niedziela, 28 września 2014

21.

Zatrzymaliśmy się przed centrum handlowym, co mnie zdziwiło. Brunet wysiadł z auta, co także zrobiłam ja. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął się. Na sam ten widok, sama powtórzyłam gest. Wyciągnął swoją dłoń w moi  kierunku, która bez wahania uścisnęłam. W moim brzuchu wybuchło tysiące motyli.
-Powiesz mi gdzie idziemy?-spytałam, przygryzając wargę.
-Dowiesz się w moi czasie- szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. Przytaknęłam, nie wiedząc jak mu odpowiedzieć. W milczeniu szliśmy przez galerię, ściągając wzrok wszystkich napotkanych nastolatków. Dziwnie się czułam, czując na sobie wzrok wszystkich. Postanowiłam jednak nie zwracać na nie uwagi i iść z podniesioną głową. Mogłam przecież czuć się wyjątkowo, że jestem z Jasonem tak blisko. – O czym myślisz, aniołku?- uwielbiałam, gdy tak do mnie mówił. Czułam wtedy, że nie jestem mu obojętna.
-O niczym konkretnym. Po prostu dziwnie czuję się, gdy wszyscy, na nas się tak patrzą-  wyznałam, czerwieniąc się.
-Zazdroszczą mi i tyle- mrugnął do mnie. Boże co on ze mną robił? Miałam ochotę skakać, albo zacząć krzyczeć z radości. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spostrzegłam, że Jason ciągnie mnie do sklepu z biżuterią.- Pomożesz mi wybrać coś?-spytał. Przytaknęłam żwawo i stanęłam przez gablotkami, wypełnionymi drogą biżuterią.- Potrzebuję czegoś ładnego dla kogoś wyjątkowego- uśmiechnął się, gdy to mówił. Miał kogoś i mi nic nie powiedział? Moja mina od razu zrzedła. Po co mnie tutaj ciągnął? Dobra, nie wiedział, że coś do niego czuję, ale i tak poczułam ukłucie w dole brzucha i jakby ktoś dał mi w twarz.
Chwilę beznamiętnie oglądałam różne dodatki, aż mój wzrok zatrzymał się na pięknej bransoletce ze złota. Uśmiechnęłam się blado.
-Ta jest piękna- szepnęłam, ale on to usłyszał, ponieważ stał obok mnie.
-Jesteś pewna?
-Na 100%- sztucznie się uśmiechnęłam, aby wyglądało to wiarygodnie.
-Dzięki, jesteś najlepsza- cmoknął mnie w policzek. W moim brzuchu znowu wybuchło stado motyli. Spuściłam wzrok, rumieniąc się. – Zaczekasz tutaj?- przytaknęłam i zajęłam się oglądaniem reszty biżuterii. Była piękna, jeżeli kogoś na to stać. Ciekawa jestem dla kogo Jason kupił tą bransoletkę. – Idziemy?-potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości. Nie odzywałam się, bo byłam zbyt zajęta myślami. Ciekawość i zazdrość zżerała mnie od środka.
Wróciliśmy do samochodu. Podczas drogi zamieniliśmy ze sobą tylko kilka słów.
-Pomożesz mi jeszcze w jednej sprawie? – przytaknęłam, chociaż nie chciałam tego robić. – Bądź gotowa na 19- mrugnął do mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wsunęłam do kieszeni jeansów telefon i zeszłam na dół. Jason już na mnie czekał. Posłałam mu lekki uśmiech i ubrałam buty. Opuściliśmy dom i wsiedliśmy do jego samochodu. Nie wiedziałam gdzie jechaliśmy, ale to mnie jakos nie obchodziło. Chciałam jedynie zaszyć się pod kołdrą i wypłakać się. Czułam się jakby przegrana, kimkolwiek była ta dziewczyna.

Jason prowadził mnie przez las. Szedł jako pierwszy, torując mi drogę i uprzedzając o przeszkodach. Z jego pomocą cała i zdrowa dotarłam na niewielka polanę, na środku której coś się paliło. Podeszliśmy bliżej i dopiero później zobaczyłam, że palące się przedmioty to świeczki. Świetnie oświetlały koc, na którym był koszyk. Odgłosy, które dochodziły z lasu, robiły jakiś romantyczny nastrój.
-Co o tym myślisz?-spytał po chwili, gdy już wszystkiemu się przyjrzałam.
-Nie wiedziałam, że masz duszę romantyka. –zaśmiałam się bez humoru, ale on tego na szczęście nie zauważył.
-Szczerze? Ja też nie. To jak? Ujdzie? –w jego głosie słyszałam wahanie.
-Ujdzie? To jest cudowne- przyznałam szczerze. Odetchnął z ulgą.
-To dobrze, bo twoja opinia jest dla mnie ważna. Usiądziesz?-wskazał na koc. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i usiadłam, tak aby niczego nie zniszczyć. Zajął miejsce obok mnie, sięgając po coś do koszyka. Moim oczom ukazał się bukiet z … - zaczęłam liczyć. Ukazał się bukiet z piętnastu białych róż. –To dla ciebie- szepnął, podając mi kwiaty. Otworzyłam buzie i zatkałam ją ręką. Byłam w szoku.
-Naprawdę?-moja ręka drżała, gdy sięgałam po piękne rośliny.
-Oczywiście- przytaknął- To wszystko jest dla ciebie.- kiedy usłyszałam to zdanie w moich oczach momentalnie zebrały się łzy, a niektóre z nich spłynęły po moich policzkach.
-Dziękuję, to wszystko jest jak spełnienie snów. Nigdy nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego. –zaśmiałam się i wytarłam nos.
-Muszę wynagrodzić ci to, co zrobiłem źle. Mam dla ciebie jeszcze jedną rzecz. – sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął małe pudełeczko. Otworzył go i wyciągnął coś z niego. Zorientowałam się, że to bransoletka, którą dzisiaj wybrałam. – Jesteś moim aniołkiem- szepnął, zanim zapiął ją na moim nadgarstku. Wtedy totalnie się rozpłakałam. Rzuciłam mu się na szyję, mocno tuląc. Brunet obwinął ramiona wokół mojej talii. Łzy wciąż płynęły po moich policzkach, a ja czułam się jakbym przeniosła górę. Miałam nadzieję, że to co się stało między nami rozwinie się. Mogę czekać, jeżeli się to stanie.
Nie wiem ile tak wisiałam na nim, ale mogłabym to robić już zawsze. Niechętnie odsunęłam się od niego, ale Jason przyciągnął mnie do siebie i umieścił między swoimi nogami. Oparłam plecy o jego klatkę piersiową. Brunet oparł brodę o moje ramię, sprawiając, że jego włosy łaskotały mój policzek. Wpatrywałam się w ciemność, uśmiechając do siebie jak głupia do sera. Chciałam tam zostać już zawsze, z dala od problemów i rzeczywistości…
******************************************
21! Nie migę uwierzyć, że zostały jeszcze 4 rozdziały ;(. Myślę, że w środę pojawi się następny ;). Do zobaczenia
Ps, dzięki za komentarze i wyświetlenia ;*

piątek, 26 września 2014

20.

