wtorek, 17 marca 2015
niedziela, 15 marca 2015
Epilog.
Odkąd wyjechałam ze Stratford, minęło już 4 lata. Jednak
wiele się wydarzyło w tym czasie. Chociaż wciąż doskonale pamiętam Jasona,
kocham już kogoś innego. Jestem w szczęśliwym związku z Seanem. Jasne, nie raz
wspominam czasy spędzone z Jasonem, ale też te złe chwile i to jak bardzo mnie
zranił. Nie wiem co się z nim dzieje. Nie wiem, czy sobie przypomniał, ale
chyba jednak nie chcę wiedzieć. Chociaż moja miłość do Seana jest silna i bym
go nie zostawiła, ale miałabym jakieś wahania. Jason przecież był moją pierwszą
miłością. Był tym, którego, jako pierwszego chłopaka pokochałam.
-Wszystko dobrze, kochanie?-spytał Sean, wyrywając mnie z zamyśleń.
-Tak, cieszę się po prostu, że odwiedzamy moich rodziców- powiedziałam wymówkę, którą wymyśliłam na poczekaniu. Tak naprawdę, nie chciałam wracać do Stratford, nawet na parę dni. Nie miałam ochoty spotkać nigdzie Jasona, chociaż nie miałam pewności, że tutaj mieszka.
-Dobrze, ale pamiętaj, że nie możesz się denerwować- powiedział znacząco.
-Tak, tak wiem, ale jesteś przewrażliwiony. To tylko ciąża, a nie jakaś choroba- wywróciłam oczami. Nie odpowiedział już mi nic, bo wjechał na podjazd, przed domem moich rodziców. Opuściłam samochód, od razu umieszczając dłoń na moim już bardzo widocznym brzuchu. Nie zdążyłam przejść nawet paru kroków, bo mama wyleciała z domu, do razu mnie przytulając, co odwzajemniłam.
-Tęskniłam, kochanie- powiedziała.- Jak się ma maleństwo?- kucnęła i powiedziała to wprost do mojego brzucha. Zaśmiałam się
-Dobrze, ale jest strasznie ruchliwa-skomentowałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sean splótł nasze palce razem, kiedy wolnym krokiem szliśmy przez park, rozkoszując się słońcem i spokojem. Patrzyłam na swoje stopy, kiedy poczułam lekkie jakby szarpnięcie za ramię. Uniosłam głowę, orientując się, że ktoś mnie potrącił.
-Człowieku, uważaj jak chodzisz!- syknął Sean. Spojrzałam na chłopaka, który to zrobił i nogi wręcz się pode mną ugięły. Czemu musiałam mieć takiego pecha? Ścisnęłam mocno dłoń Seana, o on spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Nie, niech twoja lalunia uważa jak łazi- syknął. Nie wytrzymałam i po prostu podeszłam do niego i bez wahania uderzyłam go w twarz.
-To za zachowanie i za to jak mnie kiedyś potraktowałeś. Cieszę się, że odeszłam, bo jesteś zwykłym dupkiem, Jason. Nie wiem jak mogłam cię kochać- syknęłam i odwróciłam się, idąc przed siebie. Mogłam sobie wyobrazić jak obaj stali zdębiali. Cieszyłam się jednak, że się to tak potoczyło. Zobaczyłam, że Jason nie był osobą, którą warto darzyć miłością i to co teraz mam to największy skarb…
*****************************************
Dobra skarby, doczekaliście się epilogu. Co myślicie? Wiem, że będzie mieć więcej przeciwników, niż zwolenników, ale nie wszystkie historie muszą kończyć się happy end'em. Przepraszam, że zrobiłam tyle zamieszania wcześniej. Dziękuję tym, którzy to przeczytali i dotrwali do końca. Mam ostatnią prośbę. Mógłby każdy, kto to przeczyta skomentować? Z góry niesamowicie dziękuję ;**
-Wszystko dobrze, kochanie?-spytał Sean, wyrywając mnie z zamyśleń.
