zabrać było gdzieś w pobliżu. Nawet nie zauważyłam, jak po moich policzkach popłynęły łzy. Otarłam je i pociągnęłam nosem. Jason raz był uroczy i o dziwno miły, a zaraz po tym był skończonym dupkiem. Mimo, że nic takiego nie powiedział, to jego słowa bolały. Myślałam, że jeżeli powiem mu, że nie wierzę w plotki, to będzie okay.  Mogłam się domyślić, że jeżeli zbliżę się chociaż trochę do tego chłopaka, to zostanę zraniona.
Jason
Gówno prawda, ta dziwka mnie nie zna. Wkurwiłem się tak bardzo, że wyżyłem się, chociaż nie powinienem.  Nie potrafię trzymać języka za zębami ,za żadną cenę.
Byłem tak strasznie zły, że od razu pojechałem do domu. Zaparkowałem na podjeździe i wyszedłem z samochodu. Wyszukałem w kieszeni klucze i otworzyłem dom. Wszedłem do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. Musiałam dać upust mojej złości, ale nie wiedziałem jak.
-Hej, stary co jest?-spytał Zayn
-Nic, kurwa- mruknąłem i rzuciłem się na sofę.
-Znam cię.
-Kolejna osoba- powiedziałem pod nosem, ale on to usłyszał.
-A więc chodzi o jakąś laskę- powiedział. Miał rację, znał mnie…
-Ta…- na taką odpowiedź było mnie tylko stać .
-Gadaj o co chodzi- usiadł obok mnie. Mimo, że byłem ich przywódcą, to byłem z nich najmłodszy.
-Pokłóciłem się z nią- nie miałem czemu mu to gadam. Byłem zmieszany. Nie lubiłem jej przecież. Irytowała mnie, szmata… – Znasz mnie, już dawno bym ją zaliczył i zostawił, ale ona mnie intryguje. Inne nie śmiały pisnąć słówka bez mojej zgody, a z nią mogę pogadać. Tak po prostu. Ona mi nawet pyskuje, czaisz to- zaśmiał się
-Wiesz… Może już czas otworzyć przed kimś serce…
-Znowu do tego wracasz? Jest mi dobrze samemu i tak jak jest. Seks mi w zupełności wystarcza.
-Tak ci się wydaje tylko. Każdy potrzebuje miłości, ty także.  Rozważ moje słowa- podniósł się z kanapy i poklepał mnie po ramieniu. Obawiałem się tylko jednej rzeczy. Mianowicie, że miał rację…
***************************************
Witajcie, kochane miśki. Postanowiłam zrobić wam prezent na okrągłe 500 wyświetleń. Czaicie to?! 500 wyświetleń w tak krótkim czasie. Jestem z was niesamowicie dumna. Muszę was niestety CHYBA zasmucić. Otóż po rozpoczęciu roku szkolnego rozdziały będą dodawanego w piątek lub sobotę. Nie wiem, czy uda mi się napisać 2 w weekend. Masakra! NIENAWIDZĘ tej głupiej szkoły -,-.

środa, 27 sierpnia 2014

4.

