Następnego dnia, od razu po śniadaniu ubrałam się i wyszłam
z domu, aby pójść do Jasona. Drogę do szpitala pokonałam w półgodziny. Niestety
Ryan miał do niego wpaść po południu, a ja rano, żeby nie był sam. Zdawałam
sobie sprawę jak mógł się czuć, leżąc tam całkiem sam i bez wspomnieć, co
najmniej z ostatniego pół roku.
Weszłam do szpitala, od razu krzywiąc się na widok całego ruchu, który tam panował. Nieśpiesznie przepchałam się między ludźmi i schodami weszłam na odpowiednie piętro. Szłam przed korytarz, gdzie wręcz przeciwnie, panowały pustki. Stanęłam przed salą Jasona i spojrzałam przez szybę do środka. Zastałam go, gdy leżał w łóżku z laptopem na kolanach i coś oglądał. Nie byłam pewna, czy mu przerywać, ale przyszłam, aby go odwiedzić. Podeszłam do drzwi i zapukałam, a następnie weszłam do środka. Brunet, od razu przeniósł wzrok na moją osobę, dokładnie mi się przyglądając. Westchnęłam i przygryzłam wargę, podchodząc do miejsca, które zawsze zajmowałam.
-Jak się czujesz?-spytałam, chcą zacząć jakąkolwiek rozmowę.
-Obchodzi cię to?-prychnął. – Czytałem sms-y, jakoś ponad dwa tygodnie nie obchodziło cię nic związanego ze mną.
-Jason…- powiedziałam cicho, spuszczając wzrok.
-Co Jason?-warknął. Nie rozumiałam tego, dlaczego tak mnie traktował. Nic mu nie zrobiłam. – Jesteś fałszywą suką, tak jak reszta dziwek- kiedy spojrzałam na niego, jego twarz była napięta. Słowa, które do mnie powiedział, bardzo mnie zabolały. Czemu traktował mnie w taki sposób?
-Czemu znowu to robisz?-spytałam tak cicho, że ledwo sama siebie usłyszałam.
-Ja?- prychnął- To ty wszystko psujesz.- westchnęłam, czując napływające łzy- z resztą, nie chcę cię tutaj widzieć. Niepotrzebnie się tu fatygujesz, bo i tak nie cieszę się, że cię widzę.- przygryzłam mocno wargę, z całych sił nie chcąc się rozpłakać.
-Myślałam, że przemyślisz sobie wszystko, ale ty dalej jesteś chujem- podniosłam się z miejsca- Dobra, nie będę przychodzić, skoro ty sobie tego nie życzysz, ale zapamiętaj. Przyjdzie taki czas, kiedy będziesz potrzebował kogoś bliskiego, a nikogo takiego nie będzie. Żegnaj Jason, teraz już naprawdę- dopiero kiedy zamknęłam drzwi jego Sali, łzy popłynęły potokami po moich policzkach. Znowu wszystko się zepsuło. Czemu? Czy to naprawdę była moja wina? Jeżeli tak, to jestem złym człowiekiem.
Opuściłam szpital i skierowałam się w miejsce, gdzie wszystko tak naprawdę się zaczęło- na most. Drogę pokonałam, tak naprawdę na oślep. Kiedy tam dotarłam, podeszłam do barierki i dotknęłam zimnego metalu. Spojrzałam w dół, wprost na rwąca rzekę. Mimo, że tego nie chciałam, to czułam, że ona wzywa mnie. Zeszłym razem nie wyszło mi. Nie chciałam dopuścić, żebym drugi raz upadła tak nisko. Tym razem nie miał mnie kto uratować. Może to właśnie oznaczało, że powinnam to zrobić teraz? Bez krzyku i pieprzenia się z tym.
Westchnęłam i mocniej zacisnęłam pięści na barierce, jednym ruchem, odpychając się od barierki. Nie mogłam tam zostać. Zbyt wiele złych myśli chodziło mi po głowie w tamtym momencie. Co miałam zrobić? Postanowiłam wrócić do domu i od wszystkiego odpocząć.
