Odkąd wyjechałam ze Stratford, minęło już 4 lata. Jednak
wiele się wydarzyło w tym czasie. Chociaż wciąż doskonale pamiętam Jasona,
kocham już kogoś innego. Jestem w szczęśliwym związku z Seanem. Jasne, nie raz
wspominam czasy spędzone z Jasonem, ale też te złe chwile i to jak bardzo mnie
zranił. Nie wiem co się z nim dzieje. Nie wiem, czy sobie przypomniał, ale
chyba jednak nie chcę wiedzieć. Chociaż moja miłość do Seana jest silna i bym
go nie zostawiła, ale miałabym jakieś wahania. Jason przecież był moją pierwszą
miłością. Był tym, którego, jako pierwszego chłopaka pokochałam.
-Wszystko dobrze, kochanie?-spytał Sean, wyrywając mnie z zamyśleń.
-Tak, cieszę się po prostu, że odwiedzamy moich rodziców- powiedziałam wymówkę, którą wymyśliłam na poczekaniu. Tak naprawdę, nie chciałam wracać do Stratford, nawet na parę dni. Nie miałam ochoty spotkać nigdzie Jasona, chociaż nie miałam pewności, że tutaj mieszka.
-Dobrze, ale pamiętaj, że nie możesz się denerwować- powiedział znacząco.
-Tak, tak wiem, ale jesteś przewrażliwiony. To tylko ciąża, a nie jakaś choroba- wywróciłam oczami. Nie odpowiedział już mi nic, bo wjechał na podjazd, przed domem moich rodziców. Opuściłam samochód, od razu umieszczając dłoń na moim już bardzo widocznym brzuchu. Nie zdążyłam przejść nawet paru kroków, bo mama wyleciała z domu, do razu mnie przytulając, co odwzajemniłam.
-Tęskniłam, kochanie- powiedziała.- Jak się ma maleństwo?- kucnęła i powiedziała to wprost do mojego brzucha. Zaśmiałam się
-Dobrze, ale jest strasznie ruchliwa-skomentowałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sean splótł nasze palce razem, kiedy wolnym krokiem szliśmy przez park, rozkoszując się słońcem i spokojem. Patrzyłam na swoje stopy, kiedy poczułam lekkie jakby szarpnięcie za ramię. Uniosłam głowę, orientując się, że ktoś mnie potrącił.
-Człowieku, uważaj jak chodzisz!- syknął Sean. Spojrzałam na chłopaka, który to zrobił i nogi wręcz się pode mną ugięły. Czemu musiałam mieć takiego pecha? Ścisnęłam mocno dłoń Seana, o on spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Nie, niech twoja lalunia uważa jak łazi- syknął. Nie wytrzymałam i po prostu podeszłam do niego i bez wahania uderzyłam go w twarz.
-To za zachowanie i za to jak mnie kiedyś potraktowałeś. Cieszę się, że odeszłam, bo jesteś zwykłym dupkiem, Jason. Nie wiem jak mogłam cię kochać- syknęłam i odwróciłam się, idąc przed siebie. Mogłam sobie wyobrazić jak obaj stali zdębiali. Cieszyłam się jednak, że się to tak potoczyło. Zobaczyłam, że Jason nie był osobą, którą warto darzyć miłością i to co teraz mam to największy skarb…
*****************************************
Dobra skarby, doczekaliście się epilogu. Co myślicie? Wiem, że będzie mieć więcej przeciwników, niż zwolenników, ale nie wszystkie historie muszą kończyć się happy end'em. Przepraszam, że zrobiłam tyle zamieszania wcześniej. Dziękuję tym, którzy to przeczytali i dotrwali do końca. Mam ostatnią prośbę. Mógłby każdy, kto to przeczyta skomentować? Z góry niesamowicie dziękuję ;**
-Wszystko dobrze, kochanie?-spytał Sean, wyrywając mnie z zamyśleń.
-Tak, cieszę się po prostu, że odwiedzamy moich rodziców- powiedziałam wymówkę, którą wymyśliłam na poczekaniu. Tak naprawdę, nie chciałam wracać do Stratford, nawet na parę dni. Nie miałam ochoty spotkać nigdzie Jasona, chociaż nie miałam pewności, że tutaj mieszka.
-Dobrze, ale pamiętaj, że nie możesz się denerwować- powiedział znacząco.
-Tak, tak wiem, ale jesteś przewrażliwiony. To tylko ciąża, a nie jakaś choroba- wywróciłam oczami. Nie odpowiedział już mi nic, bo wjechał na podjazd, przed domem moich rodziców. Opuściłam samochód, od razu umieszczając dłoń na moim już bardzo widocznym brzuchu. Nie zdążyłam przejść nawet paru kroków, bo mama wyleciała z domu, do razu mnie przytulając, co odwzajemniłam.
-Tęskniłam, kochanie- powiedziała.- Jak się ma maleństwo?- kucnęła i powiedziała to wprost do mojego brzucha. Zaśmiałam się
-Dobrze, ale jest strasznie ruchliwa-skomentowałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sean splótł nasze palce razem, kiedy wolnym krokiem szliśmy przez park, rozkoszując się słońcem i spokojem. Patrzyłam na swoje stopy, kiedy poczułam lekkie jakby szarpnięcie za ramię. Uniosłam głowę, orientując się, że ktoś mnie potrącił.
-Człowieku, uważaj jak chodzisz!- syknął Sean. Spojrzałam na chłopaka, który to zrobił i nogi wręcz się pode mną ugięły. Czemu musiałam mieć takiego pecha? Ścisnęłam mocno dłoń Seana, o on spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Nie, niech twoja lalunia uważa jak łazi- syknął. Nie wytrzymałam i po prostu podeszłam do niego i bez wahania uderzyłam go w twarz.
-To za zachowanie i za to jak mnie kiedyś potraktowałeś. Cieszę się, że odeszłam, bo jesteś zwykłym dupkiem, Jason. Nie wiem jak mogłam cię kochać- syknęłam i odwróciłam się, idąc przed siebie. Mogłam sobie wyobrazić jak obaj stali zdębiali. Cieszyłam się jednak, że się to tak potoczyło. Zobaczyłam, że Jason nie był osobą, którą warto darzyć miłością i to co teraz mam to największy skarb…
*****************************************
Dobra skarby, doczekaliście się epilogu. Co myślicie? Wiem, że będzie mieć więcej przeciwników, niż zwolenników, ale nie wszystkie historie muszą kończyć się happy end'em. Przepraszam, że zrobiłam tyle zamieszania wcześniej. Dziękuję tym, którzy to przeczytali i dotrwali do końca. Mam ostatnią prośbę. Mógłby każdy, kto to przeczyta skomentować? Z góry niesamowicie dziękuję ;**
Nienawidzę cię :-*
OdpowiedzUsuńcooooooo?? ale jak....?
OdpowiedzUsuńghmm ..??
jedno pytanko będziesz pisała jeszcze jakieś opowiadanie?
Tak! Właśnie zaczynam je pisać. Nie wiem jeszcze kiedy pojawią się rozdziały, ale stworzyć bloga i dodać krótki prolog postaram się w tym tygodniu, albo nawet dzisiaj.
UsuńRyczę... TO NIE TAK MIAŁO SIĘ ZAKOŃCZYĆ! :(
OdpowiedzUsuńMyślałam, że jednak będą razem:(
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo mi się podobało:)
Szkoda, że już koniec