Słysząc budzik leniwie otwarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Byłam cholernie zmęczona.  Jedyne co chciałam, to zostać w łóżku i pospać sobie dłużej niż do 7 rano. Zrezygnowana westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Pół przytomna podeszłam do szafy i wybrałam z niej żółtą sukienkę, a do tego czarne sandałki, na lekkim obcasie. Zdjęłam swoją piżamę i ubrałam białą bieliznę, a  na to przygotowane rzeczy. W łazience pomalowałam rzęsy tuszem i usta błyszczykiem. Rozpuściłam włosy i dokładnie rozczesałam je szczotką. Z pokoju zabrałam swoją czarną torbę i zeszłam na dół. Moja mama już krzątała się po kuchni. W powietrzu unosił się słodki zapach naleśników i cynamonu. Zaciągnęłam się powietrzem, rozkoszując się nim.
-Dzień dobry- mama tylko odwróciła się do mnie i popatrzyła na mnie, nic nie mówiąc
-Smacznego- postawiła przede mną talerz z znakomicie wyglądającymi naleśnikami z bitą śmietaną, czekoladą, oraz malinami. Oblizałam swoje usta i zajęłam sie jedzeniem.
-Twoje naleśniki są najlepsze na świecie- zaśmiałam się
-Lepiej się pośpiesz, bo niedługo nie zdążysz do szkoły-skarciła mnie. Machnęłam na to ręką i dokończyłam jeść swoje danie
-Podwieziesz mnie?-spytałam
-Jasne- powiedziała jakby od niechcenia. Zabrała klucze z blatu i kiwnęła głową na drzwi. Przewiesiłam przez ramię swoją torbę i wyszłam z domu. Wpakowałam swój tyłek do samochodu, na miejsce pasażera, a mama obok mnie. Odpaliła auto i wyjechała na ulicę. Drogi były o tej porze prawie puste, więc dotarłyśmy na miejsce po 10 minutach, które minęły nam w totalnej ciszy.
-Dziękuję- i opuściłam pojazd. Pomachałam jej jeszcze, za nim ponownie wjechała na ulicę i pojechała do domu.
-Booo- krzyknął ktoś za mną. Podskoczyłam przerażona i szybko się odwróciłam. Moja przyjaciółka Eva śmiała się jak głupia, ocierając łzy.
-Bardzo śmieszne- skrzyżowałam ręce na piersiach
-Przepraszam- wymamrotała po chwili, gdy przestała się ze mnie nabijać. Spojrzała na mnie i od razu zmarszczyła czoło- Co to?- skazała palcem na moją szyję.
-Co?-spytałam, nie mając pojęcia o czym gada.
-No to- dotknęła mojej skóry na szyi. – O cholera-pisnęła- Ktoś zrobił ci malinkę- zaczęła skakać jak głupia. Dotknęłam tego miejsce, gdzie ona i lekko się skrzywiłam. Wiedziałam, że to spawka Jasona. Jeżeli go spotkam, to urwę mu jaja. –Kto to był?-spytała podekscytowana
-Nikt ważny- wymamrotałam
-Daj spokój. Zrobiłaś TO z nim?-pisnęła po raz ponownie, kładąc nacisk na słowo „TO”
-Nie, za kogo mnie masz?-poszłyśmy w kierunku mojej szafki.
-To nic takiego. Ale stwierdzam, że jesteś prawdopodobnie ostatnią dziewicą w tej szkole, nie wliczając w to babki od matmy. Nie wiem jak ci się to udało, ponieważ jesteś gorąca- powiedziała na jednym wdechu. Moje oczy się rozszerzyły.
-Honey, przestań. Zrobię to, gdy będę na to gotowa, a poza tym chyba zapomniałaś, że jestem od was młodsza…- mruknęłam. Eva była tak słodka, że każdy nazywał ją Honey. Miała długie blond włosy, duże niebieskie oczy i ubierała się bardzo dziewczęco, często w różowy kolor.
