czwartek, 9 października 2014

25.

Zegarek wskazywał godzinę 5:48, kiedy postanowiłam wygrzebać się z łóżka Ryana i pójść do Jasona. Na palcach weszłam do pokoju i podeszłam do szafy. Cicho ją otworzyłam i wszystkie rzeczy jakie miałam zaczęłam wrzucać do torby, która także była w szafie. Podczas pakowania po moich policzkach nie przestawały płynąć łzy. Nie chciałam tego robić, ale Selena miała rację. Nie byłam mu do niczego potrzebna. Tylko sprawiałam mu trudności, aby mógł żyć pełnią życia.
Kiedy wpakowałam ostatnią bluzkę do torby zapięłam ją. Z biurka wzięłam kawałek papieru i długopis, zaczynając pisać - " Piszę ten list, chociaż nie powinnam. A może powinnam? Chyba jednak tak. Należą ci się przecież wyjaśnienia, po tym co dla mnie zrobiłeś. Jak zauważyłeś, a może nie... spakowałam swoje rzeczy. Teraz już Selena może przenieść swoje, na moje miejsce, no nie? Postanowiłam odejść, tak jak ona mi radziła. Nie będę ukrywać, że pisząc, ten cholerny list, płaczę.  Przecież to nic takiego, no nie? Nie szukaj mnie... Nie wiem nawet, czy byś to robił. Przyznam się, że się boję. Mam dopiero piętnaście lat. Nie wiem czym sobie w dzieciństwie zasłużyłam na takie coś. Czas kiedy tutaj mieszkałam należał do udanych. Zyskałam prawdziwego przyjaciela... i może nie tylko - Ciebie. Ryan i reszta też stała się dla mnie jak rodzina. Nie będę się rozpisywać, bo nie o to mi chodziło. Żegnaj Jason... <3
Ps, może wrócę, ale wtedy się zemszczę na WSZYSTKICH, którzy mnie skrzywdzili" . Położyłam kartkę obok jego łóżka i cicho opuściłam pokój. Nie robiąc najmniejszego hałasu zeszłam na dół. Co dziwne w kuchni napotkałam Harrego.
-Gdzie się wybierasz tak wcześnie?-spytał.
- Odchodzę- odpowiedziałam, ubierając buty na stopy.
- Dokąd? - zdziwił. Nie chciało mi się teraz z nim kłócić. Przygryzłam wargę, spoglądając zdenerwowana.
- Nie wiem- przyznałam. Po co miałam kłamać? I tak by mi to nic nie dało. Chłopak westchnął.
- Słuchaj, bo nie powtórzę. Chociaż nigdy nie okazałem ci sympatii, to nie oznacza, że mam coś do ciebie- uniósł brwi. Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana. - Nie pochwalam, że chcesz od tak uciec, ale nie mogę cię zatrzymać. Mój dobry znajomy dzisiaj wieczorem jedzie do Los Angeles. Proponował mi, żebym z nim jechał, ale mnie nie chce się nigdzie ruszać- wywrócił oczami. Miałam ochotę zaśmiać się z jego miny, ale opanowałam się. Cieszyłam się, że jednak Harry mnie lubi- Dlatego ty pojedziesz. Z Lucasem będziesz bezpieczna. Uwierz, to na prawdę świetny kumpel.- przytaknęłam. Miałam ochotę całować go po stopach. Nie musiał tego robić, a i tak mi pomógł.
- Dziękuję- podeszłam do niego i wtuliłam w jego ciało. Harry był wyższy od Jasona, więc przy nim wyglądała  jak małe dziecko.
-Dość rozczulania- dopiero w tamtym momencie poczułam, że stoi całkowicie sztywny. Zaśmiałam się bez krzty radości i odsunęłam się.- Zjedz coś, a ja idę się przebrać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Harry zatrzymał się obok  małego domku. Niepewnie pociągnęłam za klamkę i opuściłam pojazd. Na ramię zawiesiłam torbę.
- Nie denerwuj się- posłał mi ledwo zauważalny uśmiech, a jednak dla mnie znaczący tak wiele. Przytaknęłam, biorąc głęboki wdech. Ruszyłam za brunetem, wysypanym drobnymi kamyczkami podjazdem. Harry zadzwonił dzwonkiem, a kilka sekund później drzwi otworzył brunet, niższy os niego.
- Hazz, co cię... kto to?- wskazał na mnie. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok.
- To jest Be- przedstawił mnie. Dziękowałam mu w duchu, że nie musiałam tego robić ja. - Zabierasz ją ze sobą.
-Zabieram? - spytał zdezorientowany.
- Tak. Zaopiekuj się nią, bo jak nie, to nie będziesz tobą dobrze- syknął w jego kierunku. Byłam pod wrażeniem. Harry gdy chciał, potrafił być miły i troskliwy.-Załatw jej lewe papiery.- dopowiedział jeszcze. Odważyłam się spojrzeć na tego całego Lucasa. Cóż był przystojny, to muszę przyznać.
- Dobra stary- poklepał go po ramieniu.
- Cieszę się, że się rozumiemy. - odwrócił się do mnie przodem. Położył swoje duże dłonie na moich ramionach.- Obiecaj mi, że będziesz silna. Chłopaki mi opowiedzieli, co się stało, zanim z nimi zamieszkałaś. -przytaknęłam, nie mogąc nic wymówić. Poczułam jak moje oczy zaczynają piec.
- Dziękuję, za wszystko- szepnęłam, wycierając łzy z policzków. Harry wyciągnął z kieszeni kawałek papieru, podając mi go. Spojrzałam na kartkę, dostrzegając kilka cyferek. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzwoń- pogroził mi palcem. Zaśmiałam się przez łzy.- Nie martw się, nie powiem nic nikomu- mrugnął do mnie.- Niestety muszę już iść, bo zaczną coś podejrzewać.-przytaknęłam i przytuliłam go ostatni raz. Chłopak o dziwo odwzajemnił gest. Odsunęłam się od niego i westchnęłam. Harry jeszcze chwilę na mnie patrzył, zanim odwrócił się i ruszył do samochodu. Wsiadł do niego i odpalił silnik. Nacisnął jeszcze klakson, zanim odjechał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
JASON
Poczułem na twarzy ciepłe promienie słońca. Jęknąłem niezadowolony i otworzyłem oczy. Westchnąłem i podniosłem się z łóżka, czując głód. Podszedłem do szafy i otworzyłem ją. Wyciągnąłem z niej spodnie z dresu i zamknąłem ją. Zmarszczyłem brwi, będąc pewien,że coś mi nie pasuje. Otworzyłem z  powrotem szafę, dostrzegając, że półki, gdzie były rzeczy Be były puste. Warknąłem i zatrzasnąłem szafę. Opuściłem pokój i zszedłem na dół. W salonie napotkałem Ryana.
-Siema- rzuciłem  - Be przeniosła się do ciebie?- spytałem. Brunet wydawał się być zaskoczony moim pytaniem. 
-Nie, stary. Be spała tylko u mnie 2 razy. Kiedy dzisiaj się obudziłem nie było jej w łóżku.- otworzyłem zdziwiony oczy. 
-Nie ma jej rzeczy...- stwierdziłem.
- Myślisz, że...
-Nie wiem- powiedziałem już trochę spanikowany. Bałem się o nią. Szybo wróciłem do pokoju i rozejrzałem się po pokoju. Na szafce obok łóżka dostrzegłem kartkę, której wcześniej nie było. Podszedłem do niej i wziąłem ją do rąk, czytając to co było tam napisane. Kiedy skończyłem czytać poczułem coś  dziwnego. Mocny ucisk w klatce piersiowej. Nie mogłem uwierzyć, że odeszła. Nie mogła. Złapałem pierwszą rzecz jaką miałem pod ręką i rzuciłem nią o ścianę. Byłem tak bardzo wściekły na siebie. Co najgorsze, nie wiedziałem jak życie dalej będzie się toczyć. Be zdawała się być moim światłem. 
- Stało się,to co myślę...?- spytał Ryan.
- Odeszła-stwierdziłem, czują łzy. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułem łzy.
*********************************************************
O boże! Beczę, serio. To już koniec 1 część. Pamiętam jak publikowałam prolog, pamiętam pierwsze komentarze i wejścia <szczerzę się>. Dziękuję wszystkim, który to przeczytali. Żegnam się z wami na około 2 tygodnie, muszę uporządkować sobie wszystko w głowie i przemyśleć co chcę napisać w następnych rozdziałach.
Zapraszam do ankiet po prawej stronie ;*.