Kiedy wróciłam do domu było krótko po 8 rano. Ulice były puste, więc nie musiałam się martwić, że spotkam kogoś. Otworzyłam i cicho zamknęłam drzwi. Nie chciałam ich obudzić. Gdzie miałam pójść? Do sypialni Jasona na pewno nie.
-Nie masz pojęcia jak się martwiłem- usłyszałam dobrze znany mi głos. Zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę. Postanowiłam się do niego nie odzywać. Przez to co zrobił nie umiałam. Bolał mnie fakt, że on to zrobił. – Be?-spytał. Poczułam jak łzy po raz kolejny uniemożliwiają mi normalne widzenie.
-Co?-spytała, sama słysząc jak mój głos się łamał.
-Nie wiem co wydarzyło się wczoraj , ale jestem pewien, że po raz kolejny nawaliłem.
-Masz rację,  nawaliłeś- wciąż się do niego nie odwróciłam.
-Be, proszę cię spójrz na mnie- wzięłam głęboki wdech, zanim powoli się odwróciłam. Uniosłam głowę, spoglądając na niego, załzawionymi oczami. Znów to robiłam i nie byłam z tego powodu zadowolona.  Nie chciałam płakać.- Ja ci to zrobiłem?-jego głos drżał i jakby się łamał. – Boże, jestem potworem –szepnął jakby do siebie. –Be, tak mi przykro.
-Słyszałam to już- przełknęłam ślinę. Patrzyłam wszędzie, tylko nie na niego.
-Wiem, ale tak cholernie mi przykro- szepnął. Zrobił krok w moją stronę, ale ja cofnęłam się. Zdecydowałam się, spojrzeć mu w oczy. Widziałam w  nich wielką skruchę. Zamknęłam oczy, przygryzając wargę. Przełknęłam ślinę i otworzyłam oczy. Zobaczyłam jak  brunet pada na kolana i obwija ramiona wokół moich nóg. Nie rozumiałam co się dzieje. –Pewnie mnie nienawidzisz. Uwierz ja siebie też. Zawsze coś spieprzę. Jestem do bani- normalnie, gdy tak mamrotał pod nosem zrobiło mi się go żal. Gdy widziałam go takiego coś jakby we mnie pękło. Nie czułam już złości, tylko smutek, ale nie za to co zrobił. Po raz kolejny widziałam w  nim skrzywdzone dziecko. Nie chciałam ulec i od tak mu wybaczyć. Jednak coś sprawiało, że to zrobiłam. Jason był osobą, na którą nie mogłam się gniewać długo.
-Czemu to zrobiłeś?-spytałam cicho, nie będąc pewna swoich słów.
-Nie mam pojęcia. Nie pamiętam nic z wczoraj- wyznał. – Upiłem się.
-Wiem-westchnęłam.
-Co mam zrobić, abyś mi wybaczyła?-spytał, sięgając po moja dłoń i łącząc nasze palce.
-Nie wiem.
-Mam po prostu ciężki czas i przerasta mnie to czasami- usłyszałam jak mówi cicho.
-Co się dzieje?-czemu się martwiłam? To on powinien się martwić.
-Problemy w interesach.- przygryzłam wargę.
-Puścisz mnie? Chciałabym pójść do łazienki- wymamrotałam. Chwilkę jeszcze czułam jego ramiona, ale później ustąpił i pozwolił mi iść na górę. Wspięłam się po schodach i poszłam do łazienki. Szybko rozebrałam się i weszłam pod prysznic, dokładnie myjąc ciało.
Opuściłam kabinę i obwinęłam swoje ciało ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem, nie dowierzając w to co zobaczyłam. Mój policzek przybrał fioletowy kolor. Westchnęłam i sięgnęłam po kosmetyki. Nałożyłam sporą warstwę „ tapety”, aby zakryć to. Kiedy dziesięć razy sprawdziłam, czy aby nic nie widać, opuściłam łazienkę. Spodziewałam się Jasona w sypialni, ale jego tam nie było. Ubrałam na siebie bieliznę, oraz spodenki i top na ramiączkach. Włosy spięłam w kucyka na czubku głowy i wyszłam. Na dole w kuchni zrobiłam sobie śniadanie, składające się z kanapki z serem, oraz herbaty.
-Be?-zawołał Jason. Westchnęłam.
-W kuchni- odpowiedziałam, nie będąc pewna, czy mnie usłyszał. Kiedy wszedł na moje usta wkradł się ledwo zauważalny uśmiech. Miał ze sobą misia. Był taki śliczny.
-To dla ciebie- niepewnie podał mi pluszaka. Złapałam go do rąk i po obejrzeniu z każdej strony, przytuliłam. Nie wiem jakim cudem, ale tak pięknie pachniał nim. Mogłam bez problemu wyczuć jego perfumy, pomieszane z czymś, czego nie mogłam zidentyfikować. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie
-Dziękuję, jest śliczny- przygryzłam wargę.
-Proszę cię, wybacz mi- kucnął przede mną. Położył swoje dłonie na moich udach. Moje ciało przeszedł dreszcz. Czułam jakby moja skóra paliła tam, gdzie mnie dotknął.
Chwilę patrzyłam na niego, aż przytaknęłam. To co zobaczyłam było najpiękniejszą rzeczą w moim życiu- jego uśmiech. W moim brzuchu wybuchło tysiące motyli. Co się ze mną działo? Czy to właśnie jest to oklepane zakochanie? Sama nie wiem jak określić, uczucie, którym go darzę. Kiedy dotykał mnie, wręcz rozpływałam się pod jego dotykiem. Kiedy patrzył na mnie moje policzki przybierały czerwony kolor. Kiedy uśmiechał się do mnie, czułam niewyobrażalne ciepło. Był jedyną osobą, którą coś obchodziłam. Mogłabym oddać mu wszystko, chociaż i tak nie miałam nic. Bałam się pomyśleć, że go kochałam. Przecież nie mogłam. Nie chciałam cierpieć, chociaż było to nie nieuniknione. Teraz, kiedy miałam go dla siebie było ok, ale co będzie jak będzie pieprzył przypadkowe panny? Przecież moje serce rozleci się na tysiące kawałków. Czy to była miłość? Jest po to, aby cierpieć? W takim razie nie chcę jej. Jason nigdy nie zechce takiej małolaty jak ja. Co mogłam mu dać? Nic, właśnie. Nie byłam żadną boginią, czy nie wiadomo kim, żebym mogła zatrzymać go dla siebie.
-Jesteś moim aniołkiem – szepnął, zanim przytulił mnie. Chciałam zostać już na zawsze. Tylko to chciałam. Chciałam go…- Chciałbym gdzieś cię zabrać- dodał, zanim odsunął się ode mnie. Uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam. Złapał mnie za rękę i podniósł. Wstałam na własne nogi i za nim poszłam. Wsiedliśmy do jego samochodu, a Jason gdzieś pojechał. W czasie drogi ukradkiem zerkałam na niego, nie mogąc się napatrzeć. Był taki idealny. Zdałam sobie sprawę, że mogłam mu wybaczyć wszystko.
*****************************************
No i mamy 20. JUŻ! Jak to leci.
Przyznam szczerze, że jestem zdziwiona, tym co się stało pod zeszłym rozdziałem. Mimo, że komentowała to ( prawdopodobnie) jedna osoba, to i tak jestem zdziwiona, że jej się chciało. Dobra, nie zanudzam już ;)

środa, 24 września 2014

19.