-Tak, cieszę się po prostu, że odwiedzamy moich rodziców- powiedziałam wymówkę, którą wymyśliłam na poczekaniu. Tak naprawdę, nie chciałam wracać do Stratford, nawet na parę dni. Nie miałam ochoty spotkać nigdzie Jasona, chociaż nie miałam pewności, że tutaj mieszka.
-Dobrze, ale pamiętaj, że nie możesz się denerwować- powiedział znacząco.
-Tak, tak wiem, ale jesteś przewrażliwiony. To tylko ciąża, a nie jakaś choroba- wywróciłam oczami. Nie odpowiedział już mi nic, bo wjechał na podjazd, przed domem moich rodziców. Opuściłam samochód, od razu umieszczając dłoń na moim już bardzo widocznym brzuchu. Nie zdążyłam przejść nawet paru kroków, bo mama wyleciała z domu, do razu mnie przytulając, co odwzajemniłam.
-Tęskniłam, kochanie- powiedziała.- Jak się ma maleństwo?- kucnęła i powiedziała to wprost do mojego brzucha. Zaśmiałam się
-Dobrze, ale jest strasznie ruchliwa-skomentowałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sean splótł nasze palce razem, kiedy wolnym krokiem szliśmy przez park, rozkoszując się słońcem i spokojem. Patrzyłam na swoje stopy, kiedy poczułam lekkie jakby szarpnięcie za ramię. Uniosłam głowę, orientując się, że ktoś mnie potrącił.
-Człowieku, uważaj jak chodzisz!- syknął Sean. Spojrzałam na chłopaka, który to zrobił i nogi wręcz się pode mną ugięły. Czemu musiałam mieć takiego pecha? Ścisnęłam mocno dłoń Seana, o on spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Nie, niech twoja lalunia uważa jak łazi- syknął. Nie wytrzymałam i po prostu podeszłam do niego i bez wahania uderzyłam go w twarz.
-To za zachowanie i za to jak mnie kiedyś potraktowałeś. Cieszę się, że odeszłam, bo jesteś zwykłym dupkiem, Jason. Nie wiem jak mogłam cię kochać- syknęłam i odwróciłam się, idąc przed siebie. Mogłam sobie wyobrazić jak obaj stali zdębiali. Cieszyłam się jednak, że się to tak potoczyło. Zobaczyłam, że Jason nie był osobą, którą warto darzyć miłością i to co teraz mam to największy skarb…
*****************************************
Dobra skarby, doczekaliście się epilogu. Co myślicie? Wiem, że będzie mieć więcej przeciwników, niż zwolenników, ale nie wszystkie historie muszą kończyć się happy end'em. Przepraszam, że zrobiłam tyle zamieszania wcześniej. Dziękuję tym, którzy to przeczytali i dotrwali do końca. Mam ostatnią prośbę. Mógłby każdy, kto to przeczyta skomentować? Z góry niesamowicie dziękuję ;**
środa, 11 marca 2015
31.
Kiedy rano się obudziłam, moja głowa bolała jak cholera.
Jęknęłam niezadowolona i powoli podniosłam się z łóżka. Wydarzenia z
wczorajszego dnia uderzyły we mnie jak fala, a ja znowu byłam przybita. Poszłam
do łazienki, aby się umyć, bo wczoraj tego nie zrobiłam. Wychodząc z łazienki podeszłam do szafy,
gdzie wybrałam czarne legginsy i zwykły T-shirt. Zeszłam na dół i od razu poszłam do kuchni,
bo byłam głodna. Zdziwiłam się, kiedy spotkałam ojca w kuchni.
-Hej- powiedziałam cicho i usiadłam przy blacie.
-Cześć, kochanie- powiedział radośnie.
-Nie powinieneś być w pracy?-spytałam. Serio to było dla mnie dziwne.
-Wziąłem wolne. Jadę na wyścigi do Toronto- kiedy to powiedział, mocno się zdziwiłam. Mój ojciec i wyścigi? Wolne żarty.