niedziela, 5 października 2014

24.

W nocy obudził mnie trzask drzwiami. Przetarłam rozespane oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Kroki na schodach było słychać coraz głośniej, a wkrótce usłyszałam także śmiechy. Jason i Selena- pomyślałam.  Westchnęłam i chciałam ponownie się położyć, ale drzwi się otworzyły. Spojrzałam na niewyraźne sylwetki będąc już na 100% pewna, że to Jason. Selen rozświeciła światło, które mnie oślepiło
-Jason, kochanie, co ona tutaj robi?- powiedziała swoim piskliwym głosikiem wywróciłam oczami, zirytowana jej osobą.
-Emm... Śpię- powiedziałam kpiąco.
- Wypierdzielaj stąd- syknęła. Możecie sobie wyobrazić jak bardzo byłam wściekła?
-Nigdzie się nie ruszam- stwierdziłam, pewna siebie.
- Jason, kochanie każ jej wyjść- myślałam, że jej przywalę. Suka myślała, że kim jest?!.
-Be, wyjdź- usłyszałam głos Jasona. Otworzyłam zszokowana buzię. Możecie sobie wyobrazić jak się wtedy czułam? Jak nic nie warta. -Be, idź- poczułam jak moje oczy zaczynają piec.
-Jesteś chujem- syknęłam, zanim wstałam. Zabrałam swoje rzeczy i gdy miałam wychodzić zatrzymałam się i powiedziałam- Jesteś nic nie wartą dziwką, która pieprzy się ze wszystkimi- trzasnęłam drzwiami i bez wahania udałam się do pokoju Ryana. Zapukałam, a gdy usłyszał jego zaspany głos, otworzyłam drzwi- Ry, mogę z tobą spać? - spytałam niewinnie- Jason i jego dziwka mają sprawy do załatwienia.
- Jasne, kwiatuszku- odpowiedział. Podeszłam do jego łóżka i rzuciłam poduszkę, którą trzymałam na drugą stronę łóżka.
- On się zmienił- szepnęłam po chwili- Boli mnie, gdy tak się zachowuje i mnie traktuje- przyznałam i pociągnęłam nosem.
- On jest głupi. -szepnął mi do ucha bardzo spokojnym i cichym głosem.
-Nie, to wina Seleny- nim się zorientowałam moje policzki były już mokre od łez.
- No, już nie płacz - pogłaskał mnie po włosach.
- To już nie jest mój Jasi-szepnęłam - To już nie ten chłopak, którego kocham- kurwa, ja to powiedziałam  na głos?!
- Kochasz? - spytał zszokowany. Chwilę nic nie mówiłam, nie wiedziałam, czy mam mu przytaknąć, czy zrobić głupiego.
- Nie chciałam tego powiedzieć- w końcu przyznałam- Chciałam to zachować dla siebie, ale powiedziałam za dużo.
- Musisz mu to powiedzieć...
-Nie!- powiedziałam ciut głośniej, niż zamierzałam- Ani ja, ani ty mu nic nie powiesz- syknęłam.- Przepraszam, jestem zdenerwowana i wyżywam się na kimś, co nic nie zawinił.
- Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć.
- Jestem zmęczona, dobranoc- wolałam iść już spać, bo znowu powiem coś, czego nie chcę.
-Dobranoc- pocałował mnie w głowę. Zamknęłam oczy i szybko zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wzięłam ostatni łyk kawy i odstawiłam brudny kubek do zlewu
-Cześć- powiedział Jason wchodząc do kuchni. Nie odpowiedziałam, ani nie miałam takiego zamiaru. -Jestem niewidzialny, czy co?- spytał zirytowany. Niech lepiej się nie odzywa. On ma czelność to robić?- Be, do kurwa cholery- warknął, uderzając pięścią w stolik.
-Co?- spytałam niewzruszona. Chciałam pokazać mu, że jego wybuchy agresji mnie nie ruszają.
-Czemu, kurwa mnie ignorujesz?
- Bo mam, cholerne prawo- zmrużyłam oczy na niego- Myślisz, że możesz mną pomiatać?-warknęłam- Mylisz się. Nie dam się. - dopowiedziałam, zanim usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Totalnie ignorując jego towarzystwo, odebrałam- Hej Perr- powiedziałam w miarę spokojnie
- Hej, co powiesz na wspólne popołudnie? Dawno się nie widziałyśmy- zapytała podekscytowana.
- Jasne-zaśmiałam się- i tak nie mam nic do roboty.
-Ok, to za 15 minut będę- oznajmiła szybko, zanim się rozłączyła.
- Dobrze wiesz, że nie robię tego specjalnie- mruknął mi do ucha, tym samym strasząc mnie. Nie miałam pojęcia, że stoi za mną.
- Nie? Wczoraj odniosłam inne wrażenie. Wiesz jak się poczułam?
- Dramatyzujesz- machnął ręką.
-Ah tak?- spytałam ironicznie.- wyrzuciłeś mnie z pokoju! Musiała iść do Ryana i się tłumaczyć.
- Przecież to mój pokój...
-Teraz twój? Nie pamiętasz? Zanim ta suka się pojawiła był nasz.
- O ci chodzi?!- krzyknął. Jego oczy były wręcz czarne. Nie powiem, bo przeraziłam się go. Nigdy nie lubiłam, gdy się denerwował. Bałam się go wtedy- Ok, zrozumiałbym, gdybyśmy byli razem, ale nie jesteśmy! Opanuj się dziewczyno-nie kontrolowałam tego, gdy uniosłam dłoń i tak po prostu go uderzyłam. Nie żałowałam. Może wreszcie otworzy oczy. Nic nie powiedziałam, tylko wyszłam z  domu. Wolałam poczekać na Perrie na dworze. Byłam tak strasznie na niego wściekła, ale też smutna. Zawiodłam się na nim...