-Ta, obyś była kiedykolwiek, a to, że jesteś młodsza, to malutki szczegół. – powiedziała cicho, jakby starała się, abym tego nie usłyszała. Postanowiłam nic jej na to nie odpowiadać. Może ona miała rację? Może za długo z tym zwlekam? Po prostu chcę zrobić to z kimś, komu będę ufać, a może nawet kochać. Przypadkowy facet nie wchodzi w grę. Ale myślę, że jeszcze nie czas na to. Chciałabym mieć skończone 18 lat, albo chociażby 17.–Tak, czy inaczej, jeżeli będziesz potrzebować rady w TYCH sprawach, wiesz gdzie mnie szukać. Przepraszam cię, ale muszę lecieć- pocałowała mój policzek i odeszła tak szybko, że nie miałam okazji jej odpowiedzieć. Pokręciłam głową i włożyłam do szafki niepotrzebne książki, a następnie udałam się w stronę sali matematycznej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pewnym krokiem poszłam w  kierunku stołówki. Była godzina 12:30, a ja miałam lunch. Kupiłam sobie sałatkę i usiadłam przy stoliku, przy którym zawsze siedziałyśmy z Evą.
-Be- usłyszałam za sobą głos mojej przyjaciółki. Odwróciłam głowę i spojrzałam najpierw na nią, a następnie na jej towarzysza. Chłopaka spotkałam góra 2 razy. Był wysoki i miał czarne włosy, oraz ciemnobrązowe oczy. Zmrużyłam oczy, dokładnie go ilustrując.
-Cześć- powiedziałam radośnie, gdy uznałam, że jest spoko.- siadajcie- moja przyjaciółka posłała mi miły uśmiech i zajęła miejsce obok mnie, razem z jej towarzyszem.
-To jest James-wskazała palcem na chłopaka
-Miło mi, mów mi Be- uśmiechnęłam się lekko. Mój telefon zawibrował i od razu go podniosłam. Dostałam wiadomość od nieznanego numeru. Zmarszczyłam czoło i nacisnęłam otwórz:” Hej piękna ;).  Co powiesz na spotkanie?~Jason ;)” na mojej twarzy od razu zawitał uśmiech. Szybko odpisałam mu :”Na razie jestem w szkole, ale o 2 będzie dobrze. Podjedź pod szkołę ;*~ Be ;)
-Z kim SMSujesz?- spytała
-Z nikim ważnym- zablokowałam telefon i położyłam go na stole
-Słyszałyście, że The Kingston wróciło do miasta?-spojrzałam na niego zdziwiona
-Kto to jest?
-To gang. W jego skład wchodzą bardzo niebezpieczni ludzie- odparł z poważną miną- Ich przywódcą jest Jason McCan-dodał po chwili. Moje oczy szeroko się otworzyły, a sałatka, którą akurat połykałam utknęła mi w gardle. Zaczęłam kaszleć.
-Masz- Honey podała mi szklankę wody. Upiłam duży łyk i odstawiłam ją na stół. Wiedziałam, że Jason nie należał do tych najgrzeczniejszych, ale żeby był w gangu?!
***************************************************
Przepraszam, na wstępie, że dopiero teraz, ale wczoraj nie mogłam napisać nic konkretnego. Czemu to tak jest, że najlepiej pisze się w nocy? Kurczę miałam problem ze słowem "  zawibrował " jest w ogóle taka forma? MASAKRA! Przepraszam za wszystkie błędy, jakie się nawinęły, a ich nie zobaczyłam. Dzięk iza komentarze i wyświetlenia. Do następnego ;*