Ostatnie dni szkoły postanowiłam sobie odpuścić. Po co miałam tam pójść? Nie miałam najmniejszej ochoty oglądać znienawidzonych twarzy.
Była sobota, a wreszcie mogłam powiedzieć, że zaczyna się słodkie lenistwo i zabawa.
Przewróciłam się na drugi bok i z wciąż zamkniętymi oczami zaczęłam szukać ręką ciała bruneta. Kiedy go nie zastałam otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi. Gdzie on do cholery był? Zeszłego wieczoru obiecał mi, że dzisiejszy dzień spędzimy tylko we dwójkę, nic nie robiąc. A teraz co? Znowu gdzieś zniknął. Naburmuszona podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju. Jęknęłam niezadowolona i wstałam z łóżka. Ubrałam na stopy skarpetki , a następnie opuściłam pokój. Miałam jeszcze nadzieję, że będzie na dole.
-Cześć- posłałam Ryanowi uśmiech.- Nie wiesz gdzie jest Jason?
-Hej. Nie wiem, wyszedł jakąś godzinę temu i powiedział, że będzie wieczorem.- moja mina od razu zrzedła. Wystawił mnie!- Co się stało, kwiatuszku?-spytał, wstając  z kanapy i podchodząc do mnie.
-Nic- westchnęłam.- Po prostu obiecał mi, że spędzimy jeden dzień razem. – wyjaśniałam, spoglądając na swoje palce. Szczerze? Naprawdę było mi przykro. Mógł mnie przynajmniej obudzić i powiedzieć, że musimy przełożyć nasz „specjalny” dzień.
-Nie martw się- pogłaskał mnie po włosach i przytulił. Ryan naprawdę był dla mnie jak starszy brat, chociaż mało rozmawialiśmy. – Jeżeli chcesz ja mogę cię zabrać gdzieś na cały dzień-zaproponował. Od razu się rozchmurzyłam. Fajnie byłoby spędzić dzień z Ry.
-Naprawdę? Wiesz, że nie musisz tracić na mnie czasu...
-Oj, kwiatuszku, to będzie dla mnie przyjemność- uśmiechnął się.  Zaczęłam skakać jak głupia. No, co ? Mam dopiero piętnaście lat i mogę być jeszcze dziecinna.
-Jejku, dziękuję- podeszłam do niego i pocałowałam jego policzek.
-Idź się przygotować- mrugnął do mnie. Żwawo przytaknęłam i poleciałam do sypialni Jasona. Tam zmieniłam starą, luźną koszulkę na białą bokserkę i różowe spodenki, oraz beżowe sandałki. W łazience zrobiłam lekki jak co dzień makijaż i rozczesałam włosy. Wyszczotkowałam jeszcze ząbki i byłam gotowa. Wsadziłam do kieszeni portfel, oraz telefon. Zbiegłam na dół, gdzie Ryan już na mnie czekał. – Pięknie wyglądasz- skomplementował mnie. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważałam się za brzydką, ale też nie byłam piękna. Dlatego zawsze na takie komplementy reagowałam rumieńcami.
-Dziękuję- szepnęłam i wyszłam z domu, zaraz za nim. Blondyn zamknął drzwi i wrzucił klucz do kieszeni swoich szortów. – Gdzie jedziemy?-spytałam.
-To niespodzianka- poruszył brwiami- Rozerwiesz się- postanowiłam się już nie odzywać.

Ryan zaparkował na parkingu przed wielkim wesołym miasteczkiem. Wyskoczyłam z auta, ciesząc się jak głupia. Byłam naprawdę szczęśliwa.
-Może być?-spytał, jakby niepewnie. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek po raz kolejny.
-Dziękuję- ciepło się uśmiechnęłam i pobiegłam w stronę wejścia.
-Spokojni, mamy cały dzień-zaśmiał się- Najpierw chodź coś zjeść. – wywróciłam oczami, ale nic nie powiedziałam. Zaraz przy wejściu była mała restauracja, gdzie weszliśmy. Zamówiłam sobie talerz naleśników z czekoladą i truskawkami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień tak szybko jak się zaczął, tak szybko się skończył. Ryan po zmroku, czyli około 9 pm. zaparkował na podjeździe domu.
-Dziękuję ci, świetnie się bawiłam. – pocałowałam jego policzek.
-Nie ma za co, mała. Też bawiłem się niczego sobie. Nie musiałem przynajmniej cały dzień siedzieć i się nudzić.-posłałam mu jeszcze uśmiech, zanim opuściłam samochód i poszłam do domu. Od razu po wejściu spotkałam się ze zdenerwowanym Jasonem. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a zaraz po tym ogarnął mnie strach.
-Gdzie byłaś cały dzień-złapał mnie za przedramiona. Co było z nim nie tak? A no tak, było czuć od niego alkohol.
-To boli- jęknęłam, krzywiąc się.
-Odpowiedz!- krzyknął. Odwróciłam głowę, czując jak łzy rozmazują mi widok.
-Ryan zabrał mnie do wesołego miasteczka-odparłam cicho.
-Pozwoliłem ci?- może był pijany, ale nie pozwolę się tak traktować. Zamrugałam kilkakrotnie i zacisnęłam zęby, czując jak narasta we mnie złość. Szarpnęłam mocno, wyrywając mu się.
-Nie muszę ci się spowiadać ze wszystkiego- na samym początku mówiłam spokojnie, ale zaczęłam podnosić głos.- Przypomnę ci, że to ty wolałeś iść się nachlać i wystawiłeś mnie- syknęłam. W jednym momencie poczułam mocne pieczenie na policzku. Rozchyliłam usta, nie dowierzając, że to zrobił. Jason mnie uderzył. Mój Jason, który jest taki troskliwy, mnie uderzył.
-Nigdy nie podnoś na mnie głosu- syknął. Nie słuchałam go jednak. Byłam zbyt oszołomiona. On nie mógł tego zrobić. Ale zrobił, uwierz w to- powiedziała moja podświadomość.
Oblizałam wargę, a na języku poczułam krew. Uderzenie było tak mocne?
-Nie wierzę, że to zrobiłeś- szepnęłam, zanim łzy zaczęły płynąć po moich rozpalonych policzkach.  Pokręciłam jedynie głową i odwróciłam się. Nie zastanawiając się, wybiegłam z domu, taranując po drodze Ryana. Nie zwracałam uwagi na to, że mnie wołał. Biegłam jedynie przed siebie, prawie potykając się o własne stopy. Zatrzymałam się dopiero przed parkiem. Tam chciałam zostać. Z dala od wszystkich i wszystkiego co złe i przykre.
Usiadłam na ławce i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. Oparłam policzek, który mnie nie bolał o kolano i spojrzałam w ciemność. Zamknęłam oczy, rozkoszując się ciszą i spokojem. Zastanawiałam się, co takiego zrobiłam, że Bóg tak mnie ukarał. Miałam dopiero piętnaście lat. Potrzebowałam rodziców. Potrzebowałam kogoś, kto by mnie kochał. Niestety o tym mogłam pomarzyć. Byłam jedynie zbędną istotą na tym świecie. No, bo komu byłam potrzebna? Wiele osób traktuje mnie jak najgorsze gówno. Chciałam wrócić do czasów, gdy moim jedynym zmartwieniem było w jaką sukienkę mam ubrać lakę, czy jakiego smaku kupić żelki.
Westchnęłam i otarłam łzy. Miałam dość, że byłam tak słaba. Nie chciałam płakać, ale jednak to robiłam. Jestem do bani.
****************************************
Nie ukrywam, że jestem zawiedziona ;(. Nawet bardzo. 2 komentarze? Pytałam się, czy to kontynuować, a że chcieliście, ok dodaję nowy. nie jestem jednak pewna tej decyzji...