-Hej- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Cześć- przytuliła mnie. Niepewnie odwzajemniłam gest.- To jak, popołudnie nasze?
-Jasne- przytaknęłam.  Nie chciało mi się nic więcej mówić. Przez wydarzenie z przed chwili chciało mi się wręcz wymiotować.
-Coś ty taka cicha?-zaśmiała się.
-Głowa mnie i, wiesz kac i te sprawy- skłamałam. Nie chciałam jej mówić co się dzieje między mną  a Jasonem. Tylko Ryan wiedział wszystko, ale i tak przypadkiem. Nawet jemu nigdy bym nie powiedziała, ale wymsknęło mi się.
-Rozumiem. To, najpierw kawa na wzmocnienie?
-Piłam przed chwilą, ale chętnie wypije herbatę- mrugnęłam do niej. Szybko doszłyśmy do Starbucksa. Od razu gdy weszłyśmy do środka uderzył we mnie piękny zapach kawy i cynamonu. Mój humor jakby od razu uległ poprawie. Usiadłyśmy przy stoliku, na razie nic nie zamawiając.
-Dobra, bo nie wytrzymam już-pisnęła. Spojrzałam na nią zdezorientowana. –Zayn mi się oświadczył- otworzyłam zdziwiona szeroko oczy i buzię.
-Gratuluję- uśmiechnęłam się mimowolnie. Cieszyłam się, że chociaż ona ma szczęście w miłości.
-Dzięki. Ale wiesz, ślub planujemy dopiero co najmniej za 2 lata.- przytaknęłam, lekko się uśmiechając. – Nie chcemy się śpieszyć.- przygryzłam zdenerwowana wargę, zauważając Selenę za szybą.
-Zaraz wracam- szybko powiedziałam i jak burza wyszłam z  lokalu. Stanęłam przed brunetka z założonymi rękami. – Co chcesz osiągnąć przez to co robisz?-spytałam, mrużąc na nią oczy. Zaśmiała się, a ja miałam ochotę wydłubać jej gały. Miałam dość tej suki, a znam ją ile? 2 dni?
-To proste. Pokazuję Jasonowi, że taka smarkula jak ty nic mu nie da- mrugnęła  do mnie.- Dam ci radę, zostaw go w spokoju, gdy jeszcze możesz.
-A co ty mu dasz?-syknęłam. Postanowiłam dalej z nią rozmawiać, chociaż nie należało to do fajnych rzeczy.
-Seks- uśmiechnęła się przebiegle- A ty cnotko? Jason nie potrzebuje miłości, czy innego gówna. Jemu chodzi o przyjemność- słuchałam jej, a czułam jakby moje serce łamało się na miliony kawałków. Bałam się przyznać, że miała rację. Co mogłam mu dać? Przecież i tak miał mnie gdzieś. Nie byłam mu potrzebna, byłam jedynie ciężarem. Moje życie było do dupy- Dam ci radę, chociaż nie powinnam, usuń się teraz, żeby nie cierpieć bardziej- odeszła, zostawiając mnie osłupiałą.
*************************************************************
Nie mogę uwierzyć, że do końca dzieli nas tylko jeden rozdział ;/. Pamiętam jak opublikowałam tu pierwszy rozdział. Pamiętam pierwsze komentarze i uśmiech na twarzy, to było coś. ;)

sobota, 4 października 2014

23.