-Serio? Ty też się ścigasz?-spytałam ciekawa. On spojrzał na mnie tajemniczo i podszedł do mnie, po drodze zabierając kluczyki z garażu i czegoś innego. Kiedy był obok kiwnął na garaż i razem tam poszliśmy. Kiedy tam weszliśmy, nie zobaczyłam nic szczególnego, co mogłoby świadczyć, że mój ojciec zamierza wystartować. Gdy jednak tata nacisnął jakiś guzik, a podłoga w garażu zaczęła się unosić, nie wierzyłam własnym oczom. O mało nie padłam ze dziwienia, kiedy zobaczyłam przepiękny sportowy samochód, który na pewno kosztował kupę kasy.
-To twój samochód…?-powiedziałam niepewnie, oglądając to cacko.
-Tak, kochanie.- zaśmiał się.
-Czemu nic o tym nie wiedziałam?-spytałam urażona.
-To było moją pasją od nastoletnich lat, ale mama uznała, że jesteś dziewczyną i nie mam nawet zaczynać z samochodami- powiedział smutny.
-To kiedy jedziemy?-spytałam, nie ukrywając wielkiego podekscytowania.
-Zjedz coś i weź parę rzeczy na zmianę i ruszamy-posłałam mu wielki uśmiech i podeszłam, tuląc się do niego. Szybko poleciałam do swojego pokoju, gdzie do plecaka szkolnego wpakowałam potrzebne ubrania i inne rzeczy. Później zeszłam na dół, gdzie zrobiłam sobie płatki. Szybko je zjadła od razu poszłam do garażu, gdzie tata siedział już na miejscu kierowcy. Kiedy wsiadłam do auta poczułam się jakoś dziwnie. Może to dziwnie zabrzmi, ale poczułam się, jakby to było moje miejsce. Głupie, nie? Zważywszy na to, że ja nawet nie potrafiłam prowadzić.
-Dzwoniłem do mamy, nie była zachwycona- zaczął cichym głosem. Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę.
-Ja chcę tam jechać. Chcę o wszystkim zapomnieć. Chociaż na chwilę. – ojciec patrzył na mnie uważnie, aż przytaknął i odpalił samochód. Wjechał na ulicę i ulicami miasto popędził wprost na autostradę. Kiedy mijaliśmy szpital czułam smutek. Wiedziałam, że straciłam go na zawsze. To wszystko była moja wina. Nie musiałam odstawiać scen i odchodzić. Mogłam darować sobie ten cały czas. Czemu czułam się winna? A może to co Jason mówił to była prawda? Może powinnam już na zawsze zniknąć z jego życia? Przecież już to zrobiłam. Zniżyłam się nawet do stanu, że musiałam zapalić narkotyki, aby zapomnieć o bólu. Nie czułam się z tym dobrze. Chciałam tego nigdy więcej nie zrobić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy tata wjechał na teren przeznaczony dla prawdziwych wyścigów, od razu usłyszałam ryk silników. Rozglądałam się dookoła, podziwiając wszystkie auta. Te fury musiały kosztować majątek.
-Będziesz musiała na chwilę zostać sama, poradzisz sobie?-spytał tata, wyrywając mnie z zamyśleń.
-Tato, nie jestem małą dziewczynką, dam sobie radę- mrugnęłam do niego i wróciłam do oglądania aut. – To niesamowite, ci wszyscy ludzie żyją tymi samochodami. Zawsze myślałam, że to głupie, ale teraz myślę, że zaczynam to rozumieć.
-Mówiłem Annie, że możesz tez lubić samochody, ale zawsze spławiała mnie- mruknął.
-Dziękuję ci tato- powiedziałam, odwracając się do niego.
-Za co?-spytał zdziwiony.
-Za wszystko- uśmiechnęłam się lekko . Tata zatrzymał się na jakimś wolnym miejscu, a ja od razu wysiadłam z auta. Przygryzłam zestresowana wargę i usiadłam na ławeczce, nieopodal miejsca, gdzie mnie wysadził.
-Jesteś tu nowa?-usłyszałam głos. Odwróciłam się, napotykając czarnoskórego mężczyznę. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-Ta.