niedziela, 21 września 2014

18.

Siedziałam sama na swoim stałym miejscu, zerkając co chwilę na zegarek. Równo o 12:30 cztery telewizory jak na zawołanie się włączyły, a filmik, który nagrałam zaczął się odtwarzać.  Spojrzałam na Evę, która nie wiedziała co się dzieje. Podniosła się z miejsca i nie wiedziała co zrobić. Wszyscy nagle ucichli i wpatrywali się w ekrany. Masz za swoje suko. Kiedy dziewczyna się rozebrała, na stołówce zrobił się szum. Wszyscy zaczęli się śmiać z niej i Lousa. Nie było mi jej ani trochę szkoda. Dostała za swoje.
-Z tej młodej robiła dziwkę, a  sama jest nią jest!- ktoś krzyknął. Na moich ustach unormował się uśmieszek.
Stało się tak jak chciałam, więc niepotrzebnie tam  siedziałam. Spakowałam telefon do torby, która przewiesiłam na ramię. Wstałam i tak po prostu wyszłam. Szłam przez korytarz, nie oglądając się za siebie.
-Zabiję cię, suko!-krzyknęła z drugiego końca korytarza. Dobrze, że zdążyłam już dojść do wyjścia.- Będziesz skończona!- krzyknęła.  Widziałam, że zaczęła biec na swoich obcasach w moim kierunku. Nie chciałam mieć konfrontacji z nią, więc szybko opuściłam szkołę. Nie obejrzałam się za siebie, tylko zaczęłam biec w stronę domu Jasona. Na całe szczęście moja kondycja nie była tak strasznie zła i zdążyłam ją zgubić. Oparłam się na udach i zaczęłam głęboko oddychać. Moje serce biło bardzo szybko i nierówno. Jeżeli mam być szczera, to bałam się jej. Eva była nieprzewidywalna. Nie mam bladego pojęcia jak mogłam się z nią przyjaźnić przez 9 miesięcy.
Poczułam słoń na ramieniu, więc szybko się odwróciłam.
-Niespodzianka- zaśmiał się kpiąco Louis. Nie wiem co we mnie znowu wstąpiło, ale jednym ruchem strzepnęłam jego dłoń i rzuciłam się w ucieczkę. Biegłam najszybciej jak umiałam. Czułam jak nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa, ale wiedziałam, że muszę biec dalej. Drogę, którą pokonywałam w 10 minut, teraz trwała nieco ponad 3. Nie fatygowałam się otworzyć furtki, tylko, nie pytajcie jak, ale przeskoczyłam nad ogrodzeniem i podleciałam do drzwi. Nacisnęłam klamkę, ale ta nie chciała ustąpić. Moje ciało obleciał dreszcz. Zaczęłam walić w drzwi, ale odpowiadała mi jedynie cisza. Kurwa, gdzie jesteś Jason?!
-Nie jesteś tak mądra jak myślisz. To co zrobiłaś było olbrzymim błędem. A teraz za niego zapłacisz, niekoniecznie w sposób jaki ci się spodoba- zaśmiał się. Nie myślałam, tylko znowu rzuciłam się w ucieczkę. Obiegłam dom i znalazłam się w starej szopie. Bałam, tak straszliwie się bałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale na pierwszy rzut oka nie znalazłam nic czym mogłabym się obronić. Właśnie, na pierwszy. Dopiero kilka sekund później na starej szafce zobaczyłam pistolet. Nie myślałam trzeźwo. Chciałam jedynie się obronić. Nie myślałam, że kiedykolwiek przyda mi się wiedza, którą przekazał mi tata. Gdy miałam 12 lat uwielbiałam z nim chodzić na strzelnicę i na polowania. Złapałam za broń i sprawdziłam, czy była naładowana. Okazało się, że do pełna. Złapałam ją tak jak należało i schowałam za plecy, opuszczając szopę.
-Zdecydowałaś się zrobić to po dobroci?-zakpił i zaczął stawiać małe kroki w moim kierunku. Wyciągnęłam rękę zza pleców, wyciągając ją przed siebie.
-Nie zbliżaj się, bo nie zawaham się strzelić- syknęłam. Kiedy trzymałam w dłoni to cudeńko, czułam się silna. Usłyszałam jego śmiech.
-Co możesz mi zrobić? Odłóż to, zanim złamiesz paznokcia. Ta zabawka dla twardzieli- podniosłam dłoń i strzeliłam w niebo. Zrobiłam to na oślep, ale wyszło mi, bo niedaleko mnie spadł ptak, którego zestrzeliłam.  Przepraszam ptaszku... Nie chciałam.
-Nadal uważasz, że nie potrafię się posługiwać bronią? Nie zbliżaj się, bo nie zawaham się strzelić do ciebie- powtórzyłam.
-Be! Odłóż to, zanim zrobisz sobie krzywdę!-krzyknął Jason. Spojrzałam w jego kierunku. Obok niego stali wszyscy. Teraz się pojawili?
Jason zaczął kierować się do mnie. Wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy, ale wciąż uporczywie trzymałam broń przed sobą.
-Nikt się nie rusza, bo źle się to skończy- syknęłam. Co się ze mną działo? To nie byłam ja! Przecież nigdy nie zachowywałam się tak. Chciałam rzucić tym pistoletem na ziemię, ale nie mogłam. Coś mi na to nie pozwalało. Moja dłoń się trzęsła. Walczyłam ze sobą, ale wreszcie opuściłam rękę.
-Jesteś szalona!- krzyknął Louis, zanim zaczął uciekać. Spuściłam wzrok, a broń wypadła mi z ręki. Przykucnęłam i objęłam głowę rękami.
-Be, aniołku, co się dzieje?-szepnął Jason, gdy obok mnie przykucnął.
-Nie wiem. Nie zachowuje się jak ja- wyjąkałam.
-Jason?-spytał Zayn.
-Co?-warknął.
-Mała załatwiła nam obiad- pokazał palcem na zestrzelonego ptaka i zaśmiał się. Mimo, że nie było mi do  śmiechu, to jego żart rozśmieszył mnie.
-Nie chciałam skrzywdzić tej istocie- wymamrotałam. Zamrugałam kilkakrotnie, pozbywając się łez.
-A Louisowi chciałaś?-spytał Niall. Wszyscy jak na zawołanie na niego spojrzeli i zmrozili spojrzeniem.
-Może to dziwacznie zabrzmi, ale tak. Chciałam zrobić mu krzywdę. – wszyscy spojrzeli na siebie znacząco, ale nic nie powiedzieli. Nie czułam się winna, że tak powiedziałam, bo to była prawda.
******************************************
No i mamy już 18. Jak to leci ... ;<. Zostało mam 7 rozdziałów do końca. Na szczęście już mam pomysł na początek następnej część.
Następnego rozdziału można się spodziewać, myślę że w środę, ale nie obiecuję. bo znowu dużo się szykuje i nie wiem jak się wyrobię. Do zobaczonka *_*.