Usłyszałam pukanie, więc poprawiłam swoją sukienkę i podeszłam do drzwi.
-Gotowa?-spytał. Westchnęłam i przytaknęłam. Złapałam jeszcze za torebkę, która leżała na łóżku. Będąc jeszcze na górze, słyszałam piskliwy głos tej dziwki. Zacisnęłam szczękę, ale pomyślałam, że nie dam jej tej satysfakcji. Tego wieczoru miałam wyglądać lepiej, niż ona. Z gracją, przynajmniej próbowałam, zeszłam ze schodów. Wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie.
-Ona nigdzie nie idzie-zaprzeczył Jason. Z kamienna twarzą podeszłam do niego, stając kilka centymetrów od niego.
-A mnie chuj obchodzi, czy ty mi pozwolisz, czy nie.- przechyliłam głowę w bok, unosząc brwi. Starałam się wyglądać na pewna siebie i chyba mi się udało. Jason patrzył na mnie zaszokowany, gdy go wymijałam. – Ryan, idziemy?-spytałam, przygryzając wargę. Wiedziałam, że tym go wkurzę, ale o to mi chodziło. Blondyn przytaknął i podszedł do mnie. Wszyscy wyszliśmy z domu i zapakowaliśmy się do dwóch aut. Ja jechałam z Ryanem, Liamem i Harrym.
-Be, wyjaśnisz co się stało między tobą, a Jasonem?- spytał wyczekująco Liam. Uśmiechnęłam się tajemniczo.  Robiłam to specjalnie. W środku czułam się jednak jak mała dziewczynka, która na przed sobą  pierwszy dzień szkoły. Zeszłym razem wypad na imprezę nie skończył się dobrze , ale wtedy z pomocą przyszedł mi Jason. Cieszyłam się, że chociaż Ryan zaproponował swoje towarzystwo na ten wieczór.
-Ehhh... Sama już nie wiem - westchnęłam.- On  raz zachowuje się jak ideał, a raz jak totalny dupek- przyznałam, spuszczając wzrok na swoje dłonie, które w tamtym momencie były niezwykle ciekawe. To prawda, potrafiłam grać niewzruszoną, ale tylko przez jakiś czas. Mój właśnie się skończył, gdy Liam zapytał o bruneta.
-Nie przejmuj się, Selena tak ma. Poznaliśmy ją już dawno. Wcześniej też już sypiała z Jasonem.
-Czekaj!- krzyknęłam. Moje podejrzenia w tamtym momencie się sprawdziły. Ta cała Selena była tą dziewczyną, do której Jason wcześniej coś czuł- Chcesz powiedzieć, że oni byli wcześniej razem?-spytałam, wciąż w to nie dowierzając.
-Razem bym nie powiedział...- jakby się zamyślił. Uff... przynajmniej to. - Tu chodziło jedynie o sypianie, nic więcej, ale wydaję mi się, że Jason coś do niej, chyba czuł. Nie mam pewności, ale tak to wyglądało- cóż mogłam powiedzieć? Byłam w totalnym szoku! On coś do niej czuł?! To mogę się już pożegnać, że mam jakiekolwiek szanse.
-Be, wszystko ok? - spytał Harry. On się o mnie martwił?! Coś nowego...
- Chyba tak... -powiedziałam powoli,  jakbym chciała sama siebie tym przekonać. Nie! Nic nie było okay! Ta dziwka kradła mi Jasona, a ja próbuję przekonać sama siebie, że mi to mnie przeszkadza.
-Idziesz, czy będziesz tutaj siedzieć? - zapytał złośliwie Harry. Czyli znowu był dupkiem...Westchnęłam zrezygnowana i wygrzebałam się niezgrabnie z samochodu. – Mogłaś w to włożyć więcej gracji-zakpił. Przysięgam, że jeszcze jedna taka uwaga z jego strony i nie będzie tak fajnie.
- Dupek- mruknęłam pod nosem. Na szczęście tego nie usłyszał. Chciał zobaczyć więcej gracji? Okay, użyję go, aby Jason był zazdrosny. Chociaż jak myślę, to czemu miałby być zazdrosny? Jestem tylko jego przyjaciółką...
Przed klubem była spora kolejka i dwóch wielkich ochroniarzy przy wejściu.
- Ryan, oni mnie nie wpuszczą- mruknęłam mu do ucha.
-Dramatyzujesz- machnął ręką.- Jesteś ze mną, kwiatuszku- pocałował mnie w policzek, w zamian obdarzyłam go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było mnie stać. Podeszliśmy do ochoniarzy, a oni zmierzyli mnie długim spojrzeniem.
-Gary ona jest ze mną- mrugnął do niego Ryan. Moje serce biło o wiele szybciej, niż zazwyczaj, od nadmiaru stresu. Przełknęłam ślinę.
-Stary, bierzesz się za coraz młodsze laski- zaśmiał się. Odetchnęłam z ulgą.- Miłej zabawy- przepuścił nas, a ja wreszcie mogłam odetchnąć.  Zostawiłam w tyle chłopców i podeszłam do baru. Usiadłam na wysokim krześle, przekładając nogę na nogę. Spojrzałam na barmana, który się do mnie uśmiecha.
-Cześć- odwzajemniłam gest.
-Hej- odpowiedziałam.
-Pierwszy raz tutaj?- starał się przekrzyczeć muzykę. Przytaknęłam.- W takim razie, co dla pięknej pani?- przygryzłam wargę, czując jak moje policzki robią się czerwone. Chłopak był naprawdę przystojny.
- Coś bezalkoholowego.- wywrócił oczami i przytaknął. Odwróciłam się przodem do parkietu, obserwując wszystkich. Ich taniec mnie przerażał. Zdawałam sobie sprawę, że jeżeli chciałam zwrócić uwagę Jasona, to musiałam się popisać.
-Zatańczysz?-usłyszałam obok swojego ucha. Odwróciłam głowę w bok i spotkałam mocno zielone tęczówki. Uśmiechnęłam się szeroko i przytaknęłam. Harry lekko złapał moją dłoń i zaczął prowadzić, na środek parkietu. To wszystko zdawało się być jeszcze prostsze. Niedaleko nas spostrzegłam Selenę i Jasona. Harry odwrócił mnie do siebie tyłem, zaczynając tańczyć do muzyki. Raz się żyje- pomyślałam i zaczęłam się poruszać jak dziewczyny wokół mnie. Myślałam, że będzie to trudne, ale pomyliłam się. Szło mi, moim zdaniem, całkiem nieźle.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zdjęłam buty i schodami ruszyłam do góry. Byłam jako pierwsza w domu. Reszta postanowiła zostać dłużej, ja miałam dość. W pokoju Jasona zrzuciłam z siebie ubrania i przebrałam się w koszulkę, oraz krótkie spodenki. Szybko jeszcze w łazience zmyłam makijaż i rozczesałam włosy, a następnie związałam je. Wróciłam do sypialni, gdzie położyłam  się do łóżka i szybko zasnęłam.
***********************************************
Hej! Co myślicie o rozdziale. Zapomniałam napisać pod ostatnim rozdziałem, że jeżeli ktoś lubi Selenę, to niech podstawi sobie inne imię. Ja w każdym bądź razie jej nie lubię i wybrałam ją do takiej,a nie innej roli.
Dzięki za tyle komentarzy! Jesteście najlepsi;** Zachęcam do glosowania w ankiecie ;))

piątek, 3 października 2014

22.