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

3.

Na dworze zdążyło się już dawno ściemnić. Leżałam na swoim olbrzymim łóżku i czułam jak powoli odpływam. Podskoczyłam przerażona, gdy usłyszałam pukanie w szybkę. Spojrzałam w to miejsce, a moi oczom ukazał się Jason. Zmarszczyłam czoło i ułożyłam usta w dziubek. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do balkonu, a następnie otworzyłam szklane drzwi. Uśmiechnięty brunet wszedł do pokoju i rzucił się na łóżko. Spojrzałam na niego zdzwiona.
-No co?-zaśmiał się
-Nie za wygodnie ci?-spytałam z sarkazmem
-Nie, jest idealnie-zaśmiał się. Wywróciłam oczami –Chodź do mnie- pokręciłam jedynie przecząco głową. –No dalej, nie bądź  tak sztywna- jęknął
-Ja, sztywna?-zadrwiłam
-Tak. Wszystko na nie, ale do wyzywania pierwsza.
-Nie jestem sztywna- tupnęłam nogą, jak pięciolatka.
-Udowodnij-puścił mi oczko. Skoro on tak grał, to czemu ja mam grać fair? Zbliżyłam się do łóżka i lekko popchnęłam go, tak, że leżał. Wlazłam na mebel i usiadłam na jego czułym miejscu. Momentalnie poczułam jak na mój tyłek napiera jego przyrodzenie.
-Ktoś się podniecił- szepnęłam mu uwodzicielsko do ucha, a następnie lekko je przygryzłam. Złapałam za koniec jego koszulki i jednym ruchem przeciągnęłam ją przez głowę. Rzuciłam ją gdzieś za siebie i przeniosłam swój wzrok na jego umięśniony brzuch. Przeniosłam na niego moje obie ręce i jeździłam nimi na całej jego powierzchni. Przyznam, że było to cholernie podniecające. Zastanawiałam się skąd to wszystko wiem. No cóż, opłacało się oglądać filmy.
-Podoba ci się to co widzisz?-spytał z głupim uśmiechem. Ponownie pochyliłam się i wyszeptałam mu do ucha:
-Cholernie bardzo- spojrzałam na jego twarz i piękne jasnobrązowe oczy. Brunet zbliżył swoje usta do moich. Biłam się z własnymi myślami, czy aby dobrze robię. Cholera, wiedziałam, że źle. Ale to było niesamowite. Nigdy się tak nie czułam. Z resztą, co mi szkodzi spróbować? Moje rozmyślenia zostały przerwane, gdy przycisnął swoje usta do moich. Czułam jakby wokół nas wybuchły fajerwerki. Stado motyli w moim brzuchu obudziło się. Jego ręce spoczęły na moim tyłku, a następnie go ścisnął. Jęknęłam mu w usta, a on wykorzystał to i wepchnął swój język do mojej buzi. Nasze języki ocierały się o siebie, co sprawiało, że myślałam, że oszaleję. Pomimo tego, że mam dopiero, a może już aż 15 lat, to nigdy całowałam się w ten sposób. Jason chwycił koniec mojego T-shirtu i zdjął go ze mnie. Nie zdążyłam zaprotestować, gdy obrócił nas tak, że leżałam pod nim. Brunet podparł się na łokciach i ponownie musnął moje wargi.
-Jesteś tak seksowna- jego głos był zachrypnięty. Oplotłam nogami jego biodra. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale to sprawiło, że poczułam się jeszcze bardziej przez kogoś chciana. Brunet raz poruszył się, a ja poczułam w TYM miejscu rozkosz.
-O boże- jęknęłam. Strącił nosem moją szyję, a następnie zaczął składać tam pocałunki.  To  było całkowicie nowe uczucie, ale wiedziałam, że go pokocham. W jednym miejscu zaczął ją ssać. Jęknęłam i wplotłam ręce w jego włosy, lekko je ciągnąc. W pokoju było słychać tylko moje ciche jęki i westchnienia. Gdyby teraz moja matka weszła do pokoju, prawdopodobnie dostałby zawału. Podskoczyliśmy przerażeni, gdy telefon Jasona zaczął dzwonić. 
-Kurwa- przeklął pod nosem. Wyciągnął telefon z kieszeni spodni i odebrał go. – Ale teraz?-jęknął- dobra, oby było to coś ważnego, bo kurwa jak nie to nie ręczę za siebie- warknął. – Przepraszam cię, ale muszę już iść. Dokończymy to kiedy indziej- uśmiechnął się i pochylił się nade mną. Przycisnął swoje usta do moich , a następnie ubrał na siebie koszulkę. Podszedł do okna, a następnie pomachał mi i wyszedł balonem na dwór. Położyłam się na łóżko, starając się wyrównać oddech. To co się stało, zaszło za daleko.
Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod strumień gorącej wody, która pozwoliła mi się uspokoić. Szybko się umyłam i ubrałam do piżamy. Położyłam się na łóżko i przykryłam szczelnie kołdrą, aby zaraz po tym zasnąć.
**************************************
No to kochani mamy już 3. Jak się podoba? Myślę, że mógłby być lepszy, ale chyba nie jest najgorszy. Przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy. Chociaż sprawdzam rozdział po parę razy, to jakoś nie mogę odnaleźć wszystkich. 