piątek, 19 września 2014

17.

Kolejny wieczór spędzałam przed laptopem Jasona. Po wielu próbach, ubłagałam go, aby włamał się do laptopa Evy i dał mi podgląd na jej pokój. Spędzałam już 4 wieczór oglądając jej nudne życie. Co prawda parę razy wydarzyło się coś co mogłoby być godne uwagi, ale nie dość dobre. Do końca roku zostały 3 dni, a ja chciałam odegrać się, za ten miesiąc traktowania mnie jak dziwki. Wytrzeszczyłam oczy, kiedy na czarny monitor zmienił  się i mogłam ujrzeć rozświetlony pokój. Było słychać głosy i śmiechy. Niedługo po tym na ekranie pojawiła się Eva  i Louis. Postanowiłam włączyć nagrywanie, tak na wszelki wypadek.
-Mówiłam ci, że te zdjęcia nie działają-mruknęła mało zrozumiale blondynka.
-Ale wyglądają na autentyczne.
-Może tak, ale matole ona nie ma tak wielkich cycków!- zmrużyła na niego oczy.
-Oj tam, to co proponujesz?
-Znałam dobrze Beyonce i wiem, że na nią głupie, przerobione zdjęcia nie zadziałają. A jakby dać jej dragi, a McCanna upić? On nie przepuści takiej okazji
-To już było- Louis spojrzał na nią wymownie- Myśl tą główką.- puknął ja lekko w czoło.
-Po co, jeżeli możemy się pieprzyć- pisnęła.
-Dla mnie to lepiej. Idziesz jutro ze mną na domówkę?
-Nie mogę- skrzywiła się.- Muszę pobyć trochę z Jamesem. Nie może się dowiedzieć, że pieprzymy się od samego początku.
-Dobra, ale jesteś mi za to winna striptiz.
-Dla ciebie wszystko. – po tym zaczęła się rozbierać. Wolałam dalej nie oglądać. Położyłam laptopa na szafce i zeszłam z  łóżka. Postanowiłam iść na dół i wrócić później, gdy skończą tą schadzkę.
Stanęłam w salonie i posłałam wielki uśmiech chłopakom.
-Udało się?-zapytał Jason.
-Nie uwierzysz- pisnęłam podekscytowana i zaczęłam skakać. – Udało się! Mam na nich haka. Wszystko powiedzieli.
-To wspaniale- uśmiechnął się. Szybko po szłam do kuchni i wzięłam do rąk 6 butelek piwa. Kiedy pojawiłam się z powrotem w salonie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Podałam im alkohol i usiadłam obok mojego przyjaciela. Zapach jego perfum wypełnił moje nozdrza. Serce od razu zaczęło szybciej mi bić. Czemu on musiał być aż tak cudowny? Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Jego włosy jak zawsze były starannie ułożone. – Nie powinnaś iść spać? –spytał. Wywróciłam sekretnie oczami.
-Nie jestem małą dziewczynką- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jesteś- pokazał mi język.
-Nie.-zrobiłam to samo.
-Chodź- złapał mnie za rękę- Chyba sam muszę cię ułożyć do łóżeczka- chciałam zaprotestować, ale o już ciągnął mnie za schody.
-Robisz to specjalnie- powiedziałam z wyrzutem.
-Wcale nie- odpowiedział jakby urażony. Wywróciłam oczami.- Muszę zadbać o ciebie- z chwilą, kiedy wypowiedział to zdanie myślałam, że nie wytrzymam i zacznę się śmiać.
Kiedy weszliśmy do sypialni od razu podeszłam do laptopa i zatrzymałam nagrywanie. Tyle w szczególności mi wystarczyło. Zgrałam to wszystko na PenDrive i schowałam do torby. – Dobra, jeżeli zrobiłaś co miałaś zrobić, to teraz do łazienki, kąpać się.
-A jeśli cię nie posłucham?- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Sam się tobą zajmę. –wzruszył ramionami. Zaśmiałam się.
-Nie odważyłbyś się- pokazałam mu język i odwróciłam się do niego tyłem.
-Dobrze wiesz, że tak. A teraz zwyczajnie mnie podpuszczasz- nie odezwałam się. Dwoje silnych ramion oplotło mnie w pasie. – Dobra jak chcesz. – mruknął mi do ucha. Moje ciało przeszedł dreszcz, a serce zaczęło łomotać jak oszalałe. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Ostatnio zaczęłam tak reagować na jego dotyk. Zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę. Jego rozgrzane palce dotknęły skóry na moim brzuchu, gdy zaczął powoli unosić top.- Nadal jesteś pewna, że się nie odważę?-spytał.
-Nie odważysz się- szepnęłam. Uczucie jego gorącego oddechu za uchem i gorącym rąk na skórze doprowadzało mnie do szaleństwa.
Jego dłonie powoli przesuwały mój top do góry, aż zatrzymał się pod piersiami. Nie trwało to jednak długo, ponieważ ponownie zaczął go unosić. Uniósł moje ręce, ściągając go ze mnie.
Jason