Tydzień później


Przeczesałam szczotką włosy i odłożyłam ją na szafkę. Usłyszałam dzwonek, co mnie zdziwiło, bo nie przypominam sobie, żebyśmy kogoś zapraszali. Wzruszyłam ramionami i umyłam ręce. Wytarłam je i opuściłam łazienkę. Niespiesznie zeszłam ze schodów i weszłam do korytarza. Stanęłam jak wryta, spoglądając na wysoką brunetkę. Jej długie, ciemnobrązowe włosy opadały na plecy i świetnie współpracowały z prawie czarnymi oczami. Na ustach miała czerwoną szminkę, a jej oczy były mocno podkreślone. Jednym słowem miała sporo  „tapety” na twarzy. Zmrużyłam oczy, ilustrując ją wzrokiem.
-Jason, co to za przybłęda?-spytała bruneta. Zacisnęłam mocno dłonie w pięści. Co ta dziwka sobie myślała?! Jedyną przybłędą była ona.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to twoja buźka nie będzie tak ładna, wywłoko.- syknęłam w jej kierunku, podchodząc o krok. Byłam pewna, że gdyby nie interwencja Jasona, to przywaliłabym jej. Cóż, odkąd zamieszkałam z Jasonem dość często zdarzy mi się sprzeczki…
-Dobra, Be idź do salonu- nakazał Jason. Szczerze mówiąc miałam w dupie, co mi kazał. Chwilę patrzyłam na nią morderczo, aż postanowiłam być mądrzejsza i poszłam do głównego pokoju. Wytężyłam słuch, aby zorientować się o czym będą rozmawiać.
-Co ty tutaj po tyle latach robisz?-syknął. A masz suko!
-Jason, przestań! Nie pamiętasz jak kiedyś było nam dobrze?
-Ale tutaj nie chodzi o to. Bawiłaś się mną- chwilę myślałam o co mu chodziło, aż wpadłam na pewien pomysł. Czyżby to była ta dziewczyna, o której opowiadał mi Jason?! Cóż, dziwka jest bezczelna. Nie miałabym odwagi po takim czymś pojawić się przed nim, jak gdyby nigdy nic.
-To było dawno. Jason, przyszłam tutaj, aby zaproponować ci układ sprzed lat. On był genialny, sama przyjemność. – pojebana… O nie! Jason nic nie mówił, co znaczy, że się zastanawiał. Miałam ochotę tam iść i przywalić mu w ten pusty łeb, na spamiętanie.
-Dobra- poczułam się, jakbym dostała w twarz- Wychodzę dzisiaj z kumplami do klubu, idziesz?- brunetka pisnęła.
-Jasne, będę o 19- nic nie usłyszałam. – Pa misiu!- drzwi zamknęły się. Naburmuszona podniosłam się jak poparzona z kanapy i wparowałam do korytarza.
-Co to kurwa było?!- krzyknęłam, wymachując rękami. Byłam tak cholernie zła. Normalnie myślałam, ze coś rozwalę.
-Nic- westchnął.
-Nic?! Chyba powinnam otrzymać wyjaśnienia, po tym jak nazwała mnie przybłędą- syknęłam.
-Boże, Be! Sprawa nie dotyczy ciebie, więc odpieprz się. – zacisnęłam mocno pięści. Miałam ochotę mu przyłożyć. Może się powtarzam, ale to prawda.
-Dobra! – odwróciłam się na pięcie i poszłam na górę. Zamiast do sypialni poszłam prosto do Ryana. Zapukałam, a gdy usłyszałam proszę, weszłam. – Cześć Ry- posłałam mu wymuszony uśmiech.
-Witaj, kwiatuszku- zaśmiał się. Podeszłam do jego łóżka i usiadłam na jego skraju.
-Słyszałam, że idziecie dzisiaj na imprezę, weźmiesz mnie ze sobą?- zamrugałam, żeby wyglądać słodko.
-Czemu nie zapytasz się Jasona? – uniósł brwi.
-Bo on załatwił sobie jakąś dziwkę- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Serio?! Myślałem, że jesteście razem…- pokręciłam przecząco głową. – dobra, możesz iść ze mną- mrugnął do mnie. Na mojej twarzy pojawił się olbrzymi uśmiech. Rzuciłam mu się na szyję
-Dziękuję!
-Masz sukienkę? –spytał. Zamurowało mnie… Gdzie chciałam iść, jeżeli nie miałam sukienki…?! Pokręciłam zawstydzona głową. – W takim razie zabieram cię na zakupy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ta będzie świetna- blondyn pokazał mi czarną sukienkę z cekinami. Była dość krótka, ale wzięłam ją od niego i powędrowałam do przymierzalni.
Wygładziłam materiał, oglądając się z każdej strony. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i niepewnie opuściłam przymierzalnię. – Wszyscy tam padną- mrugnął do mnie. Moje policzki oblał rumieniec.
-Chyba jest za krótka- przyznałam, łapiąc za koniec sukienki i spuszczając ja jeszcze niżej.
-Żartujesz?! Jest idealna. Jeżeli ją nie weźmiesz, to się obrazę- skrzyżował ramiona na piersiach. Zaśmiałam się i przytaknęłam.
-Jak zgwałci mnie jakiś zboczeniec, to będzie twoja wina- odparłam do żartów, chociaż wiedziałam, że nie było to na miejscu, bo już kiedyś coś podobnego się wydarzyło.
-Nie odstąpię cię na krok- przyłożył dłoń na serca. Wywróciłam oczami. Uwielbiałam Ryana. On z nich wszystkich miał największe poczucie humoru. Liam to był ten opiekuńczy, Niall głodny, Harry irytujący, a Zayn … nie wiem co o nim powiedzieć. Zayn jest specyficzny, ma swoje dobre i złe dni, zależy jak trafisz. Potrafi być super kumplem, ale na następny dzień jest jak wrzód na dupie, ale i tak go lubię. A Jason? Był jedyna osobą, którą kochałam, a on mnie tak ranił. Chciałam mu powiedzieć co do niego czuję, ale bałam się. Bałam się, że mnie wyśmieje. Mam dopiero 15 lat, niedługo 16. A ta kobieta? Mogła być spokojnie po 20. To jasne, że gdyby miał decydować ,to wybrałby ją.  Ona może mu dać, to o co Jasonowi chodziło zawsze- seks. Ja nie, bo nie chcę na razie. Nie ukrywam, że byłabym stanie to z nim zrobić. – Be?-spytał Ryan. Zamrugałam kilkakrotnie, wracając do żywych.
-Tak?-spytałam, oblizując usta.
-Jeszcze te buty- wręczył mi szpilki. Były piękne i przede wszystkim wysokie. Uśmiechnęłam się i ubrałam je na stopy. Przeszłam parę razy po sklepie, demonstrując mu. Kiedy byłam mniejsza uwielbiałam chodzić po domu, w masakrycznie wysokich szpilach mamy.- będziesz gwiazdą wieczoru, a Jason porzuci tą swoją dziwkę- mrugnął do mnie.
-Dziękuje, jesteś wspaniałym przyjacielem- podeszłam do niego i objęłam. Już nie byłam tak niska w porównaniu do niego.
-Staram się- mruknął.
***********************************
No i 22 już za nami. Omg, nie mogę uwierzyć, że jeszcze 3 rozdziały. Płaczę ;(

niedziela, 28 września 2014

21.