-Jestem Sean, a ty?
-Beyonce, ale wszyscy mówią na mnie Be.
-Ścigasz się?- kiedy to usłyszałam, zaśmiałam się cicho.
-Nie, nie, mój ojciec. Alex Grande, znasz?-spytałam.
-Każdy go zna, świetny kierowca. – uniosłam brwi, słysząc to zdanie. Jak to możliwe, że nie miałam o tym pojęcia. Mój ojciec rajdowiec, kto by pomyślał!- Wydajesz się smutna- zauważył, a ja westchnęłam.
-To aż tak widać?-spytałam. Przytaknął
-Taka śliczna dziewczyna nie powinna być przygnębiona- mrugnął do mnie. Zaśmiałam się lekko. – Dasz się wyciągnąć gdzieś wieczorem…?-spytał. Przygryzłam wargę.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.- zaczęłam.
-Zwykłe spotkanie, jeżeli chcesz, opowiesz mi wszystko.- co mi szkodziło? Chciałam zapomnieć, tak?
-Dobra
*********************************************
Boże, zawaliłam. Zawaliłam na całej linii. Przepraszam!!
Cóż mogę powiedzieć? miałam tak zawalone te dwa tygodnie, że nie miałam prawie wcale wolnego czasu, teraz gdy go mam ( jestem chora) odechciało mi się pisać akurat tego. Do bani, co nie? Ale z racji tego, że mam wolny czas, a to ff dobiegło już prawie końca, możecie w komentarzach podsuwać mi pomysły na jakieś nowe pomysły. Na pewno jest tak, że ktoś chciałby przeczytać coś, a akurat jest mało ff o takim temacie. Do usłyszenia ( do epilogu ;D).
-Hej- powiedziałam cicho i usiadłam przy blacie.
-Cześć, kochanie- powiedział radośnie.
-Nie powinieneś być w pracy?-spytałam. Serio to było dla mnie dziwne.
-Wziąłem wolne. Jadę na wyścigi do Toronto- kiedy to powiedział, mocno się zdziwiłam. Mój ojciec i wyścigi? Wolne żarty.
-Serio? Ty też się ścigasz?-spytałam ciekawa. On spojrzał na mnie tajemniczo i podszedł do mnie, po drodze zabierając kluczyki z garażu i czegoś innego. Kiedy był obok kiwnął na garaż i razem tam poszliśmy. Kiedy tam weszliśmy, nie zobaczyłam nic szczególnego, co mogłoby świadczyć, że mój ojciec zamierza wystartować. Gdy jednak tata nacisnął jakiś guzik, a podłoga w garażu zaczęła się unosić, nie wierzyłam własnym oczom. O mało nie padłam ze dziwienia, kiedy zobaczyłam przepiękny sportowy samochód, który na pewno kosztował kupę kasy.
-To twój samochód…?-powiedziałam niepewnie, oglądając to cacko.
-Tak, kochanie.- zaśmiał się.
-Czemu nic o tym nie wiedziałam?-spytałam urażona.
-To było moją pasją od nastoletnich lat, ale mama uznała, że jesteś dziewczyną i nie mam nawet zaczynać z samochodami- powiedział smutny.
-To kiedy jedziemy?-spytałam, nie ukrywając wielkiego podekscytowania.
-Zjedz coś i weź parę rzeczy na zmianę i ruszamy-posłałam mu wielki uśmiech i podeszłam, tuląc się do niego. Szybko poleciałam do swojego pokoju, gdzie do plecaka szkolnego wpakowałam potrzebne ubrania i inne rzeczy. Później zeszłam na dół, gdzie zrobiłam sobie płatki. Szybko je zjadła od razu poszłam do garażu, gdzie tata siedział już na miejscu kierowcy. Kiedy wsiadłam do auta poczułam się jakoś dziwnie. Może to dziwnie zabrzmi, ale poczułam się, jakby to było moje miejsce. Głupie, nie? Zważywszy na to, że ja nawet nie potrafiłam prowadzić.