niedziela, 24 sierpnia 2014

2.

Moja głowa spoczywała na dłoni. Walczyłam z chęcią zamknięcia oczu i zaśnięcia. Podczas, gdy nauczycielka historii nawijała o II wojnie światowej, ja myślałam o wszystkim, tylko nie temacie lekcji. Gdy usłyszałam dzwonek, jakby wróciłam do świata żywych i kontaktujących. Szybko spakowałam książki do czarnej torby i wyszłam z klasy. Wszyscy na mnie dziwnie patrzyli, ale jeżeli mam być szczera miałam go głęboko w poważaniu.  Byłam najmłodsza w szkole, więc przyzwyczaiłam się do tego. Rodzice wysłali mnie do szkoły rok wcześniej od moich rówieśników. Dlatego mając jedyne 15 lat byłam już w 1 klasie liceum.
Jedyną rzeczą jaką chciałam, to było znalezienie się w swoim pokoju i nic nie zrobić. Wyszłam na zewnątrz i spojrzałam na niebo, które było pokryte szarymi chmurami. Westchnęłam zrezygnowana, będąc pewna, że prędzej czy później runie z nich deszcz. Spoliczkowałam siebie w myślach, że nie zabrałam z domu parasola. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku domu. Niestety po niespełna 5 minutach marszu, poczułam na swoim ciele zimne krople. Zaklęłam w duchu i zaczęłam biec, ale to nic nie dało, ponieważ krople deszczu były duże i bez problemu przemaczały moje ubranie. Obok mnie zatrzymał się czarny Land rover, a przyciemniona szybka auta opadła. Spojrzałam zdzwiona do środka, a mój żołądek od razu wywrócił się, gdy zobaczyłam bruneta ze Starbucksa. 
-Wsiadaj- rozkazał. Prychnęłam niezadowolona .
-Nie- od razu odpowiedziałam.
-Wsiadaj do tego cholernego samochodu- warknął. Cóż, mogłam się znowu nie zgodzić i odejść, ale też być pewna, ze wyląduję chora w łóżku. Mogłam też wsiąść i w miarę sucha dojechać do domu. Chyba jednak opcja 2 była lepsza… Niepewnie złapałam za klamkę samochodu, a drzwi się otworzyły. Ostrożnie weszłam do środka i cicho zatrzasnęłam drzwi. Moje ciało zaczęło się trząść z zimna. Objęłam rękami ramiona, chcąc zatrzymać ciepło- Zimno ci?-spytał po chwili. Niepewnie odwróciłam na niego swój wzrok i jedynie lekko przytaknęłam. Usłyszałam jego cichy śmiech, a od razu po tym włączył ogrzewanie. Gdy moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło, trochę się rozluźniłam. – Gdzie mieszkasz?-ponownie przerwał ciszę między nami
-Jedź cały czas prosto –odpowiedziałam tylko. Nie miałam ochoty z nim o niczym gadać. Kątem oka spojrzałam na jego osobę. Chłopak był całkowicie skupiony na drodze przed nami. Jego włosy tak jak kilka dni temu były starannie ułożone do góry. Mogę przyznać, że to dodawało mu uroku takiego niegrzecznego chłopaka, którym był. Jego szczęka była rozluźniona, nie tak jak za pierwszym razem. Ogólnie rzecz biorąc był nieziemsko przystojny, a to, że nie był jak typowy, sztywny chłopak dodatkowo mi się podobało.
-Jeżeli zrobisz zdjęcie, będziesz mogła nieustannie podziwiać moją osobę. –zaśmiał się. Mimo, że powinnam być zła, to nie byłam. Uformowałam ręce w kształt aparatu i udałam, że robię zdjęcie.
-Już- lekko się uśmiechnęłam.
-Dobrze, że przestałaś być suką- mruknął, jakby do siebie. Powinnam być zła po raz kolejny, ale nie byłam, ponieważ wiedziałam, że miał rację. Moją naturą było bycie wredną, ciekawą i upierdliwą.- Chcesz wejść na kawę i się bardziej rozgrzać?-spytał z innej beczki. Spojrzałam na niego z szeroko otworzonymi oczami i buzią -Zamknij buzię, bo robisz się mniej atrakcyjna- zaśmiał się- To jak?