Zatrzymaliśmy się przed centrum handlowym, co mnie zdziwiło. Brunet wysiadł z auta, co także zrobiłam ja. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął się. Na sam ten widok, sama powtórzyłam gest. Wyciągnął swoją dłoń w moi  kierunku, która bez wahania uścisnęłam. W moim brzuchu wybuchło tysiące motyli.
-Powiesz mi gdzie idziemy?-spytałam, przygryzając wargę.
-Dowiesz się w moi czasie- szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. Przytaknęłam, nie wiedząc jak mu odpowiedzieć. W milczeniu szliśmy przez galerię, ściągając wzrok wszystkich napotkanych nastolatków. Dziwnie się czułam, czując na sobie wzrok wszystkich. Postanowiłam jednak nie zwracać na nie uwagi i iść z podniesioną głową. Mogłam przecież czuć się wyjątkowo, że jestem z Jasonem tak blisko. – O czym myślisz, aniołku?- uwielbiałam, gdy tak do mnie mówił. Czułam wtedy, że nie jestem mu obojętna.
-O niczym konkretnym. Po prostu dziwnie czuję się, gdy wszyscy, na nas się tak patrzą-  wyznałam, czerwieniąc się.
-Zazdroszczą mi i tyle- mrugnął do mnie. Boże co on ze mną robił? Miałam ochotę skakać, albo zacząć krzyczeć z radości. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spostrzegłam, że Jason ciągnie mnie do sklepu z biżuterią.- Pomożesz mi wybrać coś?-spytał. Przytaknęłam żwawo i stanęłam przez gablotkami, wypełnionymi drogą biżuterią.- Potrzebuję czegoś ładnego dla kogoś wyjątkowego- uśmiechnął się, gdy to mówił. Miał kogoś i mi nic nie powiedział? Moja mina od razu zrzedła. Po co mnie tutaj ciągnął? Dobra, nie wiedział, że coś do niego czuję, ale i tak poczułam ukłucie w dole brzucha i jakby ktoś dał mi w twarz.
Chwilę beznamiętnie oglądałam różne dodatki, aż mój wzrok zatrzymał się na pięknej bransoletce ze złota. Uśmiechnęłam się blado.
-Ta jest piękna- szepnęłam, ale on to usłyszał, ponieważ stał obok mnie.
-Jesteś pewna?
-Na 100%- sztucznie się uśmiechnęłam, aby wyglądało to wiarygodnie.
-Dzięki, jesteś najlepsza- cmoknął mnie w policzek. W moim brzuchu znowu wybuchło stado motyli. Spuściłam wzrok, rumieniąc się. – Zaczekasz tutaj?- przytaknęłam i zajęłam się oglądaniem reszty biżuterii. Była piękna, jeżeli kogoś na to stać. Ciekawa jestem dla kogo Jason kupił tą bransoletkę. – Idziemy?-potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości. Nie odzywałam się, bo byłam zbyt zajęta myślami. Ciekawość i zazdrość zżerała mnie od środka.
Wróciliśmy do samochodu. Podczas drogi zamieniliśmy ze sobą tylko kilka słów.
-Pomożesz mi jeszcze w jednej sprawie? – przytaknęłam, chociaż nie chciałam tego robić. – Bądź gotowa na 19- mrugnął do mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wsunęłam do kieszeni jeansów telefon i zeszłam na dół. Jason już na mnie czekał. Posłałam mu lekki uśmiech i ubrałam buty. Opuściliśmy dom i wsiedliśmy do jego samochodu. Nie wiedziałam gdzie jechaliśmy, ale to mnie jakos nie obchodziło. Chciałam jedynie zaszyć się pod kołdrą i wypłakać się. Czułam się jakby przegrana, kimkolwiek była ta dziewczyna.

Jason prowadził mnie przez las. Szedł jako pierwszy, torując mi drogę i uprzedzając o przeszkodach. Z jego pomocą cała i zdrowa dotarłam na niewielka polanę, na środku której coś się paliło. Podeszliśmy bliżej i dopiero później zobaczyłam, że palące się przedmioty to świeczki. Świetnie oświetlały koc, na którym był koszyk. Odgłosy, które dochodziły z lasu, robiły jakiś romantyczny nastrój.
-Co o tym myślisz?-spytał po chwili, gdy już wszystkiemu się przyjrzałam.
-Nie wiedziałam, że masz duszę romantyka. –zaśmiałam się bez humoru, ale on tego na szczęście nie zauważył.
-Szczerze? Ja też nie. To jak? Ujdzie? –w jego głosie słyszałam wahanie.
-Ujdzie? To jest cudowne- przyznałam szczerze. Odetchnął z ulgą.
-To dobrze, bo twoja opinia jest dla mnie ważna. Usiądziesz?-wskazał na koc. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i usiadłam, tak aby niczego nie zniszczyć. Zajął miejsce obok mnie, sięgając po coś do koszyka. Moim oczom ukazał się bukiet z … - zaczęłam liczyć. Ukazał się bukiet z piętnastu białych róż. –To dla ciebie- szepnął, podając mi kwiaty. Otworzyłam buzie i zatkałam ją ręką. Byłam w szoku.
-Naprawdę?-moja ręka drżała, gdy sięgałam po piękne rośliny.
-Oczywiście- przytaknął- To wszystko jest dla ciebie.- kiedy usłyszałam to zdanie w moich oczach momentalnie zebrały się łzy, a niektóre z nich spłynęły po moich policzkach.
-Dziękuję, to wszystko jest jak spełnienie snów. Nigdy nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego. –zaśmiałam się i wytarłam nos.
-Muszę wynagrodzić ci to, co zrobiłem źle. Mam dla ciebie jeszcze jedną rzecz. – sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął małe pudełeczko. Otworzył go i wyciągnął coś z niego. Zorientowałam się, że to bransoletka, którą dzisiaj wybrałam. – Jesteś moim aniołkiem- szepnął, zanim zapiął ją na moim nadgarstku. Wtedy totalnie się rozpłakałam. Rzuciłam mu się na szyję, mocno tuląc. Brunet obwinął ramiona wokół mojej talii. Łzy wciąż płynęły po moich policzkach, a ja czułam się jakbym przeniosła górę. Miałam nadzieję, że to co się stało między nami rozwinie się. Mogę czekać, jeżeli się to stanie.
Nie wiem ile tak wisiałam na nim, ale mogłabym to robić już zawsze. Niechętnie odsunęłam się od niego, ale Jason przyciągnął mnie do siebie i umieścił między swoimi nogami. Oparłam plecy o jego klatkę piersiową. Brunet oparł brodę o moje ramię, sprawiając, że jego włosy łaskotały mój policzek. Wpatrywałam się w ciemność, uśmiechając do siebie jak głupia do sera. Chciałam tam zostać już zawsze, z dala od problemów i rzeczywistości…
******************************************
21! Nie migę uwierzyć, że zostały jeszcze 4 rozdziały ;(. Myślę, że w środę pojawi się następny ;). Do zobaczenia
Ps, dzięki za komentarze i wyświetlenia ;*

piątek, 26 września 2014

20.