Weszłam do szpitala, od razu krzywiąc się na widok całego ruchu, który tam panował. Nieśpiesznie przepchałam się między ludźmi i schodami weszłam na odpowiednie piętro. Szłam przed korytarz, gdzie wręcz przeciwnie, panowały pustki. Stanęłam przed salą Jasona i spojrzałam przez szybę do środka. Zastałam go, gdy leżał w łóżku z laptopem na kolanach i coś oglądał. Nie byłam pewna, czy mu przerywać, ale przyszłam, aby go odwiedzić. Podeszłam do drzwi i zapukałam, a następnie weszłam do środka. Brunet, od razu przeniósł wzrok na moją osobę, dokładnie mi się przyglądając. Westchnęłam i przygryzłam wargę, podchodząc do miejsca, które zawsze zajmowałam.
-Jak się czujesz?-spytałam, chcą zacząć jakąkolwiek rozmowę.
-Obchodzi cię to?-prychnął. – Czytałem sms-y, jakoś ponad dwa tygodnie nie obchodziło cię nic związanego ze mną.
-Jason…- powiedziałam cicho, spuszczając wzrok.
-Co Jason?-warknął. Nie rozumiałam tego, dlaczego tak mnie traktował. Nic mu nie zrobiłam. – Jesteś fałszywą suką, tak jak reszta dziwek- kiedy spojrzałam na niego, jego twarz była napięta. Słowa, które do mnie powiedział, bardzo mnie zabolały. Czemu traktował mnie w taki sposób?
-Czemu znowu to robisz?-spytałam tak cicho, że ledwo sama siebie usłyszałam.
-Ja?- prychnął- To ty wszystko psujesz.- westchnęłam, czując napływające łzy- z resztą, nie chcę cię tutaj widzieć. Niepotrzebnie się tu fatygujesz, bo i tak nie cieszę się, że cię widzę.- przygryzłam mocno wargę, z całych sił nie chcąc się rozpłakać.
-Myślałam, że przemyślisz sobie wszystko, ale ty dalej jesteś chujem- podniosłam się z miejsca- Dobra, nie będę przychodzić, skoro ty sobie tego nie życzysz, ale zapamiętaj. Przyjdzie taki czas, kiedy będziesz potrzebował kogoś bliskiego, a nikogo takiego nie będzie. Żegnaj Jason, teraz już naprawdę- dopiero kiedy zamknęłam drzwi jego Sali, łzy popłynęły potokami po moich policzkach. Znowu wszystko się zepsuło. Czemu? Czy to naprawdę była moja wina? Jeżeli tak, to jestem złym człowiekiem.
Opuściłam szpital i skierowałam się w miejsce, gdzie wszystko tak naprawdę się zaczęło- na most. Drogę pokonałam, tak naprawdę na oślep. Kiedy tam dotarłam, podeszłam do barierki i dotknęłam zimnego metalu. Spojrzałam w dół, wprost na rwąca rzekę. Mimo, że tego nie chciałam, to czułam, że ona wzywa mnie. Zeszłym razem nie wyszło mi. Nie chciałam dopuścić, żebym drugi raz upadła tak nisko. Tym razem nie miał mnie kto uratować. Może to właśnie oznaczało, że powinnam to zrobić teraz? Bez krzyku i pieprzenia się z tym.
Westchnęłam i mocniej zacisnęłam pięści na barierce, jednym ruchem, odpychając się od barierki. Nie mogłam tam zostać. Zbyt wiele złych myśli chodziło mi po głowie w tamtym momencie. Co miałam zrobić? Postanowiłam wrócić do domu i od wszystkiego odpocząć.
Ryan’s pov.
Kiedy znalazłem się przed salą Jasona, zdziwiłem się, kiedy
zobaczyłem, że jest sam. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
-Be nie było?-spytałem na wstępie. On jedynie spojrzał na mnie swoim beznamiętnym wzrokiem.
-Była, ale dałem jej do zrozumienia, że jej nie potrzebuję i niech idzie w cholerę- powiedział to tak naturalnie, że o mało nie zemdlałem. On serio porządnie się uderzył w głowę.