-Okay- wreszcie powiedziałam- Może być miło- dodałam i posłałam mu lekki uśmiech. Brunet zatrzymał się na parkingu przed lokalem i wyszedł z auta. Dopiero, gdy go opuściłam zdałam sobie sprawę, że przestało padać. Dorównałam mu kroku i weszliśmy do środka. Wzrok od razu na nas spoczął. Ludzie cicho szeptali między sobą, co przyznaję, że mnie wkurwiło. To aż tak dziwne widzieć piętnastolatkę w towarzystwie o 5, lub 6 lat starszego chłopaka? Bez przesady…
 Chłopak podszedł do lady, gdzie posłał flirciarski uśmiech dziewczynie za nią.
-Co podać?- pisnęła. Myślę, że starała się brzmieć seksownie, ale nie wyszło jej to. Wręcz przeciwnie, cicho zaśmiałam się pod nosem. Zauważyłam, że brunet zrobił to samo.
-Poproszę espresso –zaakcentował każde słowo.
-A ja cappuccino  – powiedziałam do niej od niechcenia. Blondynka wywróciła na mnie oczami, a ja jej wystawiłam język. Dziecinne? Prawdopodobnie, ale nie mogłam wymyśleć nic lepszego w danej chwili. Z oczu dziewczyny biły wręcz pioruny. Szczerze, to miałam to w dupie. Jest w pracy i powinna być miała, a to, że jej to ciut uniemożliwiałam, to szczegół. Zajęliśmy miejsce w kącie pomieszczenia. Cisza między nami była dość denerwująca. Korciło mnie, aby zapytać się go, jak się nazywa. Z resztą, to on mnie zaprosił i mam chyba prawo wiedzieć
-Emm… Jak masz na imię?-spytałam nieśmiało. Usłyszałam jego śmiech, który przyznaję. brzmiał miło.
-Jason- tym razem mnie obdarował flirciarskim uśmieszkiem. Miałam ochotę powiedzieć mu coś wrednego na temat jego częstych flirtów, ale uniemożliwił mi to- A ty?
-Co ja?-spytałam zdezorientowana, bo wyrwał mnie z zamyśleń.
-No jak masz na imię
-Aaa, no tak- skarciłam się- Beyonce, ale mów mi Be- westchnęłam. Nienawidziłam swojego imienia. Nawet nie mam pojęcia, czy to imię. Moi rodzice od zawsze byli dziwni, ale to już mówiłam. Nie miałam pojęcia co dało im wymyślanie dla mnie jakiegoś kosmicznego imienia.
-Pierwszy raz słyszę to imię, ale brzmi fajnie- mrugnął do mnie- Jak ta piosenkarka.
-Ta- naszą dyskusję przerwała ta sama dziewczyna, co stała za ladą. Uśmiechnęła do Jasona i podała mu karteczkę. Na 100 % z numerem. Gdy tylko odeszła od ją odwinął. Prychnął pod nosem i od tak podarł ją. Moje oczy szeroko się otworzyły. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam miałam go za typa, który pieprzy każdą napotkaną laską, która ma przyzwoite cycki i tyłek.
-Na co się tak patrzysz?-spytał popijając swoją kawę.
-Jestem zdziwiona – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-A co jest tego powodem?-ciągnął dalej.
-Nie odpuścisz co nie?-powiedziałam monotonnie. On jedynie pokręcił przecząco głową- Tym, że po prostu podarłeś tą karteczkę
-A po co kolejny bezużyteczny numer w komórce? I tak nigdy nie oddzwaniam- wzruszył ramionami . Westchnęłam. – Mogę mieć każdą, więc po co mi to-zaśmiał się
-Nie możesz mieć każdej –skarciłam go.
-Owszem, mogę- odparł z wyższością. Dupek…
-Nie. Mnie nie nabierzesz na swój urok osobisty i teksty- oświeciłam go
-A skąd pomysł, że ciebie właśnie chcę?-uniósł swoje brwi. Mój uśmiech od razu znikł. Odkąd zaczęłam 1 klasę gimnazjum każdy chłopak do mnie zarywał. A jak mówię każdy, mam na myśli każdy.
-Skąd pomysł, że właśnie to mam na myśli. Fuuu- nie było mnie stać na coś lepszego.
-Oh daj spokój. Wiem, że o to ci chodzi. Wy dziewczyny chcecie zwrócić uwagę mężczyzn, tylko po to, aby uważali was, że jesteście seksowne i inne pierdoły. – jego wypowiedź zbiła mnie z tropu.
-Wcale nie- zaprotestowałam