Co się, kurwa, ze mną działo?! Gdyby była to inna dziewczyna nawet nie zawahałbym się zdjąć tej, pieprzonej bluzki. Moja świadomość, wręcz krzyczała, aby nawet jej nie dotykał, bo mogę jej coś zrobić. Od dawna nie myślałem o brunetce w TEN sposób. Odkąd zaczęła ze mną mieszkać widziałem w niej porzuconą nastolatkę. Właśnie dlatego się nią zająłem. Poczułem taką potrzebę i wcale nie żałuję tej decyzji. Mimo, że był ze mnie skurwysyn i cham, to posiadam jednak jakieś uczucia. Przekonałem się dopiero, gdy zobaczyłem ją totalnie zrozpaczoną i załamaną na tym moście.
Dotknąłem jej gorącej skóry.
-Jason, chyba sama sobie poradzę-szepnęła niewyraźnie, że ledwo to zrozumiałem.
-Oh, wiem to. Jesteś po prostu leniwa. – zaśmiałem się cicho i puściłem ją. Be szybko złapała za bluzkę i zakryła się nią.
-Ja?
-Chyba nie ja-wywróciłem oczami.
-Posprzeczałabym się- posłała mi uśmiech i mocniej przycisnęła materiał do klatki piersiowej.
-Wiesz, że widziałem nie raz dziewczynę i to nie tylko bez bluzki.
-Może ty widziałeś, ale dla mnie to krępujące –oblizała usta. Nie wiem, czy zrobiła to nieświadomie, czy specjalnie, ale wyglądała jak milion dolarów. Dosłownie. Zaczęła stawiać kroki na przód, ale zagrodziłem jej drogę, rozbawiony. Ciekaw byłem co zrobi.
-Przesuniesz się, bo chcę przejść. – szepnęła, patrząc na podłogę.
-A magiczne słowo?-spytałem. Szkoda, że tego nie nagrywałem. Ta dziewczyna była obłędna.
-Proszę?-podniosła wzrok i spojrzała na mnie wyczekująco.
-Nie, liczyłem na coś w stylu : Proszę, mógłbyś przesunąć swój seksowny tyłek, za który można zabić?
-Chyba poprzewracało ci się w tym, cytuje „ seksownym tyłku” – położyła jedną dłoń na biodro, a drugą wciąż podtrzymywała top przy ciele- Twoje niedoczekanie McCann- popchnęła mnie lekko i przeszła obok. Kręciło mnie to, ze raz była tak strasznie nieśmiała, a za chwilę robiła się pewna siebie i sarkastyczna, plus zerkając na odkryty, w niektórych miejscach, stanik nie pomagało. Kochałem fiolet, a ona właśnie takiego koloru nosiła.
-Nie tak szybko, skarbie- złapałem ją w talii i rzuciłem na łóżko. Brunetka zaczęła się śmiać. Uwielbiałem tego słuchać, dlatego zacząłem ją łaskotać. Czułem się dziwnie fajnie, gdy tak bezwstydnie dotykałem ją w talii i na brzuchu.
-Przestań- wyjąkała lekko łapiąc oddech.
-A co dostanę w zamian?-na chwilę przestałem, ale zaraz znowu zacząłem.
-Cokolwiek chcesz- krzyknęła.
-Nie kuś, aniołku- oblizałem dolną wargę. Robiłem to specjalnie. Wiedziałem, że zawsze ją peszy, albo zawstydza, chociaż nie wiem czemu. –Mogę wybrać co chcę?-spytałem
-Tak!-krzyknęła. Po jej twarzy zaczęły spływać łzy od nadmiaru śmiechu. To  tak uroczo wyglądało. Chwila, czy ja pomyślałem uroczo? Serio, źle się ze mną dzieje. Na całe szczęście tylko ona wie jaki jestem.
-Wyjdź gdzieś ze mną- szepnąłem, nachylając się nad nią i przestając łaskotać.
-Dobra- szepnęła, kiedy unormowało trochę oddech. Uśmiechnąłem się tryumfalnie. Dzieliło nas kilka centymetrów, ale nie chciałem jej teraz całować. Nie wiem czemu, ale nie chciałem. Musnąłem jedynie jej nos i podniosłem się.
-Marsz do łazienki, już po północy a ty jeszcze nie w łóżku- pogroziłem jej na żarty.
-Dobra, ale mam jeszcze jedną prośbę.
-Dla ciebie wszystko, księżniczko-zaśmiałem się.
-Mógłbyś się włamać do systemu, który operuje telewizorami na stołówce i równo o 12:30 włączyć ten film, który nagrałam?
-Jasne, a teraz zmykaj- mrugnąłem do niej. Dziewczyna podleciała do mnie i cmoknęła mnie w policzek.
-Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła- po tych słowach wyszła. Jeżeli kto inny poprosiłby mnie o pomoc nawet bym nie rozważył tego, ale tej istotce nie mogłem odmówić. Była jedynym źródłem szczęścia, które było blisko mnie.
***********************************
Kolejny rozdział za nami. Co o nim myślicie? dzieje się w nim coś, bardziej odważnego pomiędzy Jasonem, a Be, cieszycie się ;D?

środa, 17 września 2014

16.

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
-Jason, już dobrze. Dosyć tego bandaża- odparłam stanowczo, szarpiąc się. Brunet jednak dalej obwijał moją dłoń elastycznym bandażem. Kiedy skończył wyglądałam jak pokraka.
-Skończyłem-wyszczerzył się.
-Ta, dzięki. Teraz lecę- mruknęłam i zdrową ręką złapałam za torbę.
-Podwiozę cię-wziął kluczyki i wyszliśmy na dwór. Zajęłam miejsce pasażera w jego czarnym Land Roverze. Droga minęła szybko, ale w totalnej ciszy.
-Emm… dzięki- odezwałam się, kiedy stanął na parkingu. Na prawdę nie chciałam tam iść, ale musiałam.
-Spoko, do zobaczenia- cmoknął mnie w policzek.
-Pa- odparłam i opuściłam samochód. Poprawiłam torbę na ramieniu i niepewnym krokiem ruszyłam w  stronę drzwi. Otworzyłam je i ponownie wzrok wszystkich padł na mnie. Duża część uczniów wybuchła śmiechem. Zmarszczyłam brwi i skierowałam się w stronę tablicy ogłoszeń. Kiedy spojrzałam na ścianę o mało nie dostałam zawału. Zobaczyłam jakieś przerobione zdjęcie, gdzie jestem ja z Jasonem. NAGO! Otworzyłam ust ze zdumienia i sięgnęłam po kartkę. Zgniotłam ją i schowałam do kieszeni. Suka przegięła. Co ja jej zrobiłam?! Oj, popamięta mnie. Jeszcze nie wiem co zrobię, ale gorzko tego pożałuje. Zacisnęłam mocno zęby i tak po prostu skierowałam się do wyjścia. Nie chciałam tam dłużej być. Trąciłam każdego, kto wchodziło mi w drogę i wcale się tym nie przejmowałam.