-Jesteś największym idiotą na świecie- syknąłem w jego kierunku.
-Możliwe, ale nie ma mowy, aby jakaś laska stała się dla mnie ważna.
-Co ty pieprzysz? Be była dla ciebie tak ważna, że byłeś w stanie za nią oddać życie, z resztą ze wzajemnością. Czemu ty tego nie możesz zrozumieć?
-Ryan, skończ ze swoim pieprzeniem, albo wyjdź. – kiedy powiedział to znowu tonem wyssanym z uczuć, coś we mnie pękło. Nie mogłem pozwolić, aby on traktował tak brunetkę w taki sposób.
-To, że leżysz w szpitalu, na tym łóżku, nie powstrzyma mnie, przed przywaleniem ci- syknąłem.
-A co, nie możesz znieść , że księżniczka będzie mieć jednego idioty mniej?
-Serio, Jason, zastanów się nad wszystkim.- kiedy to powiedziałem, zostawiłem go samego.
-Be nie było?-spytałem na wstępie. On jedynie spojrzał na mnie swoim beznamiętnym wzrokiem.
-Była, ale dałem jej do zrozumienia, że jej nie potrzebuję i niech idzie w cholerę- powiedział to tak naturalnie, że o mało nie zemdlałem. On serio porządnie się uderzył w głowę.
-Jesteś największym idiotą na świecie- syknąłem w jego kierunku.
-Możliwe, ale nie ma mowy, aby jakaś laska stała się dla mnie ważna.
-Co ty pieprzysz? Be była dla ciebie tak ważna, że byłeś w stanie za nią oddać życie, z resztą ze wzajemnością. Czemu ty tego nie możesz zrozumieć?
-Ryan, skończ ze swoim pieprzeniem, albo wyjdź. – kiedy powiedział to znowu tonem wyssanym z uczuć, coś we mnie pękło. Nie mogłem pozwolić, aby on traktował tak brunetkę w taki sposób.
-To, że leżysz w szpitalu, na tym łóżku, nie powstrzyma mnie, przed przywaleniem ci- syknąłem.
-A co, nie możesz znieść , że księżniczka będzie mieć jednego idioty mniej?
-Serio, Jason, zastanów się nad wszystkim.- kiedy to powiedziałem, zostawiłem go samego.
Be’s pov
Postanowiłam wykorzystać to, że nie było rodziców w domu i
wyszłam. Te cztery ściany przytłaczały mnie. Na dworze było już zupełnie
ciemno, kiedy szłam ulicami. Postanowiłam nie upadać po raz kolejny i nie
podejmować kolejnej próby skończenia ze sobą. Może jeszcze będzie ze mnie
pożytek?
Kiedy szłam tak ciemnymi ulicami, mijałam różne ciemne uliczki. Moją uwagę zwrócił chłopak, który stał oparty o stary mur i patrzył na mnie. Ja jednak szłam dalej nie wzruszona.
-Ej, mała nie chcesz kupić działkę?- kiedy usłyszałam to jedno sformułowanie, zatrzymałam się i spojrzałam na niego uważnie.
-Co masz?-spytałam, sama się sobie dziwiąc. Nigdy nie miałam do czynienia z narkotykami, a teraz się od tak zgodziłam.
-Widać, że nie miałaś nigdy do czynienia z narkotykami, mogę odpalić ci skręty, chętna? – westchnęłam, rozważając za i przeciw. Chciałam jedynie zapomnieć, a to nie było niczym złym.