Kiedy wróciłam do domu było krótko po 8 rano. Ulice były puste, więc nie musiałam się martwić, że spotkam kogoś. Otworzyłam i cicho zamknęłam drzwi. Nie chciałam ich obudzić. Gdzie miałam pójść? Do sypialni Jasona na pewno nie.
-Nie masz pojęcia jak się martwiłem- usłyszałam dobrze znany mi głos. Zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę. Postanowiłam się do niego nie odzywać. Przez to co zrobił nie umiałam. Bolał mnie fakt, że on to zrobił. – Be?-spytał. Poczułam jak łzy po raz kolejny uniemożliwiają mi normalne widzenie.
-Co?-spytała, sama słysząc jak mój głos się łamał.
-Nie wiem co wydarzyło się wczoraj , ale jestem pewien, że po raz kolejny nawaliłem.
-Masz rację,  nawaliłeś- wciąż się do niego nie odwróciłam.
-Be, proszę cię spójrz na mnie- wzięłam głęboki wdech, zanim powoli się odwróciłam. Uniosłam głowę, spoglądając na niego, załzawionymi oczami. Znów to robiłam i nie byłam z tego powodu zadowolona.  Nie chciałam płakać.- Ja ci to zrobiłem?-jego głos drżał i jakby się łamał. – Boże, jestem potworem –szepnął jakby do siebie. –Be, tak mi przykro.
-Słyszałam to już- przełknęłam ślinę. Patrzyłam wszędzie, tylko nie na niego.
-Wiem, ale tak cholernie mi przykro- szepnął. Zrobił krok w moją stronę, ale ja cofnęłam się. Zdecydowałam się, spojrzeć mu w oczy. Widziałam w  nich wielką skruchę. Zamknęłam oczy, przygryzając wargę. Przełknęłam ślinę i otworzyłam oczy. Zobaczyłam jak  brunet pada na kolana i obwija ramiona wokół moich nóg. Nie rozumiałam co się dzieje. –Pewnie mnie nienawidzisz. Uwierz ja siebie też. Zawsze coś spieprzę. Jestem do bani- normalnie, gdy tak mamrotał pod nosem zrobiło mi się go żal. Gdy widziałam go takiego coś jakby we mnie pękło. Nie czułam już złości, tylko smutek, ale nie za to co zrobił. Po raz kolejny widziałam w  nim skrzywdzone dziecko. Nie chciałam ulec i od tak mu wybaczyć. Jednak coś sprawiało, że to zrobiłam. Jason był osobą, na którą nie mogłam się gniewać długo.
-Czemu to zrobiłeś?-spytałam cicho, nie będąc pewna swoich słów.
-Nie mam pojęcia. Nie pamiętam nic z wczoraj- wyznał. – Upiłem się.
-Wiem-westchnęłam.
-Co mam zrobić, abyś mi wybaczyła?-spytał, sięgając po moja dłoń i łącząc nasze palce.
-Nie wiem.
-Mam po prostu ciężki czas i przerasta mnie to czasami- usłyszałam jak mówi cicho.
-Co się dzieje?-czemu się martwiłam? To on powinien się martwić.
-Problemy w interesach.- przygryzłam wargę.
-Puścisz mnie? Chciałabym pójść do łazienki- wymamrotałam. Chwilkę jeszcze czułam jego ramiona, ale później ustąpił i pozwolił mi iść na górę. Wspięłam się po schodach i poszłam do łazienki. Szybko rozebrałam się i weszłam pod prysznic, dokładnie myjąc ciało.
Opuściłam kabinę i obwinęłam swoje ciało ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem, nie dowierzając w to co zobaczyłam. Mój policzek przybrał fioletowy kolor. Westchnęłam i sięgnęłam po kosmetyki. Nałożyłam sporą warstwę „ tapety”, aby zakryć to. Kiedy dziesięć razy sprawdziłam, czy aby nic nie widać, opuściłam łazienkę. Spodziewałam się Jasona w sypialni, ale jego tam nie było. Ubrałam na siebie bieliznę, oraz spodenki i top na ramiączkach. Włosy spięłam w kucyka na czubku głowy i wyszłam. Na dole w kuchni zrobiłam sobie śniadanie, składające się z kanapki z serem, oraz herbaty.
-Be?-zawołał Jason. Westchnęłam.
-W kuchni- odpowiedziałam, nie będąc pewna, czy mnie usłyszał. Kiedy wszedł na moje usta wkradł się ledwo zauważalny uśmiech. Miał ze sobą misia. Był taki śliczny.
-To dla ciebie- niepewnie podał mi pluszaka. Złapałam go do rąk i po obejrzeniu z każdej strony, przytuliłam. Nie wiem jakim cudem, ale tak pięknie pachniał nim. Mogłam bez problemu wyczuć jego perfumy, pomieszane z czymś, czego nie mogłam zidentyfikować. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie
-Dziękuję, jest śliczny- przygryzłam wargę.
-Proszę cię, wybacz mi- kucnął przede mną. Położył swoje dłonie na moich udach. Moje ciało przeszedł dreszcz. Czułam jakby moja skóra paliła tam, gdzie mnie dotknął.
Chwilę patrzyłam na niego, aż przytaknęłam. To co zobaczyłam było najpiękniejszą rzeczą w moim życiu- jego uśmiech. W moim brzuchu wybuchło tysiące motyli. Co się ze mną działo? Czy to właśnie jest to oklepane zakochanie? Sama nie wiem jak określić, uczucie, którym go darzę. Kiedy dotykał mnie, wręcz rozpływałam się pod jego dotykiem. Kiedy patrzył na mnie moje policzki przybierały czerwony kolor. Kiedy uśmiechał się do mnie, czułam niewyobrażalne ciepło. Był jedyną osobą, którą coś obchodziłam. Mogłabym oddać mu wszystko, chociaż i tak nie miałam nic. Bałam się pomyśleć, że go kochałam. Przecież nie mogłam. Nie chciałam cierpieć, chociaż było to nie nieuniknione. Teraz, kiedy miałam go dla siebie było ok, ale co będzie jak będzie pieprzył przypadkowe panny? Przecież moje serce rozleci się na tysiące kawałków. Czy to była miłość? Jest po to, aby cierpieć? W takim razie nie chcę jej. Jason nigdy nie zechce takiej małolaty jak ja. Co mogłam mu dać? Nic, właśnie. Nie byłam żadną boginią, czy nie wiadomo kim, żebym mogła zatrzymać go dla siebie.
-Jesteś moim aniołkiem – szepnął, zanim przytulił mnie. Chciałam zostać już na zawsze. Tylko to chciałam. Chciałam go…- Chciałbym gdzieś cię zabrać- dodał, zanim odsunął się ode mnie. Uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam. Złapał mnie za rękę i podniósł. Wstałam na własne nogi i za nim poszłam. Wsiedliśmy do jego samochodu, a Jason gdzieś pojechał. W czasie drogi ukradkiem zerkałam na niego, nie mogąc się napatrzeć. Był taki idealny. Zdałam sobie sprawę, że mogłam mu wybaczyć wszystko.
*****************************************
No i mamy 20. JUŻ! Jak to leci.
Przyznam szczerze, że jestem zdziwiona, tym co się stało pod zeszłym rozdziałem. Mimo, że komentowała to ( prawdopodobnie) jedna osoba, to i tak jestem zdziwiona, że jej się chciało. Dobra, nie zanudzam już ;)

środa, 24 września 2014

19.