Otworzyłam drzwi i trzasnęłam nimi.
-Harry! Nie trzaskaj tymi drzwiami- mruknął Jason z salonu. Wywróciłam oczami i udałam się tam- Be? Co ty tutaj robisz? Przecież godzinę temu odwiozłem cię.
-Nic- mruknęłam i runęłam na kanapę bok. –Patrz- wyciągnęłam z kieszeni pognieciony kawałek papieru.
-Skąd to masz?-mruknął chłopak- Przecież nie było czegoś takiego.
-Właśnie wiem!- krzyknęłam. – Tym samym zyskałam miano dziwki- dodałam cicho.
-Czego?!- krzyknął. Skrzywiłam się i pomasowałam ucho na znak, że zbyt podniósł głos.
-Dziwki-szepnęłam- Między innymi dlatego moja ręka wygląda jak wygląda- wywróciłam oczami.
-Boję się spytać co zrobiłaś- stwierdził rozbawiony brunet.
-Chyba złamałam nos takiej jednej dziewczynie- skrzywiłam się i spuściłam głowę. Dopiero teraz zaczęłam się tego wstydzić. – No co miałam zrobić? Byłam wściekła, a ona mnie zaczęła wyzywać, to dostała suka- mruknęłam. Co się ze mną działo?! – Zbyt dużo z tobą czasu spędzam- stwierdziłam i pokręciłam głową załamana.- Przez ciebie zaczęłam klnąc – spojrzałam na niego z udawanym wyrzutem.
-Mnie to nie przeszkadza- stwierdził i wzruszył ramionami.
-A co tobie przeszkadza?-uniosłam brwi, lekko się uśmiechając.
-Nienawidzę, gdy ktoś wywraca oczami- stwierdził.
-Pamiętam!-krzyknęłam, rozbawiona.
-Przyznaj się, robiłaś to specjalnie-pokiwałam głową w boki i udałam, że myślę.
-Tak, żeby cię tylko wkurzyć-zaśmiałam się i usiadłam po turecku, przodem do niego.
-I ci się udało. Chciałem cię udusić.
-Oj, nie przesadzaj- walnęłam go w ramię.
-No wiesz co- udał, że go to zabolało i zaczął masować to miejsce- A tak na serio jak na taka dziewczynę to jesteś silna- stwierdził.
-Jaką?-spytałam ciekawa.
-Bądźmy szczerzy, wyglądasz na niewinną dziewczynkę, która nie mogłaby zabić komara- otworzyłam buzię, robiąc urażoną minę.
-Jesteś wredny- odwróciłam się do niego tyłem, udając obrażoną.
-Ale za to mnie lubisz- zaśmiał się. Czułam jak jego ciało jest bardzo blisko mojego. Zaraz po tym pocałował mój policzek.
-Jesteś niemożliwy-wywróciłam dyskretnie oczami.
-Za to też mnie lubisz-miałam mu ochotę przyłożyć. Zaśmiałam się jednak i odwróciłam głowę. Moja twarz była może z 4 cm od jego. Popatrzyłam w jego oczy, które wydawały mi się tak głębokie. Uwielbiałam jego oczy. Uśmiechnęłam się lekko. Zaczął się zbliżać. Myślałam, że pocałuje mnie, ale on zamiast tego musnął mój nos. Zrobił to specjalnie! Westchnęłam i odwróciłam głowę.
-Potrafisz speszyć każdego- mruknęłam. Nic nie odpowiedział, tylko przytulił mnie do siebie. Objął ramionami moją talię. Czułam jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone ze wstydu. On robił to specjalnie.- teraz to ty robisz to specjalnie.
-Wcale nie- mruknął mi do ucha. Czułam jak zaczyna robić mi się gorąco. Zamorduję go kiedyś.
-Jay, daj dziewczynie odetchnąć- zaśmiał się Zayn. Dziękuję ci!
-Potrafisz zepsuć każdą zabawę- Jason wywrócił oczami. A on może to robić!
-Dobra, idziesz z nami wieczorem do klubu?-spytał mnie.
-O nie! Ona zostaje w domu!- uniósł się brunet. Zaśmiałam się cicho.
-Proszę, chociaż raz- zrobiłam oczy kota. Miejmy nadzieję, że zadziała na niego.
-I tak cię nie wpuszczą- stwierdził.
-Z tobą, wpuszczą- mrugnęłam do niego.
-To nie jest dobry pomysł.- zacisnęłam mocno zęby.
-Dobra! – krzyknęłam- Powiedz lepiej, że wolisz iść beze mnie. Nie jestem idiotką i zrozumiem- mruknęłam. Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Nie wiem co się ze mną działo. Byłam taka nerwowa. To przez tą sukę Evę. Miałam ochotę wydłubać jej oczy. To jej wina. Obiecałam sobie, że mnie popamięta i dotrzymam słowa. Nawet już wiem jak.  Tyle, że moje nagranie będzie autentyczne, a nie, głupie przerobione zdjęcie. Idiotka znała mnie i doskonale wiedziała, że ze mną nie zadziera się. Byłam człowiekiem mściwym. Mało komu uchodziło coś na sucho.
Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Jason. Uniosłam wzrok i zaraz zawstydzona go opuściłam.
-Przepraszam- zaczęłam- Przez to, co dzieje się w szkole zrobiłam się jakaś nerwowa. Żałuję, że na ciebie naskoczyłam.- odważyłam się spojrzeć na niego. Jego twarz nie wyrażała nic. Podszedł do łóżka i usiadł na nim. Poczułam dwoje silnych ramion, które oplotły mnie. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Uwielbiałam, gdy to robił.
-Rozumiem- powiedział tylko. Dla mnie Jason stał się przyjacielem. Takim prawdziwym, a nie jak Eva. Schlebiał mi fakt, że brunet tylko mi pokazuje tą stronę swojego charakteru...
***************************************
No to, mamy 16. Co o niej myślicie?
Nie jestem pewna, czy aby ma sens pisania tego dalej... co wy myślicie?

sobota, 13 września 2014

15.