-Mam większe doświadczenie, niż ty.- zaśmiał się. Z tego co zauważyłam, to jego nastrój z pogodnego, zmienił się w wredny.
-O co ci znowu chodzi?-jęknęłam. Nie chciałam się z nim kłócić.
-O to, że robisz z siebie nie widomo co i myślisz jak bardzo jesteś zajebista, ale to nie prawda. Jesteś słaba. W każdej chwili mogę sprawić, że zapłaczesz. Spójrz na siebie. Nie wiem, co jest powodem tego, że robisz sobie taką krzywdę, ale robiąc to pokazujesz siebie jakbyś była jakąś psychopatką. – mocno chwycił mój nadgarstek. W gardle poczułam wielką gulę.
-A ty kim kurwa jesteś, że mówisz mi jaka jestem?
-Ja przynajmniej uprawiałem z kimś seks, a nie to co ty-zakpił. Jeszcze nikt nie powiedział mi tak niemiłych i raniących rzeczy bez żadnego powodu.
-Cóż wolę być dziewicą, a nie tak jak ty męską dziwką, którą jesteś- wysyczałam. Wyszarpnęłam swoją rękę z jego uścisku, a następnie wyszłam. Nie mogłam tam dłużej siedzieć i słuchać jak mnie obraża. Nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała czegoś, przez co by się wkurwił. Spoliczkowałam siebie w my myślach, że zostawiłam torbę w jego samochodzie. Nie chciałam tam wracać i go oglądać, po raz kolejny, ale musiałam ją odzyskać. Westchnęłam zrezygnowana i odwróciłam się. W tym momencie na kogoś wpadłam. Osoba ta była wyższa ode mnie i to o dość dużo. Gdy tylko spojrzałam na białą koszulkę już wiedziałam do kogo należy. Mój wzrok powędrował go góry, aż spotkałam karmelowe tęczówki Jason. Momentalnie od niego odskoczyłam.
-Oddaj mi torbę- rzuciłam oschle. Nie chciało mi się na niego patrzeć, więc odwróciłam się do niego plecami. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy poczułam ręce oplatające mnie w talii. Nie mogłam się ruszyć. Moje ciało jakby skamieniało.
-Weź się tak nie wściekaj. Nie masz o co- jego niski zachrypnięty głos i ciepły oddech przy uchu sprawił, że nogi wręcz się pode mną ugięły.  Może był dupkiem, ale był też nieziemsko przystojny, co wiedział jak wykorzystać.
-Mam o co- fuknęłam, chcąc wyrwać się.
-Dobrze wiesz, że żartowałem. Chcę cię i to tak cholernie mocno – pocałował moją szyję. Totalnie nie wiedziałam jak się zachować. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie byłam pewna, czy aby chcę być. Miałam dopiero, pieprzone, 15 lat.
-Nie wygłupiaj się- odezwałam się wreszcie. Wiedziałam, że to była najgłupsza wypowiedź taką byłam w stanie wymyślić, ale nie myślałam racjonalnie.
-Wcale nie kłamię. Najchętniej wziąłbym cię na tyle mojego auta.
-Możliwe, że w ten sposób prawisz mi komplementy, ale ja przez twój dobór słów czuję się jak dziwka-westchnął i puścił mnie.
- Wsiadaj, odwiozę cię.- dopiero, gdy siedziałam w jego aucie przypomniało mi się, że jestem na niego zła. Przejechaliśmy 3 minuty w totalnej ciszy
-To tutaj- oznajmiłam. Zatrzymał się obok mojego domu, a ja chciałam wysiąść z auta, ale chwycił moje przed ramie
-Dasz mi swój numer?- spytał i podał mi swojego iphone. Zaszokowana wzięłam od niego telefon i wpisałam w niego swój numer
-Pa- uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z samochodu. Przewiesiłam torbę na ramię i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je cicho i od razu przeszłam do swojego pokoju.
*********************************
No i mamy 2. Co o niej sądzicie? Już z góry przepraszam za błędy, które mogę się domyślić, że są i to całkiem sporo. Dziękuję, że tak ciepło przyjęliście to opowiadanie. Bardzo z  tego powodu się cieszę. Dziękuję za wszystkie komentarze ;). To sporo dla mnie znaczy. Do następnego ;)