-Dzwoniłem do mamy, nie była zachwycona- zaczął cichym głosem. Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę.
-Ja chcę tam jechać. Chcę o wszystkim zapomnieć. Chociaż na chwilę. – ojciec patrzył na mnie uważnie, aż przytaknął i odpalił samochód. Wjechał na ulicę i ulicami miasto popędził wprost na autostradę. Kiedy mijaliśmy szpital czułam smutek. Wiedziałam, że straciłam go na zawsze. To wszystko była moja wina. Nie musiałam odstawiać scen i odchodzić. Mogłam darować sobie ten cały czas. Czemu czułam się winna? A może to co Jason mówił to była prawda? Może powinnam już na zawsze zniknąć z jego życia? Przecież już to zrobiłam. Zniżyłam się nawet do stanu, że musiałam zapalić narkotyki, aby zapomnieć o bólu. Nie czułam się z tym dobrze. Chciałam tego nigdy więcej nie zrobić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy tata wjechał na teren przeznaczony dla prawdziwych wyścigów, od razu usłyszałam ryk silników. Rozglądałam się dookoła, podziwiając wszystkie auta. Te fury musiały kosztować majątek.
-Będziesz musiała na chwilę zostać sama, poradzisz sobie?-spytał tata, wyrywając mnie z zamyśleń.
-Tato, nie jestem małą dziewczynką, dam sobie radę- mrugnęłam do niego i wróciłam do oglądania aut. – To niesamowite, ci wszyscy ludzie żyją tymi samochodami. Zawsze myślałam, że to głupie, ale teraz myślę, że zaczynam to rozumieć.
-Mówiłem Annie, że możesz tez lubić samochody, ale zawsze spławiała mnie- mruknął.
-Dziękuję ci tato- powiedziałam, odwracając się do niego.
-Za co?-spytał zdziwiony.
-Za wszystko- uśmiechnęłam się lekko . Tata zatrzymał się na jakimś wolnym miejscu, a ja od razu wysiadłam z auta. Przygryzłam zestresowana wargę i usiadłam na ławeczce, nieopodal miejsca, gdzie mnie wysadził.
-Jesteś tu nowa?-usłyszałam głos. Odwróciłam się, napotykając czarnoskórego mężczyznę. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-Ta.
-Jestem Sean, a ty?
-Beyonce, ale wszyscy mówią na mnie Be.
-Ścigasz się?- kiedy to usłyszałam, zaśmiałam się cicho.
-Nie, nie, mój ojciec. Alex Grande, znasz?-spytałam.
-Każdy go zna, świetny kierowca. – uniosłam brwi, słysząc to zdanie. Jak to możliwe, że nie miałam o tym pojęcia. Mój ojciec rajdowiec, kto by pomyślał!- Wydajesz się smutna- zauważył, a ja westchnęłam.
-To aż tak widać?-spytałam. Przytaknął
-Taka śliczna dziewczyna nie powinna być przygnębiona- mrugnął do mnie. Zaśmiałam się lekko. – Dasz się wyciągnąć gdzieś wieczorem…?-spytał. Przygryzłam wargę.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.- zaczęłam.
-Zwykłe spotkanie, jeżeli chcesz, opowiesz mi wszystko.- co mi szkodziło? Chciałam zapomnieć, tak?
-Dobra
*********************************************
Boże, zawaliłam. Zawaliłam na całej linii. Przepraszam!!
Cóż mogę powiedzieć? miałam tak zawalone te dwa tygodnie, że nie miałam prawie wcale wolnego czasu, teraz gdy go mam ( jestem chora) odechciało mi się pisać akurat tego. Do bani, co nie? Ale z racji tego, że mam wolny czas, a to ff dobiegło już prawie końca, możecie w komentarzach podsuwać mi pomysły na jakieś nowe pomysły. Na pewno jest tak, że ktoś chciałby przeczytać coś, a akurat jest mało ff o takim temacie. Do usłyszenia ( do epilogu ;D).
Subskrybuj:
Posty (Atom)