-Dawaj- powiedziałam pewna i wyciągnęłam portfel, płacąc mu. Wsadziłam zakup do kieszeni i poszłam do domu. Nie weszłam jednak do środka, tylko poszłam za dom i usiadłam wygodnie na trawie. Wyciągnęłam z kieszeni narkotyki i wzięłam do rąk. Chwilę patrzyłam na nie, jeszcze się zastanawiając, aż w końcu wzięłam zapalniczkę i podpaliłam koniec. Zaciągnęłam się dymem, ale od razu po tym zakasłałam. Robiłam to pierwszy raz i nie byłam przyzwyczajona. Po paru nie udanych razach już normalnie potrafiłam zaciągnąć się. Powoli czułam, że moje ciało się odpręża, co było dla mnie wytchnieniem. Podniosłam się z ziemi, czując lekkie zawroty głowy. Nie przeszkadzało mi to jednak. Powoli obeszłam dom, w tym czasie kończąc skręta i weszłam do domu, ciesząc się, że nie ma rodziców. Od razu po tym poszłam do swojego pokoju, kładąc się na łóżko i pozwalając sobie na chwilę zapomnieć o Jasonie.
**************************************
Hej miśki, jak się podoba? Mam nadzieję, że nie jest zły... Cóż, muszę chyba to powiedzieć teraz, to tak naprawdę przed ostatni rozdział, nie licząc krótkiego epilogu.
Komentujecie!
Kiedy szłam tak ciemnymi ulicami, mijałam różne ciemne uliczki. Moją uwagę zwrócił chłopak, który stał oparty o stary mur i patrzył na mnie. Ja jednak szłam dalej nie wzruszona.
-Ej, mała nie chcesz kupić działkę?- kiedy usłyszałam to jedno sformułowanie, zatrzymałam się i spojrzałam na niego uważnie.
-Co masz?-spytałam, sama się sobie dziwiąc. Nigdy nie miałam do czynienia z narkotykami, a teraz się od tak zgodziłam.
-Widać, że nie miałaś nigdy do czynienia z narkotykami, mogę odpalić ci skręty, chętna? – westchnęłam, rozważając za i przeciw. Chciałam jedynie zapomnieć, a to nie było niczym złym.
-Dawaj- powiedziałam pewna i wyciągnęłam portfel, płacąc mu. Wsadziłam zakup do kieszeni i poszłam do domu. Nie weszłam jednak do środka, tylko poszłam za dom i usiadłam wygodnie na trawie. Wyciągnęłam z kieszeni narkotyki i wzięłam do rąk. Chwilę patrzyłam na nie, jeszcze się zastanawiając, aż w końcu wzięłam zapalniczkę i podpaliłam koniec. Zaciągnęłam się dymem, ale od razu po tym zakasłałam. Robiłam to pierwszy raz i nie byłam przyzwyczajona. Po paru nie udanych razach już normalnie potrafiłam zaciągnąć się. Powoli czułam, że moje ciało się odpręża, co było dla mnie wytchnieniem. Podniosłam się z ziemi, czując lekkie zawroty głowy. Nie przeszkadzało mi to jednak. Powoli obeszłam dom, w tym czasie kończąc skręta i weszłam do domu, ciesząc się, że nie ma rodziców. Od razu po tym poszłam do swojego pokoju, kładąc się na łóżko i pozwalając sobie na chwilę zapomnieć o Jasonie.
**************************************
Hej miśki, jak się podoba? Mam nadzieję, że nie jest zły... Cóż, muszę chyba to powiedzieć teraz, to tak naprawdę przed ostatni rozdział, nie licząc krótkiego epilogu.
Komentujecie!
Jejku co tak szybko? :/ rozdział świetny! Justin to taki kutas teraz ;_; biedna Be:( Do następnego ✌
OdpowiedzUsuńjak to? chyba sie nie pogodze że to już koniec... strasznie się przywiązałam do tego opowiadania :( mam nadzieje że Justin pogodzi się z Be i będą razem <3 UWIELBIAM <3
OdpowiedzUsuńTrochę szybko ;( ale nie będę cię winić. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i epilog!
OdpowiedzUsuńjak to ostatni?jezu blagam nje koncz
OdpowiedzUsuńtego:( ale sie poplakalam
jeju czekam mam nedzjeje ze bedzje nastepny<3:(
Jeju ostatni? Nie kończ to opowiadanie jest super ;) czemu Jason tak okropnie potraktował Be? :(
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i mam nadzieje ze to nie będzie epilog :/