Ostatnie dni szkoły postanowiłam sobie odpuścić. Po co miałam tam pójść? Nie miałam najmniejszej ochoty oglądać znienawidzonych twarzy.
Była sobota, a wreszcie mogłam powiedzieć, że zaczyna się słodkie lenistwo i zabawa.
Przewróciłam się na drugi bok i z wciąż zamkniętymi oczami zaczęłam szukać ręką ciała bruneta. Kiedy go nie zastałam otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi. Gdzie on do cholery był? Zeszłego wieczoru obiecał mi, że dzisiejszy dzień spędzimy tylko we dwójkę, nic nie robiąc. A teraz co? Znowu gdzieś zniknął. Naburmuszona podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju. Jęknęłam niezadowolona i wstałam z łóżka. Ubrałam na stopy skarpetki , a następnie opuściłam pokój. Miałam jeszcze nadzieję, że będzie na dole.
-Cześć- posłałam Ryanowi uśmiech.- Nie wiesz gdzie jest Jason?
-Hej. Nie wiem, wyszedł jakąś godzinę temu i powiedział, że będzie wieczorem.- moja mina od razu zrzedła. Wystawił mnie!- Co się stało, kwiatuszku?-spytał, wstając  z kanapy i podchodząc do mnie.
-Nic- westchnęłam.- Po prostu obiecał mi, że spędzimy jeden dzień razem. – wyjaśniałam, spoglądając na swoje palce. Szczerze? Naprawdę było mi przykro. Mógł mnie przynajmniej obudzić i powiedzieć, że musimy przełożyć nasz „specjalny” dzień.
-Nie martw się- pogłaskał mnie po włosach i przytulił. Ryan naprawdę był dla mnie jak starszy brat, chociaż mało rozmawialiśmy. – Jeżeli chcesz ja mogę cię zabrać gdzieś na cały dzień-zaproponował. Od razu się rozchmurzyłam. Fajnie byłoby spędzić dzień z Ry.
-Naprawdę? Wiesz, że nie musisz tracić na mnie czasu...
-Oj, kwiatuszku, to będzie dla mnie przyjemność- uśmiechnął się.  Zaczęłam skakać jak głupia. No, co ? Mam dopiero piętnaście lat i mogę być jeszcze dziecinna.
-Jejku, dziękuję- podeszłam do niego i pocałowałam jego policzek.
-Idź się przygotować- mrugnął do mnie. Żwawo przytaknęłam i poleciałam do sypialni Jasona. Tam zmieniłam starą, luźną koszulkę na białą bokserkę i różowe spodenki, oraz beżowe sandałki. W łazience zrobiłam lekki jak co dzień makijaż i rozczesałam włosy. Wyszczotkowałam jeszcze ząbki i byłam gotowa. Wsadziłam do kieszeni portfel, oraz telefon. Zbiegłam na dół, gdzie Ryan już na mnie czekał. – Pięknie wyglądasz- skomplementował mnie. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważałam się za brzydką, ale też nie byłam piękna. Dlatego zawsze na takie komplementy reagowałam rumieńcami.
-Dziękuję- szepnęłam i wyszłam z domu, zaraz za nim. Blondyn zamknął drzwi i wrzucił klucz do kieszeni swoich szortów. – Gdzie jedziemy?-spytałam.
-To niespodzianka- poruszył brwiami- Rozerwiesz się- postanowiłam się już nie odzywać.

Ryan zaparkował na parkingu przed wielkim wesołym miasteczkiem. Wyskoczyłam z auta, ciesząc się jak głupia. Byłam naprawdę szczęśliwa.
-Może być?-spytał, jakby niepewnie. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek po raz kolejny.
-Dziękuję- ciepło się uśmiechnęłam i pobiegłam w stronę wejścia.
-Spokojni, mamy cały dzień-zaśmiał się- Najpierw chodź coś zjeść. – wywróciłam oczami, ale nic nie powiedziałam. Zaraz przy wejściu była mała restauracja, gdzie weszliśmy. Zamówiłam sobie talerz naleśników z czekoladą i truskawkami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień tak szybko jak się zaczął, tak szybko się skończył. Ryan po zmroku, czyli około 9 pm. zaparkował na podjeździe domu.
-Dziękuję ci, świetnie się bawiłam. – pocałowałam jego policzek.
-Nie ma za co, mała. Też bawiłem się niczego sobie. Nie musiałem przynajmniej cały dzień siedzieć i się nudzić.-posłałam mu jeszcze uśmiech, zanim opuściłam samochód i poszłam do domu. Od razu po wejściu spotkałam się ze zdenerwowanym Jasonem. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a zaraz po tym ogarnął mnie strach.
-Gdzie byłaś cały dzień-złapał mnie za przedramiona. Co było z nim nie tak? A no tak, było czuć od niego alkohol.
-To boli- jęknęłam, krzywiąc się.
-Odpowiedz!- krzyknął. Odwróciłam głowę, czując jak łzy rozmazują mi widok.
-Ryan zabrał mnie do wesołego miasteczka-odparłam cicho.
-Pozwoliłem ci?- może był pijany, ale nie pozwolę się tak traktować. Zamrugałam kilkakrotnie i zacisnęłam zęby, czując jak narasta we mnie złość. Szarpnęłam mocno, wyrywając mu się.
-Nie muszę ci się spowiadać ze wszystkiego- na samym początku mówiłam spokojnie, ale zaczęłam podnosić głos.- Przypomnę ci, że to ty wolałeś iść się nachlać i wystawiłeś mnie- syknęłam. W jednym momencie poczułam mocne pieczenie na policzku. Rozchyliłam usta, nie dowierzając, że to zrobił. Jason mnie uderzył. Mój Jason, który jest taki troskliwy, mnie uderzył.
-Nigdy nie podnoś na mnie głosu- syknął. Nie słuchałam go jednak. Byłam zbyt oszołomiona. On nie mógł tego zrobić. Ale zrobił, uwierz w to- powiedziała moja podświadomość.
Oblizałam wargę, a na języku poczułam krew. Uderzenie było tak mocne?
-Nie wierzę, że to zrobiłeś- szepnęłam, zanim łzy zaczęły płynąć po moich rozpalonych policzkach.  Pokręciłam jedynie głową i odwróciłam się. Nie zastanawiając się, wybiegłam z domu, taranując po drodze Ryana. Nie zwracałam uwagi na to, że mnie wołał. Biegłam jedynie przed siebie, prawie potykając się o własne stopy. Zatrzymałam się dopiero przed parkiem. Tam chciałam zostać. Z dala od wszystkich i wszystkiego co złe i przykre.
Usiadłam na ławce i podkuliłam nogi do klatki piersiowej. Oparłam policzek, który mnie nie bolał o kolano i spojrzałam w ciemność. Zamknęłam oczy, rozkoszując się ciszą i spokojem. Zastanawiałam się, co takiego zrobiłam, że Bóg tak mnie ukarał. Miałam dopiero piętnaście lat. Potrzebowałam rodziców. Potrzebowałam kogoś, kto by mnie kochał. Niestety o tym mogłam pomarzyć. Byłam jedynie zbędną istotą na tym świecie. No, bo komu byłam potrzebna? Wiele osób traktuje mnie jak najgorsze gówno. Chciałam wrócić do czasów, gdy moim jedynym zmartwieniem było w jaką sukienkę mam ubrać lakę, czy jakiego smaku kupić żelki.
Westchnęłam i otarłam łzy. Miałam dość, że byłam tak słaba. Nie chciałam płakać, ale jednak to robiłam. Jestem do bani.
****************************************
Nie ukrywam, że jestem zawiedziona ;(. Nawet bardzo. 2 komentarze? Pytałam się, czy to kontynuować, a że chcieliście, ok dodaję nowy. nie jestem jednak pewna tej decyzji...