sobota, 23 sierpnia 2014

1.

Otworzyłam zaspane oczy, a następnie ponownie je zamknęłam, ponieważ poraziło mnie ostre światło. Przetarłam je i ponowiłam swoją próbę. Westchnęłam i niechętnie podniosłam się z wygodnego łóżka. Podeszłam do szafy i wybrałam z niej białe shorty, czarny top, czarne vansy, oraz kurtkę z motywem moro. Rozebrałam się ze swojej piżamy i złożyłam białą bieliznę, a następnie przygotowane rzeczy. W łazience rozpuściłam włosy, które sięgały aż do pasa i rozczesałam je dokładnie szczotką. Pomalowałam rzęsy tuszem, a usta jedynie błyszczykiem. Lekko uśmiechnęłam się do swojego odbicia i wróciłam do sypialni. Tam założyłam na rękę bransoletki, aby nie było widać moich ran na nadgarstku. Do kieszeni włożyłam telefon i kilka banknotów. Starając się narobić jak najmniej hałasu wyszłam z pokoju, a następnie z domu. Na szczęście nie spotkałam żadnego z domowników. Odetchnęłam z ulgą, będąc już na zewnątrz. Wiem, że to co robiłam było głupie, ale nie zrozumcie mnie źle, nie chciałam na nikogo wpaść. Nie mam zbyt dobrego kontaktu z rodzicami. Oni są jacyś dziwni. Nikomu nie dają możliwości wypowiedzieć się na jakiś temat, a jeżeli w grę wchodzi moje wychowanie, to powiem jedno: trzymają mnie pod kloszem, ale wszystko mają głęboko w poważaniu.  Dlatego wykorzystuję każdy możliwy moment i wychodzę.
Moje nogi zaprowadziły mnie wprost do Starbucksa.
-Dzień dobry- mruknęłam do blondynki za ladą. Ona tylko dziwnie na mnie spojrzała- Poproszę jedną mrożoną kawę-zapłaciłam jej 5 dolarów i usiadłam przy jedynym wolnym stoliku. Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo on zatłoczony. Dziwne, bo dzień nie był aż tak ciepły.
Niska brunetka przyniosła moje zamówienie i promiennie się do mnie uśmiechnęła. Jej uśmiech był tak ciepły, że od razu zrobiło mi się lepiej i odwzajemniłam gest. Napiłam się sporo mojego napoju, a  na mojej twarzy od razu ponownie zagościł uśmiech, spowodowany cudownym smakiem kawy. Drzwi lokalu się otworzyły, a do środka weszli dwaj mężczyźni. Jeden z nich miał około 20 lat, może trochę  mniej lub więcej. Jego brąz włosy były postawione starannie, a zarazem miał na głowie nieład. Jego duże karmelowe oczy ilustrowały całe pomieszczenie. Drugi natomiast był starszy. Wywnioskowałam to po pojawiających się siwych włosach. Oboje byli naprawdę dobrze zbudowani i ubrani na czarno. Zaraz po tym oboje ruszyli w stronę mojego stolika. Przełknęłam ślinę, gdy zajęli miejsca naprzeciw mnie. Posłali sobie znaczące uśmiechy.
-Hej piękna-odezwał się brunet. Wywróciłam na niego jedynie oczami.- Nie przewracaj na mnie oczami, bo tego nienawidzę. - warknął. Skąd ta nagła zmiana nastroju? Masz okres czy coś.?- powiedziałam w myślach.
-Trochę samokontroli – rzuciłam bez żadnego wyrazu twarzy. Miałam w tym niezłe doświadczenie. Lata praktyki…Ponad to mało się odzywałam. Jak już to robiłam, to były to w 90 % cięte riposty bądź wredne teksty. Nie wliczając to pogawędek z  Evą, moją  przyjaciółką.
-Uważaj co i do kogo gadasz –warknął. Mogłam wywnioskować, że był jeszcze bardziej wściekły. I brawo. Ponownie wywróciłam oczami. Chciałam go jeszcze bardziej zirytować i wnerwić. Może tak poprawie sobie humor...
-Kurwa, nie wywracaj tymi oczami- jego szczęka była zaciśnięta
-Cóż jakoś nie boję się tego powtórzyć- odegrałam się i ponownie wywróciłam oczami.
-Uważaj na swoje słowa- warknął. Chciało mi się śmiać.
-Bo co?-zadrwiła. Nie mam pojęcie skąd wzięło się u mnie tyle pewności siebie i przede wszystkim odwagi. Jego dłoń ciasno zacisnęła się na moim nadgarstku, przez co skrzywiłam. Piekący ból wypełnił to miejsce, zanim poczułam jak z ran na nadgarstku wypływa krew.
-Co do cholery?-warknął, gdy puścił moją rękę i spojrzał na swoją dłoń, na której była ślady czerwonej cieczy. Westchnęłam i złapałam za kilka serwetek ze stołu, a następnie przycisnęłam do ranu, która cały czas krwawiła. Wzrok obu mężczyzn mnie przeszywał, a moje wnętrzności nieprzyjemnie wywracają się. Szybko wstałam i wyszłam z lokalu. Nie wytrzymałabym tam sekundy dłużej. I tak już zbłaźniłam się. Na dworze moje kroki najpierw układały się z marsz, ale szybko zamieniły się w bieg. Usiadłam na jednej z ławek w parku i przyciągnęłam  kolana do klatki piersiowej. Spojrzałam na chusteczkę, która była już przemoknięta. Wyrzuciłam ją za siebie i schowałam twarz między kolanami.
************************************
No to mamy 1. Dziękuj za 2 obserwatorów i 2 komentarze pod prologiem ^^. Jestem taka szczęśliwa ;D. 

piątek, 22 sierpnia 2014

Prolog

Sekundy, minuty, godziny mijały, a moje nogi zaprowadziły mnie na most. Wokół mnie panowała już ciemność. Usiadłam przy barierce i otworzyłam torbę, poszukując swojego, małego skarba. Otworzyłam kosmetyczkę i wzięłam do rąk błyszczący przedmiot. Moje oczy wypełniły się łzami. Tym razem ich nie zatrzymywałam. Pozwoliłam im spływać po moich policzkach. Gorzkie łzy spadały na moje dłonie.
-Za to, że nie jestem idealna – szepnęłam i przyłożyłam przedmiot do skóry, powodując pierwszą ranę- Za to, że mnie nie kochasz- powtórzyłam czynność-Za to, że mnie nie chcesz- kolejna kreska- Za to, że jestem dla ciebie nikim- kolejna- Za to, że w ogóle miało mnie nie być .- krztusiłam się wręcz swoimi łzami- Za śmierć- szepnęłam i mocno przycisnęłam żyletkę do skóry, powodując najgłębszą ranę. Rzuciłam przedmiot na ziemię i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. W ciszy obserwowałam jak z ran wypływa coraz więcej czerwonej cieczy.

**********************************
No to mamy już prolog ;). Co o nim myślicie? Jak można było zauważyć, to zaczynam nowe opowiadanie pt :  " Espoir" . Mam nadzieję, że kogoś zaciekawi ;)