Byłam na maksa wkurzona! Była 15:30! Jasona zapomniał po mnie przyjechać, a jego komórka była wyłączona. Nie odbierał także żaden z chłopaków. Myślałam, że zaraz coś rozwalę. Poprawka, rozwaliłam. Idąc do domu połamałam chyba połowę gałęzi, do których dosięgłam, ucierpiały także kwiaty i inne rośliny przy drodze.
Trzasnęłam mocno drzwiami i agresywnie zdjęłam buty. Słyszałam śmiechy, głosy, oraz muzykę z salonu. Wychyliłam głowę i o mało nie dostałam zawału. Na podłodze walało się pełno puszek i butelek po piwach i innych alkoholach, kilka kartonów po pizzach, oraz opakowania po słodyczach. Nic tylko płakać nad wyglądem salonu. Byli co najmniej jak dzieci. Weszłam do pokoju, ale gdy podeszłam bliżej widok totalnie zwalił mnie z nóg. Oni byli naćpani i upici w trzy dupy. Śmiali się jak idioci i mamrotali jakieś rzeczy.
-Kurwa!- krzyknęłam i rzuciłam jedną z butelek o ziemię, rozbijając ją. Nic tutaj po mnie nie było. Nawet nie chciałam tam być. Kopnęłam kilka puszek i opuściłam dom. Musiałam jakoś odreagować. Złość roznosiła mnie.  Szłam chodnikiem, ale nie wiem gdzie.
-Dziewczyny patrzcie, to dziwka McCanna- dobra, było tego zbyt wiele. Przeszłam przez ulice, stając przed brunetką  i dwoma blondynkami.
-Jakiś problem-syknęłam. Jakbym spojrzeniem mogła zabić, to one były by martwe kilka razy. Nie wiem kiedy byłam tak wściekła
-Nie, dziwko- zaśmiała się. Byłam tak strasznie zła. Co zrobiłam? Tylko uniosłam rękę i przywaliłam jej.
-Nie jestem żadną dziwką, szmato-mój ton był przesiąknięty jadem. Drugi raz uniosłam rękę i poprawiłam. Jej nos na bank był złamany, ale mój wskazujący palec chyba też. Silny ból wypełnił moją dłoń, ale się nim nie przejmowałam.-Ze mną się nie zadziera!- krzyknęłam, ale one już odeszły. Bały się i dobrze. Zacisnęłam zęby, starając się zignorować ból. Spojrzałam na swoją rękę. Był ona niej sporo krwi, a także moja jasna koszulka była poplamiona trochę. Będę miała pamiątkę. Postanowiłam ponownie pójść do parku. Zostałam w  nim do późna.
Ruszyłam w drogę powrotną, dopiero grubo po 20. Szłam powoli, nigdzie się nie śpiesząc. Chociaż powinnam, bo ból był wręcz nie do zniesienia. Moja dłoń spuchła i przybrała sinawy kolor. Świetnie! Wprost wspaniale- ale sarkazm. Otworzyłam drzwi, a przy nich od razu pojawił się Jasona. O już wytrzeźwiał?!
-Co narkotyki już wyparowały? Idź po kolejną działkę- syknęłam.
-Przepraszam, że zapomniałem przyjechać- wywrócił oczami.
-No tak, byłeś zbyt zajęty ćpaniem i piciem- moje usta dziwnie się wykrzywiały jakbym chciała obnażyć zęby. Co ze mną kurde, nie tak było?!
-Boże, Be masz okres czy co?- jęknął.
-Nie- zadrwiłam. Wiem, ze źle go traktowałam, ale miałam dość. Potrzebowałam  wytchnienia. To o wiele za dużo jak na piętnastolatkę. Chciałam się odwrócić i pójść do sypialni, ale mnie zatrzymał.
-Coś ty zrobiła z ręką!-krzyknął. Uniosłam ja i spojrzałam,  a następnie lekceważąco wzruszyłam ramionami.
-Be, przysięgam na boga, że skopie ci tyłek
-Dalej- rozłożyłam ramiona jakbym chciała go zachęcić.
-Laska, odpuść- powiedział bardzo niski głos. Spojrzałam w jego kierunku.
-Nie laskuj mnie- syknęłam – Wracaj do salonu, to sprawa między nami.
-Lubię się wtrącać- zaśmiał się. Nie znałam go, ale jego głupie odzywki działały na mnie jak dolanie benzyny do ognia. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Nagle poczułam się źle. To nie byłam ja. Co ja robiłam? Zbyt dużo się wydarzyło. Znowu powróciła do mnie słabość. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Jasona. Przyglądał mi się z zaciekawieniem.
-Przepraszam- szepnęłam, zanim pędem rzuciłam się schodami na górę. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżku. Nie chciałam płakać i z całych sił próbowałam powstrzymać łzy. Byłam taka żałosna. Głupia, naiwna, żałosna i przede wszystkim słaba. Chciałam nie czuć nic. W jakiś magiczny sposób wyłączyć uczucia.
-Be? Aniołku, co się dzieje?- usłyszałam cichy głos Jasona. Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nie usłyszałam jak wszedł.
-Nic- wyjąkałam.
-Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć?- szepnął, całując mnie we włosy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego. Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Chłopak widząc to, przytulił mnie mocno do siebie. Byłam mu bardzo wdzięczna za całe wsparcie. Mimo, że robił złe rzeczy, to był dobrym człowiekiem.
-Wiem, ale nic się nie dzieje. Mam porostu zły dzień- skłamałam. Nie chciałam mu mówić, że w szkole miałam miano dziwki. Miałam nadzieję, że ta plotka niedługo zniknie  i wszyscy o niej zapomną. Nie wiem ile tak siedziałam w jego objęciach, ale po chwili zasnęłam.
Jasona


Oddech dziewczyny się uspokoił, co mogło oznaczać, że po prostu zasnęła. Spojrzałam na jej twarzy i mogłam powiedzieć, że rzeczywiście odpłynęła. Ułożyłem ją delikatnie na poduszce i pocałowałem lekko w czoło. Nie mogłem się powstrzymać. Tylko przy niej mogłem pokazać jaki byłam naprawdę. Nawet ja mam uczucia i umiem się troszczyć o kogoś.
Spojrzałem na jej dłoń i pokręciłem głową. Byłem naprawdę ciekawy, co zrobiła. Uniosłem ją i spróbowałem ocenić szkody. Nie była chyba złamana, ale porządnie strzaskana. Wstałem i po cichu opuściłem pokój. Nie chciałem jej obudzić. Zszedłem po schodach i wszedłem do salonu, gdzie czekali chłopcy.
-I co?-spytał Liam.
-Nie wiem, nic się nie dowiedziałem.
-Musiała mieć powód, bo ona taka nie jest.
-Trzeba naszykować coś przeciwbólowego i opatrunek.
-Co znowu zrobiła?- Zayn uniósł brwi.
-Coś z ręką.
-Same kłopoty- Niall pokręcił głową i wziął łyk piwa.
- Mogłeś się domyślić jak przygarnialiśmy ją, że z tak młodą dziewczyną będą kłopoty.- dodałem. Chłopak jedynie westchnął i nic nie powiedział.